Sztandarowy ateista nie owija w bawełnę: chce, by państwo „chroniło” dzieci przed wychowaniem zgodnym z przekonaniami religijnymi rodziców. Nasi politycy nie idą tak daleko, ale też uważają, że lepiej od rodziców wiedzą, co jest dobre dla dzieci.
05.03.2015 14:12 GOSC.PL
Sejm głosami PO i PSL odrzucił projekt obywatelski, wedle którego to rodzice mieliby decydować, czy ich dzieci pójdą do szkoły w wieku 6 czy 7 lat. Na nic zdały się podpisy 300 tys. obywateli.
Zbiegło się to z relacjami z ubiegłotygodniowego wystąpienia prof. Richarda Dawkinsa. Sztandarowy ateista przekonywał w Dublinie, że rząd powinien „chronić” dzieci przed wychowaniem zgodnym z przekonaniami religijnymi rodziców.
Oczywiście, upieranie się polskiej koalicji rządowej przy obowiązku szkolnym 6-latków to jeszcze nie walka z wychowaniem religijnym. Jeśli jednak politycy są przekonani, że lepiej od rodziców wiedzą, co jest dobre dla dzieci, to może im się zachcieć „chronić” dzieci przed wychowaniem religijnym - tak, jak chce tego Dawkins.
Zresztą, nie chodzi tu wyłącznie o wychowanie religijne. Mentalność, wedle której dziecko należy najpierw do państwa, a dopiero potem do mamy i taty, znają dobrze rodzice niemieckich homeschoolersów. Pisaliśmy niegdyś o przypadku, w którym urzędnicy socjalni w asyście policji wyrwali dzieci z domu kochających rodziców tylko dlatego, że ci ostatni chcieli samodzielnie edukować swoje pociechy.
Takie obrzydliwe czyny i stojąca za nimi mentalność, wedle której dzieci są w istocie własnością rządu, w naturalny sposób budzi oburzenie, chyba także u części ateistów. Bo rodzina istniała, gdy nie istniało państwo. Jej prawa są pierwotne wobec uprawnień instytucji publicznych. Prawo powinno zmierzać do zapewnienia rodzicom możliwie najszerszego (i rozsądnego zarazem) wpływu na edukację ich dzieci. Jeśli pojawia się ze strony dużej grupy obywateli sygnał, że coś w tej dziedzinie szwankuje, to posłowie mają psi obowiązek, by się nad tym co najmniej zastanowić, a nie odrzucać projektu ot tak, już w pierwszym czytaniu.
W gruncie rzeczy nie chodzi o samą tylko edukację przedszkolną i obowiązek szkolny 6-latków. Chodzi o to, by - jak słusznie mówi Karolina Elbanowska - edukacja była prawem dziecka i obowiązkiem państwa, a nie odwrotnie.
Jarosław Dudała