Pies z kulawą nogą nie wyszedł na ulice w proteście przeciwko terroryzmowi po zabójstwie 2 tysięcy osób w Nigerii.
12.01.2015 13:04 GOSC.PL
Kilka milionów osób, w tym przywódcy wielu krajów, wyszło na ulice Paryża, by zaprotestować przeciwko terroryzmowi po zabójstwie kilkunastu osób. Pies z kulawą nogą nie wyszedł na ulice w proteście przeciwko terroryzmowi po zabiciu 2 tysięcy osób (głównie chrześcijan) przez nigeryjskich terrorystów z Boko Haram. Oczywiście, trudno mierzyć „tragiczność” śmierci liczbą ofiar. Każde zabójstwo jest zabójstwem. Można jednak mierzyć skalę medialnej reakcji na śmierć. I podczas gdy w przypadku Paryża szczere współczucie mieszało się z infantylnym powielaniem hasła „Je suis Charlie”, to w przypadku nigeryjskich ofiar nie było masowej akcji pod hasłem „Je suis Nigérian”.
W czasie, gdy prezydent Francji mówił, że Paryż stał się stolicą świata (bo faktycznie dla mediów reszta świata przestała istnieć), poza kamerami dokonywało się kolejne ludobójstwo w Nigerii. Podana liczba ofiar, 2 tysiące osób, to i tak tylko szacunkowe dane przy założeniu, że reszta mieszkańców likwidowanych wiosek zdołała uciec do buszu, na pustynię i do Czadu. Reakcja świata nie dziwi. Podobnie jak wcześniej w przypadku masakry i exodusu chrześcijan z Iraku i Syrii. Łatwiej wznieść transparenty w obronie tzw. wolności słowa i tzw. cywilizacji zachodniej niż w obronie anonimowych chrześcijan. Mówię o tzw. wolności słowa i tzw. cywilizacji. Chyba że wulgarne przedstawienie Trójcy Świętej (a takie rysunki, obok Mahometa, pojawiały się w „Charlie Hebdo”) uznamy za symbol nowej zachodniej kultury. Wtedy nie dziwi, że w obronie chrześcijan, nie tylko w Nigerii, trudno wznieść transparenty i wyjść na ulice.
Jacek Dziedzina