Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Pustka uderza w pustkę

Ani zamachowcy we Francji nie reprezentowali całego islamu, ani zastrzeleni rysownicy – wolności słowa.

W takich sytuacjach łatwo ulec pokusie tworzenia uproszczonych definicji. Ponieważ zamachowcy krzyczeli „Allahu akbar!”, a ofiary zamachu nieraz narażały się muzułmanom publikacjami niewybrednych karykatur, sprawa wydaje się prosta: to muzułmanie zaatakowali „nasze wartości”, w tym wypadku tzw. wolność słowa. I spirala komentarzy się nakręca.

To mimo wszystko duże nadużycie. Po pierwsze ani fanatyczni zamachowcy nie reprezentują całego świata islamu, ani zaatakowany tygodnik, żyjący z wulgarnej antyreligijnej satyry, nie reprezentuje wolności słowa ani innych zachodnich wartości.

Ofiarom należy się współczucie i modlitwa. Ale to nie to samo, co nazywanie ich męczennikami „dobrej sprawy”. Mówiąc krótko: z faktu, że dokonano oczywistej i godnej potępienia zbrodni, nie wynika jeszcze prawo do nadawania tej śmierci statusu obrony wartości naszej cywilizacji. Bo na pewno obroną zachodnich wartości nie można nazwać publikacji wulgarnych satyr przedstawiających Trójcę Świętą (a takie, obok karykatur Mahometa, pojawiały się w tym piśmie).

Sami zamachowcy być może chcieliby, by świat islamu uznał ich za bohaterów walczących z „kulturą krzyżowców”. Otóż, po pierwsze, świat islamu jest tak podzielony, że niejeden muzułmanin boi się podobnych „współbraci”, rozprawiających się z „niedostatecznie” wiernymi wyznawcami. I teraz boi się jeszcze bardziej, spodziewając się pogromów i zemsty w paryskich dzielnicach. Bo zamachowcy tak naprawdę, jeśli coś reprezentowali, to nie islam jako taki, ale pewną pustkę, jaka stoi za fanatyzmem religijnym. Tak samo zaatakowane pismo satyryczne – jeśli coś reprezentowało, to pustkę ideową Zachodu, a nie żadne jego wartości. Pustkę, której wyrazem jest wulgarna, daleko poza granicą smaku kpina z wszystkiego, co dla kogokolwiek może stanowić jakąś świętość.

Może więc zamiast używać prostych schematów – islamiści kontra wolność słowa – nazwijmy smutne wydarzenie po imieniu: przestępcy z zimna krwią zaatakowali niewinnych ludzi. Niewinnych w tym sensie, że nikt nie zasługuje na taką śmierć. Niezależnie od tego, że zamachowcy dali sobie prawo do wymierzenia im „sprawiedliwości”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny