Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację Adama Michnika w procesie przeciw Rafałowi Ziemkiewiczowi.
Prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz nie musi przepraszać Adama Michnika ze swe słowa, że naczelny "Gazety Wyborczej" przy pomocy "usłużnych, rozgrzanych sędziów" terroryzuje swych oponentów.
Michnik pozwał Ziemkiewicza (autora m.in. książki pt. "Michnikowszczyzna") o ochronę dóbr osobistych za fragment jego felietonu w "Gazecie Polskiej" z 2012 r. Podkreślał, że pozwany sugerował jego nielegalne związki z wymiarem sprawiedliwości. Wnosił by sąd nakazał przeprosiny i wpłatę przez Ziemkiewicza 50 tys. zł na Zakład dla Niewidomych w Laskach.
Ziemkiewicz wnosił o oddalenie pozwu. Twierdził, że publicysta ma prawo wyraziście przedstawiać swe opinie w felietonie. Przypominał wygrane przez Michnika lub Agorę SA procesy o ochronę dóbr osobistych, m.in. wobec Jarosława M. Rymkiewicza, co - zdaniem Ziemkiewicza - "budzi poczucie krzywdy".
SO uznał, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych Michnika, a pozwany nie przekroczył granic dopuszczalnej krytyki i działał w interesie społecznym, jakim jest swoboda wypowiedzi. Jak mówiła sędzia SO Anna Pogorzelska, pozwanemu chodziło nie o korzystanie przez Michnika z metod terroru, ale tylko z "drogi procesu sądowego". Nawet jeśli zwrot może uwłaczać sędziom, powód nie ma legitymacji, by występować w ich imieniu - dodała. Jej zdaniem słów pozwanego nie można rozumieć jako zarzutu skorumpowania sędziów przez powoda.
Sędzia oświadczyła też, że chcąc zwalczać nieprawdziwe zarzuty, powód nie musi wytaczać procesów i można oczekiwać od niego - jako szefa dużej gazety - "ponadprzeciętnego" poziomu odporności wobec stwierdzeń, które "nie pociągają negatywnych dla niego skutków". Według SO określenie "rozgrzani sędziowie" to właściwy dla felietonu środek literacki oraz nawiązanie do słów Bronisława Komorowskiego po wygranym przezeń procesie z Jarosławem Kaczyńskim w kampanii prezydenckiej w 2010 r.
W apelacji Michnik wnosił o zmianę wyroku SO i uwzględnienie pozwu. SA uznał, że doszło wprawdzie do naruszenia jego dóbr osobistych i mógł obiektywnie poczuć się dotknięty, ale działanie pozwanego nie było bezprawne.
Uzasadniając wyrok, sędzia SA Krzysztof Tucharz powiedział, że należy się zgodzić z apelacją, iż o tym czy dana wypowiedź narusza dobra osobiste, nie może przesądzać to, czy wywołała ona dla powoda jakieś negatywne konsekwencje. Powód nie musi zaś tego wykazywać.
Zarazem sędzia dodał, że nie można wyciągać tak daleko idących wniosków, jak powód co do znaczenia słów o "terroryzowaniu przy pomocy usłużnych sędziów". Według SA zwrotu "terroryzować" w kontekście całego felietonu pozwanego nie można rozumieć dosłowne, a słowo "usłużny" nie oznacza "znajdujący się na czyichś usługach" i nie sugeruje, by powód oddziaływał zakulisowo na sędziów.
SA uznał, że nie jest bez znaczenia, iż inkryminowane słowa padły w felietonie i napisał je publicysta, a nie dziennikarz. SA potwierdził prawo do krytyki nawet zjadliwej, ale nie obraźliwej. Sędzia Tucharz dodał, że Michnik jest osobą publiczną, wobec której granice dopuszczalnej krytyki są szersze niż zwykłych osób, a ponadto "może on reagować w swej gazecie na wystąpienia swych oponentów". Sędzia podkreślił, że procesy cywilne wytaczane przez powoda "nie miały odosobnionego charakteru" i mogły być postrzegane jako "hamowanie dyskursu ideowego".
Pełnomocnik Michnika radca prawny Piotr Rogowski powiedział PAP, że SA odmówił Michnikowi prawa do sądu. Dodał, że SA ośmieszył też tym wyrokiem niedawne oświadczenie prezesów Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego nt. słów o sędziach wypowiedzianych przez Jarosława Kaczyńskiego 13 grudnia.
Chodzi o reakcję na wypowiedź prezesa PiS, gdy odnosząc się do wyborów samorządowych, powiedział: "Fałszerstwem jest sytuacja, w której władza, gdy okazuje się, że wybory kończą się katastrofą, że ich wynik jest w gruncie rzeczy nieznany, natychmiast rozpoczyna kampanię ukrywania tego faktu, wpływa na sądy, można powiedzieć, wręcz terroryzuje sądy i to z udziałem prezydenta RP i z udziałem prezesów sądów tych najważniejszych w Polsce, i wreszcie rozpoczyna kampanię medialną przeciwko tym wszystkim, którzy mówią, że doszło do fałszerstwa". Prezesi SN, TK i NSA wyrazili "głębokie oburzenie" tymi sformułowaniami; podkreślili, że postawiono im zarzuty "terroryzowania sędziów i namawiania ich do określonego orzekania w sprawach rozpoznawanych protestów wyborczych".
Adwokat Michnika zapowiada skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, bo - jego zdaniem - SA podniósł "kłamstwo i zniesławienie do rangi dopuszczalnej krytyki".
Wyrok jest prawomocny. Na jego mocy Michnik ma zapłacić Ziemkiewiczowi 2070 zł tytułem zwrotu kosztów procesu.
jdud /sdp.pl/PAP