Sugerowanie, że coś może się wziąć z niczego, przeczy logice; jednak nauka nie może zaprowadzić nas „poza” to coś, z czego wszystko się wzięło.
07.11.2014 12:30 GOSC.PL
Od dawna fascynuję się kosmologią, chociaż moja ograniczona znajomość matematyki nie pozwala mi nadążać do końca za dysputami astrofizyków, fizyków cząstek elementarnych i innych zgłębiających początki wszechświata. Jednak fascynacja pozostaje i rozpaliła się na nowo dzięki artykułowi w „The Boston Globe Magazine” z 12 maja nt. Alana Gutha, wiodącego prym w aktualnych badaniach nad okolicznościami Wielkiego Wybuchu, tj. przyjętego wyjaśnienia na Początek Wszystkiego.
Weźcie głęboki oddech i przyjrzyjcie się temu kluczowemu fragmentowi artykułu:
„Opierając się na teoriach Einsteina i innych, Guth zauważa, że przy ekstremalnie wysokich energiach istnieją formy materii, które wywracają do góry nogami wszystko, czego nauczyliśmy się o grawitacji w liceum. Zamiast być totalną siłą przyciągania, o której uczyli nas Newton i jego spadające jabłko, grawitacja w tym przypadku jest niewiarygodnie potężną siłą odpychania. I ta antygrawitacja była tym, co zasiliło Wielki Wybuch.
Wszechświat ma ok. 13,8 mld lat i miał swój początek w skrawku materii wypełnionym antygrawitacją. Ten skrawek był ... maleńki – był jedną stumiliardową pojedynczego protonu. Ale antygrawitacja była jak magiczna różdżka, duplikująca rozmiar tego skrawka w niewyobrażalnie krótkim czasie. I przesyłała tę podwajającą siłę przez niego ze sto razy z rzędu, aż przybrał on rozmiary szklanej kulki. I to się stało w czasie bilionowego, jeśli nie trylionowego ułamka sekundy. Dla porównania, minimalna cząstka czasu, jaką przeciętny człowiek może wychwycić, to ok. jednej dziesiątej sekundy.
Składniki tego, co stanie się naszym całym widzialnym wszechświatem, były zbite w tej kulce...”.
Faktycznie trudno to ogarnąć, ale to też dobry moment, by sobie przypomnieć, że zalążek teorii Wielkiego Wybuchu zrodził się w umyśle katolickiego księdza, Georges’a Henri Josepha Èdouarda Lemaître’a, belgijskiego jezuity. Gdy Lemaître rozpoczął swoje dociekania, kosmologia była zdominowana przez model „stanu stacjonarnego” wszechświata; po badaniach Lemaître’a i innych ten model kosmologiczny został wyparty przez pojęcie rozszerzającego się wszechświata, który zaczął się Wielkim Wybuchem – czy jak to nazwał ojciec Lemaître, nieco bardziej wyszukanie, „hipotezą pierwotnego atomu” czy „Kosmicznym Jajkiem”. W moim rozumieniu, prace Alana Gutha i innych badających pierwsze mikrosekundy tego, co ludzie wiary znają jako Stworzenie, opierają się na dociekaniach Lemaître’a.
Nowa kosmologia sprawia, że możliwy jest nowy dialog między fizyką a teologią czy w szerszym ujęciu – między nauką a religią. U zarania tego, co nazywa się nowoczesną nauką, nauki ścisłe – fizyka, chemia, astronomia – były uważane (i często same siebie uważały) za wrogów objawienia i religii biblijnej. Na początku XXI wieku to się zmieniło. To nauki przyrodnicze, jak biologia ewolucyjna i genetyka, grzęzną często w intelektualnych ruchomych piaskach niedoinformowanego i nieprzemyślanego ateizmu, podczas gdy nauki ścisłe natrafiają na ograniczenia, poza które ze swoją metodologią nie wyjdą – ograniczenia, które mogą sprawić, że naukowcy i teologowie spotkają się na wspólnym gruncie.
Jeśli prace Alana Gutha zostaną potwierdzone empirycznie, pozostanie wielkie pytanie – pytanie, które sprowadzi jego naukę do takiego ograniczenia: Skąd wzięło się to pierwotne coś, ten „skrawek materii napełniony ... antygrawitacją”, który zawierał „składniki tego, co stanie się naszym całym widzialnym wszechświatem”? Sugerowanie, że coś może się wziąć z niczego, przeczy logice; jednak nauka nie może zaprowadzić nas „poza” to coś, z czego wszystko się wzięło.
I tu zaczyna się nowa – a w gruncie rzeczy stara – dyskusja. Robert Jastrow, naukowiec NASA, przewidział to dwadzieścia kilka lat temu, gdy napisał, że uczony „wspiął się na górę ignorancji, właśnie ma zdobyć najwyższy szczyt i kiedy ma już pokonać ostatnią przeszkodę, zostaje powitany przez zastępy teologów, którzy siedzieli tam od wieków”. A nad czym ci chrześcijańscy teologowie się głowili?
Nad tym, że to, co nauka nazywa Wielkim Wybuchem, było eksplozją miłości pochodzącej z głębi życia Trójcy.
George Weigel jest członkiem Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie
Tłum. Katarzyna Grygierczyk
Watykańskie Obserwatorium Astronomiczne - na zdjęciu o. Jose Funes - dyrektor obserwatorium na tle sfotografowanej przez siebie galaktyki NGC 5128 Roman Koszowski /Foto Gość
George Weigel