W związku z ogłoszonym dziś apelem Komitetu ONZ ds. Praw Dziecka, który oskarżył Stolicę Apostolską o stosowanie zasad, które rzekomo umożliwiły duchownym molestowanie dzieci, publikujemy analizę pokazującą, w jak bardzo rygorystyczny sposób rozliczane są w Kościele katolickim przestępstwa o charakterze pedofilskim.
Kościół katolicki od kilkunastu lat ma jasno wypracowane normy postępowania wobec duchownych, którzy dopuścili się przestępstwa pedofilii. Nad ich przestrzeganiem czuwa Kongregacja Nauki Wiary. Podobne procedury, uwzględniające prawodawstwo państwowe, powstają na żądanie Stolicy Apostolskiej w Kościołach lokalnych. Jednocześnie w ostatnich latach zdecydowanie się zmniejszyła skala samego zjawiska nadużyć seksualnych.
Ze szczególnym natężeniem przypadki pedofilii wśród osób duchownych wystąpiły w Stanach Zjednoczonych. Tam też najwcześniej, bo już w latach osiemdziesiątych wychodziły one na jaw. Zarówno konkretnym kapłanom, jak i ich przełożonym wytaczano procesy, w których zasądzano na rzecz ofiar ogromne odszkodowania, przekraczające dziś już 2,2 miliardy dolarów. Konieczność wypłaty tak wysokich rekompensat doprowadziła kilka diecezji do ogłoszenia bankructwa. Okazało się, że w latach 1950-2002, 4392 ze 110 tysięcy żyjących w tym czasie w USA kapłanów miało kontakty seksualne z ponad 10 tysiącami osób niepełnoletnich. Jednak mniej niż 5 procent zarzutów dotyczyło ściśle pedofilii, czyli nadużyć wobec dzieci przed okresem dojrzewania. Kardynał Bernard Law, któremu zarzucono tuszowanie tych spraw, został odwołany z funkcji arcybiskupa Bostonu, podobnie jak kilku ordynariuszy innych diecezji.
W Europie największy problem z pedofilią wśród duchowieństwa odnotowano w Irlandii, gdzie w wyjaśnianie tych kwestii włączyły się władze tego kraju, przygotowując niezależne od Kościoła raporty. W mniejszym stopniu, choć równie dotkliwie, pedofilię odnotowano w Niemczech, Austrii i Holandii, a także w Belgii (dymisja biskupa, który molestował dwóch młodych krewnych), gdzie również powstała komisja parlamentarna badająca przypadki pedofilii. Znacznie mniej liczne przypadki zanotowano w takich krajach, jak Francja, Kanada (dymisja biskupa oglądającego pornografię dziecięcą) i Australia, a wręcz pojedyncze na przykład w Polsce (na ponad 8000 w ogóle w całym kraju w 2011 roku) czy Meksyku.
Z doniesień mediów można by wnioskować, że pedofilia jest zjawiskiem niemal powszechnym wśród duchowieństwa, zaś „każdy kapłan jest winny tego, co mu się zarzuca, bez względu na to, czy zostało mu to udowodnione w sądzie”. Jakie są fakty?
Siedmiu na 10 tysięcy
Od 2001 roku watykańska Kongregacja Nauki Wiary pełni rolę trybunału, zajmującego się przestępstwami seksualnymi duchownych wobec osób poniżej osiemnastego roku życia. W lutym 2011 roku jej prefekt, kardynał William Levada, ujawnił, że dotychczas wpłynęło do niej ponad 4000 oskarżeń. Ówczesny promotor sprawiedliwości (prokurator) w Kongregacji, prałat Charles Scicluna precyzował jednak, że nie wszystkie one dotyczą pedofilii. Na około 3000 oskarżeń, jakie zgłoszono Kongregacji w latach 2001-2010 „w 60 procentach przypadków chodzi najczęściej o akty efebofilii, czyli związane z pociągiem seksualnym do dorastających tej samej płci, kolejne 30 procent dotyczy stosunków heteroseksualnych, a 10 procent aktów prawdziwej pedofilii, to jest spowodowanych pociągiem płciowym do niedojrzałych dzieci”. Przypadków księży oskarżonych o pedofilię było zatem około 300 w ciągu dziewięciu lat.
Jak mają się te dane do ogólnej liczby księży na całym świecie? W 2009 roku było ich 410 tysięcy. Wynikałoby z tego, że pedofilii dopuszcza się 0,07 procenta katolickich duchownych (czyli siedmiu na 10 tysięcy kapłanów). Faktycznie jednak trzeba ten ułamek procenta jeszcze zmniejszyć, biorąc pod uwagę, że przypadki rozpatrywane w Kongregacji dotyczyły – jak informował ksiądz Scicluna – „przestępstw popełnionych w ciągu pięćdziesięciu minionych lat”. Należy go więc wyliczać od ogólnej liczby wszystkich duchownych katolickich żyjących w ostatnim półwieczu, których przecież było znacznie więcej niż wspomniane 410 tysięcy – wielu z nich już nie żyje i nie obejmują ich dzisiejsze statystyki.