Polski episkopat przesłał rządowi uwagi, dotyczące projektu przekształcenia Funduszu Kościelnego. Według biskupów, nie powinien on być kierowany do dalszych prac. Tymczasem publicysta „Rzeczpospolitej” Tomasz Krzyżak uważa, że stanowisko Kościoła w tej sprawie i tak jest zbyt łagodne.
Episkopat zwraca uwagę, że – zgodnie z konkordatem – zmiany, wpływające na funkcjonowanie Kościoła, powinny zostać poprzedzone umową z rządem. Jak dotąd, uzgodniona jest wysokość odpisu (0,5 proc.). Nieuzgodnione są np. kwestie wyceny ilości gruntów, które Kościół odzyskał od państwa, zbyt niskich kwot dofinansowania w okresie przejściowym czy pokrywania przez Kościół ubezpieczeń zdrowotnych kleryków. Biskupi zauważają, że studenci są zwolnieni z opłacania podobnych składek. Nie zgadzają się oni także na obowiązkowe sporządzenie listy osób, których składki były finansowane z Funduszu. Episkopat uważa, że powinien to zrobić ZUS.
Niektórzy obserwatorzy życia publicznego uważają, że rząd przeciąga sprawę, stwarzając wrażenie, że na przeszkodzie stoi rzekoma pazerność Kościoła. Tymczasem, jak pisze w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” Tomasz Krzyżak, stanowisko biskupów w tej sprawie i tak jest zbyt łagodne. – Biskupi zbyt łatwo odpuścili – ocenia, podkreślając, że „tylko 1 proc. odpis podatkowy zagwarantowałby Kościołowi to, co rzeczywiście mu się należy z tytułu likwidacji Funduszu Kościelnego”.
Krzyżak powołuje się przy tym na raport ks. prof. Dariusza Walencika, opisujący dokładnie stan posiadania polskiego Kościoła od 1918 r., dobra zagrabione Kościołowi po II wojnie światowej oraz ich częściową rewindykacji po roku 1989 r. Wykazuje on, że Kościołowi wciąż jeszcze nie zwrócono 65 tys. ha ziemi. („Gość Niedzielny” opublikował już szerokie omówienie tego raportu.)
Tymczasem bardziej krytycznie do przekształcenia Funduszu Kościelnego nastawione są inne wyznania. Najbardziej protestuje Kościół Prawosławny, który nie zgadza się w ogóle na zastąpienie Funduszu odpisem podatkowym.
Przeczytaj też: Ułomna propozycja
jdud /rp.pl