Adopcja duchowa parlamentarzystów? Jasne, ale najpierw dostrzec w nich braci i siostry.
02.05.2013 10:48 GOSC.PL
Warszawscy wierni, wzorując się na niemieckim pomyśle adopcji kardynałów na czas konklawe (i chyba też poruszeni skutecznością tamtej akcji) postanowili przenieść ideę na nasz rodzimy grunt i adoptować… posłów. Pomysł rewelacyjny. Bo apolityczny. Adopcja ma dotyczyć wszystkich parlamentarzystów, niezależnie od partii i będzie polegała na codziennej modlitwie dziesiątka różańca i Pod Twoja obronę, aż do końca trwania kadencji sejmu.
Przeciwko akcji warszawskich wiernych już protestują niektórzy posłowie Ruchu Palikota, m.in. Marek Poznański. Jego zdaniem „duchowa adopcja to polityczny happening, który dzieli, zamiast łączyć”. Trudno jednak znaleźć uzasadnienie tych słów. Bo jeśli poseł jest wierzący, to modlitwa ma dla niego szczególną wartość i chyba powinien być za nią wdzięczny. Jeśli natomiast wierzący nie jest - nie powinien zbyt mocno się nią przejmować – przecież skoro Boga nie ma, to i modlitwa to zwykłe, nic nie znaczące gusła.
Dobrze by było, żeby umożliwić udział w akcji wszystkim chętnym Polakom. Nie po to, żeby komuś zrobić na złość. Nie po to, żeby z triumfem pomyśleć: "jestem od nich lepszy". Po to, aby spojrzeć na parlamentarzystów jak na ludzi, którzy podejmując decyzje wielkiej wagi, są też obarczeni szczególnie intensywną walką duchową. Po to, żeby wyprosić u Boga, abyśmy umieli dostrzegać i przyjmować Jego łaskę i błogosławieństwo. Wszyscy. I wszyscy doświadczyli Jego miłości. Niemożliwe? Możliwe.
My nie musimy wiele: dziesiątka różańca, Pod Twoją obronę i dobra wola, żeby w konkretnym parlamentarzyści dostrzec brata lub siostrę. Reszta należy Boga. Wszechmogącego.
Przeczytaj też:
Wojciech Teister