Jakąkolwiek decyzję podejmą polscy prokuratorzy w sprawie katastrofy smoleńskiej, będzie to zła decyzja. - Nie zazdroszczę im - stwierdził adwokat Piotr Schramm. Skąd to się wzięło? Stąd, że nie było żadnego działania ze strony polskiej, które od strony prawnej wyprzedzałoby działania strony rosyjskiej - uważa prawnik.
Pytany, czy postępowanie prokuratury rosyjskiej będzie zmierzać do tego do umorzenia postępowanie w sprawie katastrofy smoleńskiej, mec. Schramm stwierdził, że w świetle obu kodeksów postępowania karnego: polskiego i rosyjskiego, postępowanie podlega bezwzględnie umorzeniu, jeżeli miałoby być prowadzone przeciwko osobie, która nie żyje. - Jeśliby więc Rosjanie przyjęli wyłączną winę polskich pilotów, konkluzja byłaby tylko jedna – ocenił.
Dodał, że zajmujący się sprawą Komitet Śledczy, czyli szczególne ciało przy prokuraturze rosyjskiej, powołane do prowadzenia postępowań najbardziej istotnych z punktu widzenia interesów Federacji Rosyjskiej, nie wydaje innych decyzji niż te "jedynie słuszne". - Śmiem powiedzieć, że najpierw stawia ono pewną tezę, a potem do niej dochodzi. Myślę, że gdybyśmy nazajutrz po 10 kwietnia 2010 roku, nie mając żadnej wiedzy co do okoliczności katastrofy, zadali sobie pytanie, jaki będzie koniec postępowania prowadzonego przez prokuraturę rosyjską i Komitet Śledczy FR, to śmiało moglibyśmy powiedzieć, że jego konkluzją będzie wina polskich pilotów i że postępowanie zostanie umorzone – uważa adwokat, dodając, że zażalenia na taką decyzję nie miałby szans powodzenia.
- Przypomnę tylko, że gdy podczas pierwszego przesłuchania na potrzeby rosyjskiego śledztwa kontrolerzy zeznali coś niezręcznego, coś, co mogłoby rzucić światło na przebieg lądowania, zaraz potem strona rosyjska poinformowała, że pojawiły się kłopoty formalne związane ze sposobem przeprowadzenia przesłuchania, i że musiano powtórzyć przesłuchanie - drugim razem przesłuchano kontrolerów już "prawidłowo" - przypomniał prawnik.
Mec. Schramm surowo ocenił polską strategię prawną, przyjętą w sprawie smoleńskiej. - W nocy z 10 na 11 kwietnia, gdy podejmowano rozmowy co do sposobu wyjaśnienia przyczyn katastrofy, nie było żadnego działania ze strony polskiej, które od strony prawnej wyprzedzałoby działania strony rosyjskiej. Rosjanie zaproponowali nam wówczas nie całą konwencję chicagowską, tylko jej załącznik 13 - feralny, bo niepozwalający odwoływać się do Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO). A myśmy ten załącznik przyjęli, nie mając kompletnie pojęcia, co przyjmujemy. Jednocześnie strona rosyjska przemilczała kwestię polsko-rosyjskiego porozumienia z 1993 r. dotyczącego lotnictwa wojskowego, bo ono akurat dawałoby nam podstawy do złożenia odwołania. Przedłożono nam za to do podpisania porozumienie, na podstawie którego wrak ma przybywać na terytorium Federacji Rosyjskiej do zakończenia postępowania sądowego. Nie chodzi mi tu o słowa krytyki, bo tych padło już bardzo wiele, chcę tylko powiedzieć, że nic się nie dzieje bez przyczyny. W Rosji, natychmiast po katastrofie, zebrali się specjaliści, których zadaniem było przewidzieć konsekwencje prawne poszczególnych działań, z naszej strony absolutnie tego zabrakło. I to był największy błąd, jaki popełniliśmy – podsumował.
Pytany, co będzie, jeśli postępowanie polskiej prokuratury wojskowej zakończy się postawieniem zarzutów kontrolerom w Smoleńsku i czy to mogłoby wstrzymać wydanie wraku, mec. Schramm odparł, że to możliwe, ponieważ Rosjanie, nie wiedząc dziś do końca, co zrobi polska prokuratura, wcale nie zamierzają kończyć swojego postępowania. - Komunikat, że ewidentnie winni są polscy piloci, poszedł w świat już dwa lata temu, więc jaki interes miałaby mieć strona rosyjska w tym, by zakończyć postępowanie i przekazać nam wrak samolotu? Prawdopodobnie będzie spokojnie czekać do momentu, aż nie zobaczy, jak zakończy swoje postępowanie polska prokuratura wojskowa.
- Czy to nie błędne koło? - pytał dziennikarz PAP.
- Oczywiście, że tak. Dzisiaj polska prokuratura nie zakończy postępowania, bo nie ma wyników badań, czy we wraku był trotyl, czy go nie było, potem strony będą zapoznawać się z wynikami tych badań, co potrwać może kolejne kilka miesięcy i – jak należy przypuszczać - zakończy się wnioskami pełnomocników stron o powołanie nowych biegłych. A na końcu, który z prokuratorów będzie miał odwagę zakończyć postępowanie bez kluczowego dowodu w sprawie, czyli bez samego wraku? Być może znajdzie się ktoś taki, ale na pewno takie ustalenia zostaną natychmiast zakwestionowane – stwierdziła adwokat.
Przyznał, że każda nowa hipoteza o przyczynach katastrofy odsuwa nas jeszcze bardziej od zakończenia postępowania, jednak z drugiej strony trudno takich tez nie stawiać. - Przyznam jednak, że sam zacząłem zastanawiać się na tym, czy nie lepiej jest prowadzić nieustająco postępowania, niż postawić mocne tezy (np. zarzuty kontrolerom lotniska), których i tak nie będzie można wyegzekwować - zauważył.
Opisał tez możliwy ciąg dalszy takiej sytuacji. Otóż polska prokuratura może postawić kntrolerom zarzuty, ale umowa polsko-rosyjska z 16 września 1996 r. nie przewiduje możliwości ich ekstradycji do Polski Można byłoby ich zaocznie sądzić w Polsce i skazać. Nie byłoby wtedy możliwości wykonania tego wyroku, ale otworzyłoby to rodzinom ofiar katastrofy drogę do dochodzenia zadośćuczynienia. Takie zadośćuczynienie zasądziłby najprawdopodobniej polski sąd, a art. 52 umowy z 1996 r. dawałby podstawę do uznania takiego wyroku przez stronę rosyjską i wykonania egzekucji komorniczej na terenie Federacji Rosyjskiej. - Oczywiście abstrahuję od skuteczności takiej egzekucji wobec kontrolerów lotu – stwierdził zakończył mec. Schramm.
- Nie zazdroszczę polskim prokuratorom. Można sobie wyobrazić, że mogliby nie czekać na zwrot wraku, tak jak nie musiała na niego czekać komisja Millera. Pojawia się jednak pytanie, czy w ogóle będzie można wówczas mówić o odpowiedzialności kogokolwiek po stronie rosyjskiej. Bo jeśli nie, to pozostanie jedynie teza o odpowiedzialności polskich pilotów. Dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby polscy prokuratorzy podejmowali działania, które nie będą zmierzały do szybkiego zakończenia postępowania. W tej sprawie każda decyzja jest zła, a zwłaszcza taka, która będzie kończyć postępowanie – podsumował.
jdud /PAP