Niemcy nakręcili serial o dylematach moralnych żołnierzy Wehrmachtu, w którym polscy partyzanci przedstawieni są jako antysemickie bandy rozbójników.
22.03.2013 16:24 GOSC.PL
Oto jest: po długim oczekiwaniu niemieckiej publiki państwowa telewizja ZDF pokazała trzyodcinkowy serial „Unsere Mütter, unsere Väter” („Nasze matki, nasi ojcowie”). Film ukazuje losy piątki przyjaciół, Niemców i Niemek, podczas II wojny światowej. Niektórzy z nich trafiają na front wschodni, jeden z mężczyzn jako Żyd - do obozu koncentracyjnego. Ich podejście do reżimu jest różne, jednak żaden z głównych bohaterów nie jest zdeklarowanym nazistą: jeśli już popierają rządy Hitlera, to z ogólnego poczucia patriotyzmu. Niektóre drugo- bądź trzecioplanowe postaci to sadyści i psychopaci, ale przekonanego narodowego socjalisty się tam nie uświadczy. Ostatni odcinek obejrzało ponad 7,5 mln widzów, czyli co czwarta osoba zasiadająca w tym czasie przed telewizorem.
Pomysł na przedstawienie różnych postaw wobec totalitaryzmu i okropności wojny, a także tego, jak zmienia ona człowieka, jest sam w sobie bardzo dobry. Niestety, twórcy utworu woleli przedstawić swoich bohaterów jako ofiary – fizyczne, psychiczne, moralne – zawieruchy, niż ludzi z krwi i kości. Dziś, gdy raptem 2 proc. młodych Niemców uważa, że akurat członkowie ich rodzin głosowali na NSDAP i później pochwalali politykę Hitlera, dobrze byłoby jednak im przypomnieć, że wręcz do upadku Berlina reżim miał bardzo wielu zwolenników, którzy chętnie oddawali życie za Wodza. Niemieccy historycy są dziś wręcz zgodni, że gdyby nie II wojna światowa, Hitler byłby dziś uważany za dobrego przywódcę, choć nieco kontrowersyjnego.
Jednak największe świństwo, jakiego dopuścili się twórcy filmu, polega na fałszowaniu historii Armii Krajowej. Występuje ona w jednym epizodzie: gdy jeden z bohaterów, Żyd Victor ucieka z transportu do kacetu, wraz z Polką trafia do oddziału partyzanckiego. AK-owcy (mówiący po niemiecku z rosyjskim akcentem) pytają się, czy nie są Żydami: gdy Victor stwierdza, że jest Niemcem, żołnierze pozwalają mu dołączyć do grupy. Składa się z chamów, prostaków i pospolitych przestępców, którym po walkach z Niemcami zależy przede wszystkim na łupach w postaci złotych zębów i zegarków – jeden z partyzantów nosi nawet dwa na ręku. Gdy po pewnym czasie okazuje się, że Victor jest jednak Żydem, dowódca oddziału litościwie nie zabija go ani nie donosi na niego Niemcom, jednak każe opuścić oddział.
Przedstawienie AK-owców jako bandyckich antysemitów zbiera za Odrą plony. Krótki rzut oka na internetowe dyskusje poświęcone serialowi ukazują, że widzowie gładko łykają tę tezę: tak było. Bo rzeczywiście, trudno zaprzeczyć, iż także wśród żołnierzy Armii Krajowej byli antysemici, i że zdarzało się, iż Żydzi ponosili śmierć z ich ręki – jednak były to incydenty i trudno czynić z nich regułę. Gdy niezaznajomiony z historią Niemiec styka się po raz pierwszy w życiu z tą tematyką i od razu maluje mu się polskie Podziemie w tak ciemnych barwach, przyjmuje te twierdzenia za prawdę. Tym bardziej, że jest to wygodne: okazuje się bowiem, że nie tylko „nasze matki i nasi ojcowie” byli antysemitami, zobaczcie, Polacy wcale nie byli lepsi.
I być może właśnie o to chodzi. Od pewnego czasu obserwuję w niemieckiej kulturze i mediach niepokojące zjawisko nie tyle umniejszania winy własnych przodków, co powolnego spychania jej na Polaków. Ów pełzający rewizjonizm historyczny wyraża się m.in. w tym, że, jak podaje MSZ, w latach 2010-2011 sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne” pojawiło się w niemieckich mediach kilkanaście razy. Tymczasem jest oczywiste, że Auschwitz czy Majdanek były tak polskie, jak gwałty Czerwonoarmistów na niemieckich kobietach w Berlinie były gwałtami niemieckimi.
Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że notoryczne wypominanie Niemcom zbrodni ich przodków jest nie na miejscu: cóż oni winni, urodzeni kilkadziesiąt lat później. Dziś jednak coraz częściej odnoszę wrażenie, że aby dbać o dobre imię naszych przodków, musimy dawać im do zrozumienia, że pamiętamy o zbrodniach ich ojców i matek (choć coraz częściej pradziadków i prababek). Szczególnie, gdy niemieccy medialno-kulturowi macherzy głoszą oszczerstwa na temat polskich bohaterów.
Stefan Sękowski