Nowy numer 18/2024 Archiwum

Praca nad ciemnym ludem

Homodziałacz gardzi Wałęsą i społeczeństwem. Jemu wolno.

Łaska Salonu na pstrym koniu jeździ. Jak bardzo on pstry, znakomicie pokazuje przykład Lecha Wałęsy. „Wiodące media”, w zależności od zamówienia, przerzucają się od nienawiści do byłego prezydenta, do uwielbienia dla niego, a za nimi, jak za panią matką, poglądy na jego temat zmienia społeczeństwo. Wałęsa dla polskich speców od urabiania opinii przez lata był synonimem najgorszego wstecznika, głównego hamulcowego i prymitywa, wyniesionego na nienależny mu tron. Potem, gdy Wałęsa zaatakował Radio Maryja, a jego dyrektora w szczególności (po prawdzie nie byli sobie dłużni), z dnia na dzień stał się narodową dumą i wartością chronioną. Gdy zaś okazał się wrogiem lustracji, nic nie stało na przeszkodzie, żeby zasiadł na majestacie w całym blasku lewicowej słuszności. Nagle z telewizorów popłynęły zachwyty pod adresem eksprezydenta, wypłukując z głów odbiorców pamięć o wszystkich jego wadach i błędach.

Z mieszaniną rozbawienia i irytacji obserwowałem to w skali mikro u znajomego, który przy każdym spotkaniu częstował mnie dawką wściekłych komentarzy, jaki ten Wałęsa głupi. A potem nagle przestał, żeby po niedługim czasie zacząć dostrzegać „dobre strony Wałęsy”.

Ale Wałęsa jest nieprzewidywalny i znów zagroził własnym notowaniom.

Nie mógłby zrobić gorszej rzeczy niż powiedzieć coś krytycznego o promocji homoseksualizmu. Bożek Gej to przecież największa świętość cywilizowanego świata. To najświętsza ze świętych krów, obowiązkowo pozytywny bohater seriali, zawsze prześladowany, lecz nieulękły. Mądry i dobry, szlachetny i przystojny.

A że Wałęsa ma w zwyczaju mówić to co myśli, a nieraz nawet więcej – powiedział, że  w polskim sejmie homoseksualiści powinni siedzieć w ostatniej ławie sali plenarnej, a najlepiej za murem. Wielkie to szczęście dla homolobby, że to powiedział, bo jest się czego przyczepić i jazgotem świeckiego oburzenia odwrócić uwagę od istoty słów Wałęsy. A istotą był stanowczy sprzeciw wobec narzucania większości tego, co chce mniejszość.

I się zaczęło. Ekrany i łamy zapełniły się „autorytetami” w rodzaju Roberta Biedronia czy Krystiana Legierskiego. Ten ostatni powiedział w „Rzeczpospolitej” o Wałęsie: „Jego kompetencje intelektualne wydają się nie pozwalać mu na to, by sprostać zmianom społecznym”. Gejowski działacz przyznał też, że wielu Polaków zgodzi się z Wałęsą. „Trudno, taki mamy poziom społecznej świadomości i pracujemy nad tym, żeby go zmienić” – powiedział.

No właśnie. Krystian Legierski z kolegami „pracują” nad „poziomem społecznej świadomości”. Jasny z tego wniosek, że społeczeństwo wtedy będzie miało właściwy poziom świadomości, gdy dorówna temu, który ma Legierski. Bo na razie społeczeństwo jest niedojrzałe, co rozmówca „Rzepy” jasno stwierdził: „Wałęsa pokazuje światu, że nasz kraj nie pojął jeszcze podstawowych zasad demokracji, że społeczeństwo jeszcze nie dojrzało do tego, aby o pewnych sprawach dyskutować”.

Tak więc być może Lech Wałęsa powróci do ciemnogrodu, czyli do społeczeństwa. Chyba że jeszcze jest Salonowi potrzebny. To mu na razie wybaczą.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka