Film Zaorskiego pokazuje gehennę polskich zesłańców. To nie tylko historia jednej rodziny, ale losy całego pokolenia.
Bezpośrednio po najeździe Armii Czerwonej na Polskę rozpoczęła się gehenna mieszkańców zajętych przez nią terenów. „Syberiada polska” Zaorskiego to nie tylko historia rodziny Dolinów z Czerwonego Jaru na Podolu, ale także innych ofiar sowieckich represji. Wywożono również Białorusinów i Ukraińców, ale Polacy stanowili wśród nich przeważającą większość. Dolinowie padli ofiarą jednej z czterech wielkich fal deportacji w 1940 roku. Początek filmu znakomicie pokazuje strach i niepewność, w jakiej żyje rodzina pod ciśnieniem coraz bardziej dotkliwych sowieckich porządków. Aż do przerażających wydarzeń nocy z 9 na 10 lutego. W krótkich, dynamicznie montowanych scenach reżyser pokazuje bezwzględność sowieckich oprawców, którzy nad ranem wtargnęli do domu Dolinów, by wywieźć ich w nieznane. Podobnie jak inne rodziny, a według oficjalnych danych, w tym dniu wywieziono 139 794 osoby, Dolinowie pozostawiają dorobek całego życia. Ale to tylko brutalna zapowiedź trwającego przez lata horroru, który dopiero ich czeka. Długie oczekiwanie na pociąg w potwornym mrozie i podróż do nieznanego miejsca przeznaczenia, którym okazuje się obóz w Kalucze. Zesłańcy z Czerwonego Jaru, czyli spiecpieriesielency-osadniki, jak nazywały ich władze, trafili do jednej ze 115 osad specjalnych, zwanych spiecposiołkami, znajdujących się pod bezpośrednią kontrolą NKWD. Większość akcji filmu rozgrywa się właśnie w takim obozie, natomiast realia tragicznej wielodniowej podróży w straszliwych warunkach film przedstawia skrótowo, również w retrospekcji. Panami życia i śmierci zesłańców w obozie są dwaj enkawudziści, Sawin i Barabanow.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz