We Włoszech ukazała się kolejna książka Ali Agcy o zamachu na papieża.
01.02.2013 14:05 GOSC.PL
We włoskim wydawnictwo Chiarelettere ukazała się kolejna książka Ali Agcy pod tytułem „Obiecali mi niebo”. Twierdzi w niej, że rozkaz zabicia papieża otrzymał od ajatollaha Chomeiniego. Miał się podjąć zamachu z pobudek religijnych, aby zostać islamskim męczennikiem.
Jakie są fakty w tej sprawie? Z wyjaśnień składanych przez Agcę w trakcie śledztwa w 1982 r. wynika, że w marcu 1980 r. przybył do Teheranu, gdzie przebywał ok. miesiąca. Towarzyszył mu Teslim Tore, terrorysta związany z lewacką organizacją Dev-Sol. W 1979 r. Tore został oskarżony przez turecką prokuraturę wojskową o szpiegostwo na rzecz Bułgarii, uciekł z Turcji i ukrywał się w Damaszku. Wiosną 1980 r. Tore oraz Agca dotarli do Teheranu dzięki pomocy komunistycznych bojówek partii Tudeh, wówczas już zdelegalizowanej. Na miejscu Agca został skontaktowany z oficerem wywiadu KGB Władimirem Kuzyczkinem, pracującym pod dyplomatycznym przykryciem w ambasadzie Związku Sowieckiego. W trakcie spotkań z Kuzyczkinem, miał ustalać szczegóły zamachu na Chomeiniego.
Wszystko to działo się w okresie napięcia związanego z okupacją ambasady USA w Teheranie przez radykalnych islamistów. Celem zamachu, albo stworzenia wrażenia, że jest przygotowywany na zlecenie CIA, miało być pogłębienie konfliktu między USA, a Iranem oraz odwrócenie uwagi świata islamskiego od sowieckiej interwencji w Afganistanie. Ponieważ w kwietniu 1980 r. miała miejsce nieudana próba odbicia zakładników przez amerykańskich komandosów, a w Teheranie zrobiło się wyjątkowo niebezpiecznie, plan ataku na Chomeiniego został odłożony. Kuzyczkin polecił Agcy, aby pojechał do Sofii, gdzie miał się dowiedzieć o „najważniejszym zleceniu swego życia”.
Tyle o wątku irańskim mówią dokumenty oraz listy Agcy, które jeszcze niedawno w tej sprawie wysyłał do sędziego Imposimato. Agca nigdy wcześniej nie wspominał o tym, aby kiedykolwiek spotkał się z Chomeinim. Nigdy w trakcie śledztwa nie mówił o religijnym motywie swego czynu. Dopiero w trakcie drugiego procesu rzymskiego, kiedy ustawicznie kłamał i mylił tropy, zaczął opowiadać o tym, że jest Mesjaszem i wysłannikiem Opatrzności. Trudno więc jego obecne wypowiedzi potraktować inaczej, aniżeli kolejną próbę zamazywania prawdy o zleceniodawcach zamachu. Interesujące w tym wszystkim jest jedynie pytanie, dlaczego po długim milczeniu znów zdecydował się kłamać.
Andrzej Grajewski