Przeprosiny polegające na podtrzymaniu stanowiska, tolerancja polegająca na nietolerancji, szacunek dla wielokulturowości polegający na usuwaniu ludzi o wyrazistych przekonaniach.
14.12.2012 12:17 GOSC.PL
Jeden z naszych czytelników otrzymał z ambasady szwajcarskiej list w odpowiedzi na wyrazy oburzenia, jakie skierował w związku ze skandalicznym potraktowaniem s. Zuzanny Filipczak w szwajcarskiej szkole (Przeczytaj Ambasada Szwajcarii tłumaczy incydent z zakonnicą)
„Kanton Genewa ściśle trzyma się zasady neutralności religijnej, według której zachowany jest rozdział między państwem a religią (laicyzm)” – czytamy.
Jak widać na tym przykładzie, „neutralność religijna” nic nie znaczy, bo może znaczyć wszystko. W jednym kraju oznacza to, że państwo nie miesza się do praktyk religijnych obywateli lecz je ułatwia, w innym że się nie miesza – i utrudnia. W jednym religijność obywateli jest wartością i powodem do dumy, w innym – rzeczywistością wypieraną wstydliwie ze świadomości społecznej. W jednym kraju wolno organizować religię w szkole, w innym nie wolno nawet krzyżyka na szyi nosić. Jedni mogą powiedzieć „jesteśmy neutralni, więc nie przeszkadzamy”, inni „jesteśmy neutralni, więc wynocha”.
Szwajcarzy mówią „wynocha” i robią z tego cnotę. O czym, jak nie o tym, ma świadczyć stwierdzenie, że „ostatnio muzułmańska nauczycielka z Genewy została zwolniona z pracy, ponieważ obstawała przy noszeniu na głowie chusty podczas zajęć lekcyjnych”? I to ma być powód do dumy? Że wywalili z pracy kobietę, która miała dość charakteru, żeby nie zdradzić swoich przekonań? To sposób na pozbycie się najwartościowszych obywateli, a nie na osiągnięcie ideału tolerancji. Gdyby ta pani wbrew woli rodziców prowadziła nawracanie na islam, to co innego. Ale chyba tego jej nie zarzucono?
Tak wygląda postchrześcijańska Europa: promocja nijakości nade wszystko. „Niech wszyscy czują się u nas dobrze” oznacza tu: „pozbądźcie się tego, co świadczy o tym, kim jesteście”. To wychowywanie społeczeństwa mdłego i pozbawionego wyrazu, którego jedyną cechą ma być brak cech.
O tej nijakości świadczą także owe „przeprosiny” dyrektora, jakie skierował do urszulanki z Polski. I co z tego, że mu przykro, skoro nic z tego nie wynika? Jeśli naprawdę przepraszam, to mówię jednocześnie: „zawiniłem, poprawię się naprawię błąd”. A dyrektor szwajcarskiej szkoły powiedział de facto: „przykro mi, że dałem pani w twarz, ale takie są u nas przepisy – i jestem z nich dumny”.
Teraz czytamy, że „Szwajcaria pozostaje wierna swojej długiej tradycji dialogu międzykulturowego i tolerancji”. Cóż, w czasach, gdy polski król ogłaszał, że nie jest królem polskich sumień, Kalwin tracił na stosie Michała Serveta za kwestionowanie doktryny o Trójcy i odzierał z ozdób genewskie kościoły. Dziś Genewa ludzi nie pali, ale wyrzuca tych, co wyglądają na wierzących. W imię szacunku dla różnorodności odrzuca różnorodność. I wyobraża sobie, że jest wzorcem tolerancji.
Franciszek Kucharczak