Nowy numer 17/2024 Archiwum

Han, hon, hen?

Szwedzcy czciciele zasady: "gdyby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem" wprowadzili bezpłciowy zaimek dla określenia człowieka. Na szczęście to nie wąsy konstytuują dziadka.

Szwedzi, nie od dziś słyną z postępowości. Postępują zatem nieustannie w stronę stworzenia idealnego prototypu człowieka bezpłciowego, który za nic ma sobie stereotypy tkwiące w mózgownicach gminu, zamieszkującego konserwatywne ciemnogrody. Kolejnym krokiem do konstrukcji jednostki ludzkiej w pełni wyemancypowanej było wprowadzenie na początku tego roku do oficjalnego języka szwedzkiego zaimka „hen”, który ma oznaczać neutralność płciową. Wyszedł w ten sposób język szwedzki z ciasnego getta seksistowskich i szowinistycznych dialektów, które bez litości zmuszały nieokreślone jednostki ludzkie do przybierania gramatycznej formy męskiej lub żeńskiej. Vive la liberté!

Pomimo jednak dziejowego osiągnięcia, wciąż na szwedzkiej ziemi zdarzają się przykłady zaściankowego myślenia. Ot, choćby katalogi międzynarodowej sieci sklepów z zabawkami, które przedstawiały dziewczynki bawiące się lalkami i chłopców organizujących wyścigi samochodzików. Rzecz się działa przed kilku laty i koncern otrzymał oficjalne upomnienie od krajowej agencji stojącej na straży przestrzegania praw chroniących przed stereotypizacją płci.

W tym roku zabawkarze już się nawrócili i w najnowszym wydaniu katalogu chłopczyk czesze lalkę, a dziewczynka strzela z pistoletu. Uff, to już krok do przodu. Wierzę jednak, że i w tym roku państwowi strażnicy destereotypizacji staną na wysokości zadania i w ogóle zabronią prezentowania dzieci z jakimikolwiek zabawkami. Bo przecież nie można wciskać w ręce dziewczynki broni. Grozi to wykreowaniem nowego, niezwykle niebezpiecznego stereotypu. I już za kilka lat biedni Szwedzi mogą żyć w mentalnym przekonaniu, że plastikowy pistolecik determinuje role społeczne kobiet. Trzeba zatem ukrócić te haniebne praktyki i zabrać dzieciom zabawki, bo lepiej zapobiegać niż leczyć.

Urzędnicy spod znaku trzech koron wydają się być czcicielami zasady: "gdyby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem". Problem w tym, że wąsy nie wystarczą. Przez wieki w wędrownych cyrkach pokazywano gawiedzi babę z wąsami i nikomu nie przychodziło do głowy, że to chłop. Bo to nie wąsy konstytuują dziadka. Dziadka konstytuuje natura. A ta, wredna baba (natura - rodzaj żeński) nikogo nie pyta o zdanie. I jak dotąd, żaden prorok ponowoczesności nie podał jej do sądu. Obawiam się, że nawet gdyby to zrobił, nie miałby szans na wygraną. I na pewno nie zmusiłby jej do zmiany postępowania.

Zamiast spotkać się z naturą na sali sądowej, wolą obchodzić jej wyroki szerokim łukiem, zmieniać konstrukcje językowe i przez to zmieniać myślenie. A rzeczywistość jaka była, taka pozostanie. Jaki koń jest każdy widzi. I żadna, absurdalna ekwilibrystyka gramatyczna tego nie zmieni.

Przeczytaj także: Lala dla chłopaka, spluwa dla dziewczyny.

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera