Jest takie środowisko, które panicznie boi się argumentu. Więc fałszuje fakty i wyzywa od homofobów. Także tych, którzy o gejów sie troszczą.
04.10.2012 13:35 GOSC.PL
Na Podkarpaciu zawrzało, gdy pewna nauczycielka z gimnazjum w Wiązownicy ośmieliła się nie zgodzić z politycznie poprawną tezą, że homoseksualizm jest cacy, a jedyna droga do uszczęśliwienia homoseksualisty to znalezienie mu partnera i umożliwienie prawnej legalizacji ich związku. Najlepiej w pakiecie z prawem do adopcji dzieci i etykietką „normalne małżeństwo”.
Pani Elżbieta Haśko – bo o niej mowa – napisała na swoim fejsbukowym profilu, że homoseksualizm można leczyć. Co więcej napisała to z troski o uczniów, którzy mogą borykać się z takimi problemami. A swoją tezę podparła literaturą i opiniami psychoterapeutów.
Na to oburzyli się członkowie stojącej na straży homodoktryny Nie-świętej Inkwizycji. Nagłośnili sprawę na łamach niezawodnej w takich wypadkach „Gazety Wyborczej”. Skierowali też skargę do rzeszowskiego Kuratorium Oświaty. Na zażalenie odpowiedział tamtejszy kurator Jacek Wojtas.
- Absolutnie nauczyciel nie powinien prezentować na lekcjach swoich poglądów, szczególnie tak ortodoksyjnych. Żyjemy w wolnym kraju, a homoseksualizm w Polsce nie jest zakazany” - stwierdził.
Dobrze by było, gdyby kurator również zainteresował się tematem od naukowej strony.
Polecić mu można m. in. publikację naukową na temat leczenia homoseksualizmu "Wstyd i utrata przywiązania. Praktyczne zastosowanie terapii reparatywnej". Autorem jest dr Joseph Nicolosi, dyrektor Kliniki św. Tomasza z Akwinu w Encino w Kalifornii, który od 25 lat skutecznie prowadzi terapię ukierunkowaną na zmianę tożsamości płciowej. Przyczyną zaburzeń orientacji seksualnej zdaniem doktora (i nie tylko jego) mogą być traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa, utrata więzi z rodzicami i brak poczucia bezpieczeństwa. Profesor wykazuje, że na ukształtowanie sfery seksualnych predyspozycji bez wątpienia mają wpływ czynniki genetyczne i hormonalne. Nie są one jednak determinujące.
Ciekawostką jest to, że przed rokiem Nicolosi miał wygłosić na ten temat konferencję na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu. Niestety, wskutek głośnych wrzasków organizacji gejowskich i "Wyborczej" wydarzenie nie doszło do skutku. Zarzucono, że terapeuta plecie bzdury. To oczywiście poważny zarzut. Można go jednak było wykazać w pokonferencyjnej dyskusji. Na argumenty. Tyle, że tych aktywiści spod tęczowej flagi nie mają. Dlatego nie dopuszczono do wykładu.
Wróćmy jednak do kuratora. Jego zdaniem pedagog nie ma prawa wypowiadać publicznie swoich prywatnych opinii. Rzecz w tym, że poglądy Elżbiety Haśko nie są tylko jej prywatnymi poglądami. Są podparte literaturą i opiniami fachowców (m. in. dr. J. Nicolosiego i dr E. Galińskiej). Ale pan Wojtas wyjaśnia, dlaczego zabrania publikacji wspomnianych: bo są zbyt ortodoksyjne.
Ma kurator rację, że homoseksualizm w Polsce nie jest zakazany. Ale nie jest też nakazany. A nauczycielka nikomu homoseksualizmu nie zakazuje. Pokazuje jedynie alternatywę, zresztą dobrą - jak wykazują przytoczone wcześniej badania. Zaznacza przy tym, że jeśli ktoś sam tego nie chce, to leczyć się nie będzie i już.
Niestety można odnieść wrażenie, że jakiekolwiek odstępstwo od wizji świata „geje-są-cacy” będzie surowo ukarane. Przez publicystów „Gazety”. I organizacje promujące homoseksualizm. Pierwszy etap? Piętno homofoba. Pokazuje to choćby tytuł tekstu w dzienniku: „Gimnazjalne lekcje z homofobią”. Rzecz w tym, że nikt do nienawiści nikogo nie nawoływał. Jeśli już, to dziennikarze „Wyborczej”, którzy z Elżbiety Haśko zrobili homofoba. Tyle, że nauczycielka z Wiązownicy nie boi się gejów. Ona chce im pomóc. Zastanawia mnie tylko dlaczego tak bardzo jej argumentów boi się Nie-święta Inkwizycja?
Przeczytaj także Zaatakowana za prawdę o homoseksualizmie
Wojciech Teister