Jan Dworak wyraża przyzwolenie dla przemocy politycznej?
08.07.2012 09:50 GOSC.PL
- Ewa Stankiewicz jest nie tylko dziennikarką, ale również działaczką polityczną – stwierdził przewodniczący KRRiT, co wynika z jej zaangażowania w stowarzyszenie Solidarni 2010, a także z tego, że „wielokrotnie w publicznych wypowiedziach deklarowała się jako przeciwnik polityczny obecnego obozu rządzącego”. Nie dość, że jest to, jego zdaniem, niezgodne z etyką dziennikarską, to jeszcze powoduje, iż wściekły atak, jakiego ofiarą padła ze strony Stefana Niesiołowskiego, „nie da się w prosty i jednoznaczny sposób zakwalifikować” jako agresji.
W Wielkiej Brytanii jest oczywiste, że całe redakcje udzielają poparcia konkretnym partiom politycznym i nikt nie robi z tego afery. U nas zakłada się, że nawet jeśli dziennikarz ma sympatie polityczne, to nie powinien ich ujawniać, skupiając się na sprawach, które opisuje i nie cofając się przed krytyką popieranych przez siebie polityków, jeśli zrobią coś złego. Ma to swoje dobre strony, moim zdaniem więcej, niż złych. Niestety, zasada ta pozostaje w teorii, a najgorsze jest to, że jeśli już się ją stosuje, to tylko wobec zwolenników obecnej opozycji.
Ciekawe, czy to samo napisałby Dworak, gdyby Zbigniew Girzyński z PiS nie wytrzymał i zniszczył dyktafon Pawła Wrońskiego z „Gazety Wyborczej” po tym, jak ten nie podał mu ręki w sejmie. Co prawda dziennikarz „GW” polityka później przeprosił, ale nie omieszkał stwierdzić, że nie zgadza się z jego poglądami. Ot tak po prostu – nie z jakimiś konkretnymi, ale wszystkimi.
A co z proplatformerską „Polityką”, która przed wyborami w 2007 roku wypuściła numer z okładką „Tusku musisz”. Czy to upoważniałoby Jarosława Kaczyńskiego do przepychania się z Jerzym Baczyńskim? Bo z Jackiem Żakowskim, to z pewnością. – Miało być „definitywne odsunięcie Kaczyńskich od władzy”, a w najlepszym razie zanosi się na remis ze wskazaniem. Jest marnie. Ale jeszcze nie beznadziejnie – pisał publicysta po wyborach w 2007 roku. Tym bardziej, że rzeczony Żakowski spełnia definicję rasowego działacza, cieszącego się z blokady „Marszu Niepodległości” przez komunistyczne bojówki.
Dworak będzie jednak stosował surowe oceny etyczne jedynie wobec przeciwników rządu. To bardzo niebezpieczne podejście, które powoduje, że haniebne uczynki prorządowych propagandystów (jak w przypadku okładki „Newsweeka”, który Antoniego Macierewicza wystylizował na taliba) uchodzą na sucho, a nielubiący rządu dziennikarze spotykają się ze strony polityków z chamstwem i agresją.
Jest jeszcze jeden ciekawy wątek w wypowiedzi pisemnej Dworaka. Oto bowiem to fakt, iż Ewa Stankiewicz jest „również działaczką polityczną” powoduje, że agresji Niesiołowskiego na nią „nie da się w prosty i jednoznaczny sposób zakwalifikować jako ataku”. Z tymi poglądami szef KRRiT świetnie odnalazłby się w XX-leciu międzywojennym, kiedy to endeccy i socjalistyczni działacze polityczni wzajemnie okładali się pałkami i kastetami.
Przeczytaj informację "Wolno bić opozycyjnych dziennikarzy".
Stefan Sękowski