Zapisane na później

Pobieranie listy

Zwalniam pana, panie pośle

Poseł, marszałek, Stefan Niesiołowski zwyzywał dziennikarkę, użył wobec niej siły, a na końcu przyznał, że… żaden z niego polityk.

Tomasz Rożek

|

GOSC.PL

dodane 13.05.2012 08:16
30

W piątek związkowcy z Solidarności protestowali przed Sejmem przeciwko przyjęciu przez Izbę reformy systemu emerytalnego, w ramach której przesunięty zostanie moment przejścia na emeryturę. Jako że postulaty związkowców nie zyskały wśród większości posłów poparcia, protestujący postanowili nie wypuszczać parlamentarzystów koalicji z Sejmu.

Do grupy „zablokowanych” posłów, wśród których był Stefan Niesiołowski, podeszła z kamerą dziennikarka Ewa Stankiewicz. Chciała z marszałkiem przeprowadzić rozmowę. Poseł odmówił raz, potem kolejny, a gdy widział, że to nie przynosi skutku - zwyzywał ją, kazał jej iść won i gwałtownym ruchem odepchnął kamerę. Część kolegów posłów zagrzewała marszałka do walki, inni pomagali, zakrywając obiektyw ręką czy marynarką.

Czy poseł, którego utrzymują wszyscy podatnicy, który jest na terenie Sejmu, ma w ogóle prawo powiedzieć dziennikarce, że nie chce z nią rozmawiać? Czy gdy dziennikarka nalega, ma prawo użyć przeciwko niej siły? Jak poseł może wyganiać kogokolwiek z miejsca, które nie jest jego własnością, tylko – po części – własnością każdego z nas? Panie pośle, panie marszałku. Ja też składam się na pana pensję. Nie jestem tym zachwycony (to dosyć oględnie powiedziane), ale właśnie dlatego, że współutrzymuję pana, mam prawo wiedzieć, co za moje pieniądze pan robi.

Że co? Że nie będzie pan rozmawiał ze Stankiewicz, Pospieszalskim, Ziemkiewiczem, Wildsteinem, Zarembą, Mazurkiem czy braćmi Karnowskimi? (to słowa S.Niesiołowskiego dla portalu Gazeta.pl). A co mnie to obchodzi? Pan pełni funkcję publiczną i ma pan obowiązek rozmawiać z każdym. Bo każdy, także oni, na pana łożą. I też pewnie nie są z tego powodu wniebowzięci (to pewnie także oględnie powiedziane).

Po incydencie marszałek Niesiołowski wytłumaczył się z tego co zaszło stacji TVN24 i portalowi Gazeta.pl. Przeprosił, pożałował? Wolne żarty. Nawet wzmocnił swój przekaz twierdząc, że słowa „won stąd” były zbyt łagodne. Stwierdził ponadto, że rozróżnia, kto jest prawdziwym dziennikarzem, bo… kiedyś siedział w więzieniu. A co to ma do rzeczy? „Słowo dziennikarz oznacza pewną godność, pewną klasę”, tłumaczył S. Niesiołowski.

Panie marszałku, co dla pana w takim razie oznacza słowo „polityk”? Oznacza godność i pewną klasę? Jeżeli tak (a chciałbym żeby tak było), to pan nie jest żadnym politykiem. Nie ma pan ani klasy, ani godności. I proszę mi wierzyć, złość mnie ogarnia, gdy uświadomię sobie (a staram się tego zbyt często nie robić), że muszę oddawać swoje pieniądze na to, co pan nazywa polityką. Gdyby ode mnie to zależało, już dawno bym pana zwolnił. I nawet nie mrugnął okiem.

 

FURIA NIESIOŁOWSKIEGO! SZOKUJĄCE!!! Niesiołowski atakuje Ewę Stankiewicz
GazetaPolskaVD

 

 

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Tomasz Rożek

Kierownik działu „Nauka”

Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Nad doktoratem pracował w instytucie Forschungszentrum w Jülich. Uznany za najlepszego popularyzatora nauki wśród dziennikarzy w 2008 roku (przez PAP i Ministerstwo Nauki). Autor naukowych felietonów radiowych, a także koncepcji i scenariusza programu „Kawiarnia Naukowa” w TVP Kultura oraz jego prowadzący. Założyciel Stowarzyszenia Śląska Kawiarnia Naukowa. Współpracował z dziennikami, tygodnikami i miesięcznikami ogólnopolskimi, jak „Focus”, „Wiedza i Życie”, „National National Geographic”, „Wprost”, „Przekrój”, „Gazeta Wyborcza”, „Życie”, „Dziennik Zachodni”, „Rzeczpospolita”. Od marca 2016 do grudnia 2018 prowadził telewizyjny program „Sonda 2”. Jest autorem książek popularno-naukowych: „Nauka − po prostu. Wywiady z wybitnymi”, „Nauka – to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd”, „Kosmos”, „Człowiek”. Prowadzi również popularno-naukowego vbloga „Nauka. To lubię”. Jego obszar specjalizacji to nauki ścisłe (szczególnie fizyka, w tym fizyka jądrowa), nowoczesne technologie, zmiany klimatyczne.

Kontakt:
tomasz.rozek@gosc.pl
Więcej artykułów Tomasza Rożka