Jarosława Gowina czeka trudna walka z krewnymi i znajomymi królika.
W sobotę ministerstwo sprawiedliwości ma zaprezentować projekt ustawy deregulującej 46 profesji. To bardzo ważny krok – to wstyd, że z 380 zawodami zamkniętymi zajmujemy pierwsze miejsce w Unii Europejskiej. Dzięki zmianom, o których wiadomo nieoficjalnie, łatwiej będzie o pracę w zawodzie m.in. taksówkarza, przewodnika turystycznego czy pośrednika rynku nieruchomości. Można oczekiwać, że dzięki zwiększonej konkurencji usługi świadczone przez przedstawicieli tych zawodów będą tańsze.
Można, a nawet należy mieć pretensje do ekipy rządzącej, że nie zajęła się tym tematem wcześniej, choć rządziła już cztery lata. Można było tego po niej oczekiwać, zważywszy na fakt, iż od swych początków Platforma Obywatelska głosi wolnorynkowe hasła – niskich podatków i odbiurokratyzowania państwa. Do tej pory niestety z reguły kończyło się na hasłach; praktyka legislacyjna wyglądała zupełnie inaczej.
Ale mniejsza o to: jest dobry pomysł, należy go pochwalić i wesprzeć. Teraz przed ministrem Gowinem trudne zadanie. Od ogłoszenia projektu ustawy do jej uchwalenia jest daleka droga. Wśród posłów i senatorów jest z pewnością wielu takich, którym zapisy w projekcie mogą nie odpowiadać. Czy to oni, czy ich bliscy, mogą czuć się zagrożeni przez rosnącą konkurencję w otwieranych branżach. Przez okres pracy nad ustawą zarówno do ministerstwa, jak i do parlamentarzystów zasiadających w odpowiednich komisjach, mogą zgłaszać się różni ludzie, którym nowe zapisy nie będą odpowiadać. Nie chodzi nawet o propozycje korupcyjne – przedstawiciele branż zamkniętych będą z pozoru racjonalnie przekonywać, jak istotne jest, by właśnie w ich branży dostęp do pełnienia zawodu był ograniczony. Bo przecież interes publiczny, bo przecież jakość usług, bo przecież nie można pozwolić na to, by w tej działce pracował ktoś niedoświadczony i niewykształcony. Znam to na pamięć.
Autorzy projektu muszą pilnować, by na żadnym z etapów procesu legislacyjnego z ustawy nie zniknęły lub nie wślizgnęły się do niej zapisy, które służą tylko i wyłącznie interesom mniej lub bardziej formalnych korporacji. Nie chodzi o to, by nie rozmawiać z przedstawicielami zawodów, które mają być otwarte, bo mogą oni podpowiedzieć, jakie ewentualne błędy należy poprawić. Ale w służbie całego społeczeństwa a nie krewnych i znajomych królika.
Krótko mówiąc – Jarosława Gowina czeka trudna walka z partykularnymi interesami. Niejeden ją już przegrał. Zwycięstwa życzę mu z całego serca.
Przeczytaj tekst Łatwiej zostać taksówkarzem.