Zapisane na później

Pobieranie listy

Biała pustynia

Człowiekowi, raz na jakiś czas, potrzebna jest pustynia.

Agata Puścikowska

|

GN 04/2012

dodane 26.01.2012 00:15
0

Dawno temu ktoś bardzo mądry wymyślił, że człowiekowi, raz na jakiś czas, potrzebna jest pustynia. Tylko co zrobić, gdy akurat do najbliższej Sahary daleko, a obowiązki domowo-‑pracownicze nie pozwalają na upustynnienie życia? A poza tym bądźmy szczerzy: my, ludzie czynu, wcale nie chcemy dobrowolnie tej pustyni szukać. Na szczęście życie czasem samo skazuje na pustynię. Jeśli nie piaskową, to białą i zimną.
Kilka dni z dziećmi w małej wsi na Podhalu. Biaaało. Bardzo biaaało. I sypie cały czas. Ktoś w Warszawce narzekał, że brak mu śniegu? A niech sobie tutaj przyjedzie: można brać na eksport i wywozić tirami. Najpierw, przez godzinę czy dwie, jest bardzo fajnie: taka sympatyczna, biała zmiana. Ale po dobie optyka się zbiela. Zmienia znaczy. Bo to wygląda tak: ubrać gromadę, rozebrać gromadę, założyć buty, wysuszyć buty, kombinezon się zepsuł, rękawiczki zgubiły... Chwila zabawy w metrowym śniegu (dzieci ledwie widać), a po powrocie z górki – powtórka. Ubrać gromadę, rozebrać gromadę, założyć buty...
I nie ma chwili ani siły na obejrzenie wiadomości i zrobienie rytualnego dla dziennikarza internetowego przeglądu prasy. Po dwóch czy trzech dniach białego życia człowiek jakoś dziwnie się czuje: czegoś brak. Ale białe odcięcie działa, na szczęście, jak najlepszy odwyk od świata, który w pewnej chwili staje się jakby mało ważny, drugoplanowy. By w końcu wydawać się zupełnie nieistotny. Tymczasem sen wyraźnie się poprawia, nastrój również, a utrzymywany przez wiele miesięcy poziom adrenaliny łagodnie opada. I wygładza sposób patrzenia na dzieci, samą siebie i innych ludzi. Jest radośniej, spokojniej.
Jakoś... prawdziwiej. Śnieżny tydzień bez sieci, bez wiadomości to taka potrzebna, biała pustynia. Tyle że urlop to tylko kilka dni... Więc powrót. I obowiązki. Pierwszy przegląd prasy, pierwsze wiadomości. Tego zabili, ale uciekł. Ten nie uciekł, więc go też zabili. A tamten chciał zabić, więc się udało uciec. Czy coś w tym stylu. W natłoku wiadomości najradośniejsza to ta, że internauci pozdrawiają premiera tak intensywnie i z oddaniem, iż niechcący zablokowali mu stronę internetową. Taki wybuch ciepłych uczuć do ekipy rządzącej, jak twierdzi pan Graś. Tak. Pustynia by mu się przydała...
Biała, wypoczęta głowa znów zaczyna się zapełniać. I pobolewa. No nic. Wszystko pustynne, co się szybko kończy. Oby tylko akumulatory, podładowane białym spokojem, wytrzymały do następnego, pustynnego przystanku.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej