Antifa szczuje na ludzi tylko dlatego, że kupowali ciuchy marki Thor Steinar. Co na to obrońcy lewackich bojówkarzy?
11.01.2012 16:40 GOSC.PL
Pamiętam czasy, kiedy ideowe ukierunkowanie drugiej osoby można było odczytać po kolorze sznurówek, którymi ktoś wiązał glany. Albo fryzurze, względnie długości nogawek od spodni. Później mech pod nosem zastąpił wąs, zmaltretowany mutacją głos przestał się łamać a zainteresowanie subkulturami zastąpiły inne, bardziej odpowiadające wiekowi dojrzałemu. Jednak nie każdemu przechodzą dziecięce zabawy. Działacze Antify włamali się do baz danych m.in. firmy Thor Steinar, którą, odkąd Lonsdale stał się passe, preferują coraz mniej liczni skinheadzi (żeby było jasne: nie tylko oni). Wyciągnęli stamtąd informacje na temat „faszystów”, czyli osób, które noszą ciuchy sygnowane przez tę markę i umieścili je w internecie.
Kogo znaleźli? Np. starszą panią, mamę jednego z klientów. Albo pracownika Muzeum na Majdanku, którego praca polega na upamiętnianiu ofiar narodowego socjalizmu. To wszystko byłoby śmieszne, gdyby nie było tragiczne: Antifa, podobnie jak jej neonazistowski braciszek Blood&Honour w niezbyt zawoalowany sposób nawołuje do terroryzowania osób, których dane teleadresowe umieściła w sieci. A działający w Europie lewaccy ekstremiści mają już niejedno pobicie i morderstwo na swoim koncie.
Ciekaw jestem, co na to Kazimiera Szczuka, Michał Sutowski albo Jacek Żakowski, którzy oficjalnie uważają, że Antifa działa defensywnie i jest pożyteczna? Jak czują się w roli obrońców, wręcz towarzyszy bojówkarzy, którzy nie wyrośli z młodzieżowych subkultur? Warto, żeby wypowiedzieli się w tym temacie, bo to kolejny sprawdzian, na ile warto traktować ich jako poważnych uczestników debaty publicznej. W przeszłości kilka już oblali.
Stefan Sękowski