Prawdopodobnie skutkiem burd w Warszawie będzie zaostrzenie prawa o zgromadzeniach.
11.11.2011 21:35 GOSC.PL
11 listopada w Warszawie skrajna lewica i kibole stanęli w jednym szeregu walki przeciwko demokracji. Demolując centrum polskiej stolicy pokazali, że tak naprawdę nie zależy im ani na świętowaniu rocznicy odzyskania niepodległości, ani na zatrzymywaniu totalitaryzmu. Zależy im wyłącznie na prymitywnym wyżyciu się i demolce.
Efekt jest przewidywalny: Bronisław Komorowski już zapowiedział, że zastanowi się nad tym, czy nie trzeba zmienić prawa o zgromadzeniach. Jest oczywiste, że nie pójdzie w stronę zwiększenia bezpieczeństwa podczas marszy, pikiet i pochodów. Rządząca ekipa pokazała już wielokrotnie (m.in. ustawą „antyprzemocową”, próbą cenzurowania internetu, zmniejszeniem dostępu do informacji publicznej), że proponowane przez nią reformy nie dążą do poszerzania zakresu wolności jednostki, a jej ograniczania. I tym razem, pokazując zdemolowane ulice Warszawy, będzie przekonywać, że utrudnianie organizacji zgromadzeń jest po prostu niezbędne.
Dzięki temu zapewni sobie spokój i brak protestów oburzonych na własną politykę – nie „oburzonych” dzieci bogatych rodziców, ale tych, którzy już niebawem, gdy nadejdzie druga fala kryzysu, nie będą mieli co do garnka włożyć. Jeżeli protesty się pojawią, będą nielegalne i w zgodzie z prawem tłumione przez policję. Ale faszyzm 11 listopada zatrzymano. Lewacy, jesteście z siebie dumni?
Stefan Sękowski