Zabawa w wojnę polsko-bolszewicką

Szum wokół Marszu Niepodległości pokazuje, że Polacy lubią być papugą narodów i własnych przodków.

Duża część mediów żyje 11 listopada, a konkretnie Marszem Niepodległości, organizowanym w Warszawie. Środowiska lewicowe zapowiadają blokadę legalnej manifestacji. Wszystko to wtórne, teatralne. I w gruncie rzeczy jałowe.

Marsz Niepodległości, organizowany przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny, zgromadzi pewną liczbę prawicowych organizacji i osób publicznych kojarzonych z szeroko rozumianą prawicą. Lewica zgrupowana w Porozumieniu 11 Listopada chce manifestować przede wszystkim przeciwko jednemu z organizatorów, którym jest ONR. W tym roku krytykę odpuściła już Młodzieży Wszechpolskiej, choć jeszcze do niedawna stawiała obie grupy w jednym szeregu, określając oba stowarzyszenia bzdurnym mianem faszystów.

Można powiedzieć, że poniekąd poszła po rozum do głowy, bowiem MW już od pewnego czasu dba o to, by nie przyciągać do swych szeregów ludzi o poglądach nieakceptowalnych. Obserwując jej działania, szczególnie po blamażu LPR w wyborach parlamentarnych w 2007 roku, można odnieść wrażenie, że Wszechpolacy odrzucili polityczny antykwaryzm, starając się czerpać od swych endeckich ojców ideowych to, co dziś możliwe jest do zrealizowania oraz przykładać sposób myślenia Romana Dmowskiego do dzisiejszych realiów. Doszła do tego na drodze dwudziestoletniej ewolucji, którą rozpoczęła reaktywując się po kilkudziesięciu latach komunizmu.

Tego wszystkiego nie można powiedzieć o Obozie Narodowo-Radykalnym. Organizację odwołującą się do spuścizny radykalnego skrzydła endecji postrzegam w najlepszym wypadku jako historyczną grupę rekonstrukcyjną, starającą się odtworzyć imidż i poglądy swego przedwojennego wzorca. O ile w 1989 roku istniał sens przywracania do życia MW, podobnie jak i innych przedwojennych organizacji różnych nurtów polskiej myśli politycznej (rzeczywistość poddała rewizji ich żywotność), o tyle nie tyczy się to ONR, który powstał w latach 30-tych jako odpowiedź na ówczesny kryzys gospodarczy, inercję „starego” ruchu narodowego oraz fascynację ruchami autorytarnymi i nacjonalistycznymi w Europie. Odpowiedź absolutnie błędną i niebezpieczną, ale historycznie zrozumiałą. Dziś odtwarzanie ONR to jedynie małpowanie po własnych przodkach, o tyle groźne, że może także dawać przyzwolenie na sięganie po ich metody. Po odcedzeniu tego, co już nieaktualne i tego, co w przedwojennym ONR dobre, a jednocześnie możliwe do odnalezienia także u innych organizacji, nie zostaje nic, co usprawiedliwiałoby jego istnienie, prócz możliwości wyszalenia się młodych ludzi w piaskowych koszulach i zielonych opaskach z falangą na ramieniu. Ale cóż, młodość musi się wyszumieć.

To samo tyczy się lewicy, która będzie blokowała Marsz Niepodległości, z tą różnicą, że nie sięga ona do spuścizny swoich przodków, ale do doświadczeń naszych sąsiadów – Niemców. Chce blokować marsz polskich narodowców tak, jak tamtejsza lewica blokuje marsze neonazistów. W swej ignorancji nie zauważa różnic między polskim nacjonalizmem, także w wydaniu oenerowskim, a niemieckim narodowym socjalizmem i proporcji między zasiadającą w kilku Landtagach NPD a mikrusim Obozem. W swym zaślepieniu nie widzą absurdu w zapraszaniu na blokady także niemieckich lewicowców, którzy przyjadą u nas protestować przeciwko świętowaniu rocznicy odzyskania niepodległości. To zresztą nie ma większego znaczenia, bo także przemarsze niemieckich neonazistów są legalne – blokując je, łamie się prawo i ukazuje swoje antydemokratyczne oblicze. Lewicowi publicyści wycierają sobie usta Henrym Davidem Thoreau, niepomni, że gdy ten postanowił w imię obywatelskiego nieposłuszeństwa nie płacić podatków, nie był agresywny i nie bił się z policjantami, którzy go aresztowali, wliczając możliwość pojmania do ewentualnych skutków własnego protestu.

Idee ONR są mi obce i dlatego nie popieram tego konkretnego Marszu Niepodległości. Blokowanie legalnej demonstracji jest absolutnie niedopuszczalne, co słusznie zauważyło zarówno Forum Żydów Polskich, jak i ci lewicowi i anarchistyczni działacze (m.in. Jany Waluszko i Remigiusz Okraska), którzy podpisali list krytykujący Porozumienie 11 Listopada. Świętować Niepodległość idę do filharmonii, na pokaz polskiego filmu niemego o wojnie polsko-bolszewickiej. To tam decydowały się losy świata, a nie w Warszawie podczas Marszu i jego blokady.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski