Zastanawia mnie to obsesyjne obstawanie przy tzw. "Kursach alpha". Jeśli jest rzeczywiście twór katolicki z natury, to po co on? Mamy przecież w Kościele katechezy, rekolekcje, misje ludowe, i to prowadzone przez kaznodziei z przygotowaniem teologicznym i pastoralnym - chociaż trzeba powiedzieć, że dzisiaj wśród księży jest coraz więcej religijnych półanalfabetów, co jest naprawdę zatrważające. A mało to u nas magistrów teologii i katechetów świeckich?!
Kursy alpha są dla niezorientowanych, rzekomo mają im coś przybliżać, a nawet robić z nich "ewangelizatorów". I tak, po takim protestanckim kursie, religijny półanalfabeta ma "ewangelizować" innych. Jezus Chrystus mówi wyraźnie, że ślepy nie powinien prowadzić ślepego, bo razem w dół wpadną. Do prowadzenia katechez potrzebna jest naprawdę spora wiedza religijna i zakorzenienie w Kościele, żeby religijny półanalfabeta nie uczył potem osób niezorientowanych błędów, albo nie pouczał osób posiadających większą wiedzę religijną.
No i jest wielki problem z protestanckim charakterem tego kursu. Kardynał Burke przestrzega przed tym kursem jako poważnym zarażeniem dla wiary:
> Głównym zarzutem wobec „Alphy” jest jej protestancka perspektywa – sposób opowiadania o wierze duchowych spadkobierców Marcina Lutra z niewielką jedynie ilością treści katolickich. Spłycając swój przekaz do „najmniejszego wspólnego mianownika” chrześcijaństwaa, kurs „Alpha” zupełnie nie radzi sobie z zagadnieniami dotyczącymi autorytetu, usprawiedliwienia, łaski, sakramentów i wszystkich fundamentalnych kwestii różniących Kościół i protestantów.
>Po przestudiowaniu programu wspomnianego kursu, zarówno z pozycji doktrynalnej, jak i metodologicznej, muszę jasno stwierdzić, iż Alpha nie może być stosowany w Apostolacie Katechetów Maryi, a sami katecheci nie mogą się w niego angażować.
problem w tym, że chodzi o głoszenie osobistego doświadczenia Jezusa, a nie teologii. Jak osoba bez fakultetu mogę głosić to, jak doświadczam Żywego Boga. I z tego, co mówi Biblia każdy chrześcijanin ma taki obowiązek. Na tym opiera się kurs Alpha/Filip czy jakkolwiek go zwać. Kurs ten głosi: Żywy Bóg działa w moim życiu i może także w Twoim, jeśli się na to zgodzisz (i wykonasz pewne kroki wiary). Kurs alpha/filip to trochę elementarz, podręcznik dla przedszkolaków. Dlaczego chcecie przedszkolakom głosić fizykę kwantową? Treścią jest Jezus. Reszta jest formą. Irracjonalne jest zaczynać od formy, a nie od treści. // Na kurs Filip trafiłam jako nastolatka. Nie interesował mnie wtedy Kościół, Piękno Eucharystii i czy Uwalniająca Moc Spowiedzi... Nie przyszła bym do Kościoła. Na kurs przyszłam z własnej woli kompletnie zafascynowana Bogiem, który umiłował mnie do granic i oddał za mnie życie. Uwierzyłam w tego Boga, w Chrystusa. Szanuję Kościół i tradycję i korzystam z sakramentów, ale nie wiem, w jaki sposób chcesz przez "Kościół", który jest często niezrozumiały dla osób "niepraktykujących" zaprowadzić ludzi do Jezusa. To Jezus jest kontekstem przez który rozumiem Kościół. Bez Jezusa Kościół jest irracjonalny. Kiedy poznałam Jezusa pokochałam Kościół. Być może są osoby, które przez Kościół pokochały Jezusa, ale najpierw trzeba do niego wejść --- jak chcesz to sprawić?
Hono - teologia jest niczym innym, jak właśnie doświadczeniem Boga. Wiara to nie tylko uczucia, emocje, wielkie wzloty. Wielu świętych przez tym przestrzegało zresztą. Wiara to również cała sfera racjonalna. Poza tym... zna Pan naukę Vaticanum II, który mówi, że Kościół jest "veluti sacramentum"?
"No i jest wielki problem z protestanckim charakterem tego kursu." Jak nie wiadomo do czego się przyczepić to zawsze można napisać że coś "ma protestancki charakter".I tyle.
Nie. Nie można bezkrytycznie przyjmować wszystkiego, co jest przenoszone obecnie na łono Kościoła Katolickiego ze wspólnot pentekostalnych. Kościół nigdy w swojej historii nie przyjmował bezmyślnie wszystkiego, lecz oceniał, a czasami po prostu coś odrzucał. Proszę to zrozumieć.
Zorientowany - słabo jesteś zorientowany. Fenomen kursu Alpha leży w metodzie - bardzo przyswajalnym sposobie dotarcia do człowieka z najważniejszymi - UNIWERSALNYMI (!) - treściami chrześcijańskimi. Dlatego działa we wszystkich Kościołach chrześcijańskich. Nie porusza się tam kwestii spornych lecz właśnie wspólne. Potem się je pogłębia - w Kościele katolickim po katolicku. A jeśli wykłady są głoszone "na żywo", to przecież od prowadzących zależy, jakie treści przekażą. Gdy temat dotyczy grzechu, to mówimy o spowiedzi. To oczywiste, że protestanci tego nie mówią, ale chyba nie robimy im z tego zarzutu? Istotne jest to, co my robimy. A musisz wiedzieć, że Alpha w Kościele katolickim jest robiona za zgodą władz kościelnych. Żadnej partyzantki. Jeśli chodzi o kard. Burke'a, to on to mówił dwa lata temu w kontekście duszpasterstwa, które wtedy prowadził. Jak widać, Kościół nie zakazał robienia kursów Alpha - za to sam kard. Burke wszedł w pewien konflikt z papieżem. Niezależnie od wszystkiego musimy pamiętać, że kardynałowie mówią różne rzeczy, często sprzeczne. Ważne jest, czy my jesteśmy posłuszni Kościołowi. Jeśli Kościół zakaże robienia kursów Alpha, to ich nie będziemy robić. Ale teraz pozwala i błogosławi. Więc bądź uprzejmy nie szkodzić dziełu Bożemu.
A ja od lat obserwuję w naszej wspólnocie, że ludzie którzy kończyli rekolekcje REO przystępują regularnie do sakramentów. Nasza wspólnota prowadzi i REO, i nabożeństwa różańcowe. Nie widzę między tymi rzeczywistościami żadnej sprzeczności. Przecież organizujemy REO po to, by doprowadzić ludzi do życia sakramentalnego, a doświadczenie pokazuje, że tak właśnie się dzieje.
A ja od lat obserwuję w naszej wspólnocie, że ludzie którzy kończyli rekolekcje REO przystępują regularnie do sakramentów. Nasza wspólnota prowadzi i REO, i nabożeństwa różańcowe. Nie widzę między tymi rzeczywistościami żadnej sprzeczności. Przecież organizujemy REO po to, by doprowadzić ludzi do życia sakramentalnego, a doświadczenie pokazuje, że tak właśnie się dzieje.
Skopiowałam fragment felietonu i zamiast "kurs" wstawiłam słowo REO - bo moja wspólnota ma właśnie to doświadczenie - sens identyczny. Dziękuję panie Marcinie - próbowałam przebić się z tym przekazem do jednego z oponentów ale bezskutecznie. Wciąż pytał mnie dlaczego uważam moją wspólnotę za lepszą (naprawdę nie wiem w czym...) od chodzenia co niedziela na msze do kościoła przez zwykłego Kowalskiego. I nijak nie mógł zrozumieć, że to zupełnie nie tędy.
"Wciąż pytał mnie dlaczego uważam moją wspólnotę za lepszą (naprawdę nie wiem w czym...) od chodzenia co niedziela na msze do kościoła przez zwykłego Kowalskiego." Skoro wg Ciebie nie ma różnicy, to po co komu kurs reo czy alfa?
Zapytaj uczestników. Choć przecież kwestionujesz prawdziwość ich doświadczenia- więc może jednak spróbuj tego, o czym już tyle razy bybyłi o cxym mowa w felietonie - owoce są wyznacznikiem prawdy. Owoce.
"Choć przecież kwestionujesz prawdziwość ich doświadczenia" - niczego takiego nie napisałem. Trudno jest kwestionować emocjonalny stan zakochania i odkrywania Boga.
"owoce są wyznacznikiem prawdy." - czyli wg Ciebie to jest życie sakramentalne. Bo dla mnie życie sakramentalne nie jest owocem, lecz podstawowym środkiem do celu jakim jest świętość. Czyli to że ktoś się modli, uczestniczy we Mszy sw i doskonali swoje życie choćby poprzez korzystnie ze spowiedzi jest podstawowa normą dla katolika.
Tomaszu, Próbowałam wielokrotnie opisać Ci na konkretnych przykładach osób, które znam, i na własnym jak zmieniło się ich ( i moje) życie po udziale w rekolekcjach - w naszym przypadku akurat było to tzw. REO. Nazywasz to jedynie emocjami. Czym więc to jest, jeśli nie kwestionowaniem tego doświadczenia? Ja zaświadczam, że mam takie właśnie doświadczenie realnej obecności i działania Boga w moim życiu. Przynosi ono owoce po dziś dzień ( mija 21 lat). Ty nazywasz to emocjami i niczym więcej. Twoje prawo. Jeżeli zaś chodzi o wspomniane owoce - a dla Ciebie nie jest nim życie sakramentalne, tylko świętość - no to przykro mi, ale na te owoce musisz poczekać do końca świata. Jeżeli nie wystarcza Ci jako dobry owoc, że ktoś, kto do tej pory nie korzystał z sakramentów, zaczął i czyni to regularnie - to rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać.
Tu nie chodzi o przecinki, lecz o pewien sposób myślenia. Bóg jest co do zasady realnie obecny w życiu każdego z nas. Także w życiu ateistów. I Bóg działa w życiu każdego z nas i każdy z nas doświadcza tego. Co najwyżej ateista powie np. o zbiegu okoliczności, bo w Boga nie wierzy.
Wiec nadal nie rozumiem, czemu po jakimś kursie obecność Boga, czy też doświadczanie tej obecności miałaby się zmienić?
No właśnie - po tym jakimś kursie ateista nagle odkrywa, że za tym, co do tej pory nazywał zbiegiem okoliczności, kryje się Osoba - Bóg, który w dodatku kocha go nieskończenie i oddał za niego życie. I jego postrzeganie rzeczywistości zmienia się diametralnie. Bo dalej konsekwencją tego odkrycia (dokonanego na jakimś kursie) jest to, że tego samego osobowego Boga znajduje w sakramentach modlitwie i lekturze Pisma Świętego. I nie może już bez Niego zyć - co jak najbardziej zrozumiełe - prawda? Przypomina mi się zdanie pewnego kapłana, który mówił nieco z przekąsem, że w niebie panuje prawdziwy komunizm - bo wszyscy otrzymują do pełna. Jedyne co nas będzie różnić, to wielkość naczynia do którego otrzymamy do pełna. Bóg w swoim Miłosierdziu pozwala odkrywać się ludziom jak najpełniej i prowadzi ich ku sobie jak najbliżej. A dlaczego takimi środkami jak jakiś tam kurs? No nie wiem - pytaj Boga. Już raz Ci pisałam - po owocach widać, że upodobał sobie takie właśnie narzędzie. Dlaczego? - Pytaj Jego. A co do tego czym dla mnie są sakramenty - powietrzem, wodą i pożywieniem.
Jest tylko jeden problem w tym co piszesz - większość ateistów którzy korzystają z kursów to są katolicy ochrzczeni i bierzmowani. Otrzymali pełnię Łask i wystarczającą wiedzę.
Nie dyskutowałbym z kursami, które prowadzą do chrztu, ale jak słyszę o tym, że chrzest i bierzmowanie to zbyt mało, to zaczym wątpić w sens kursów i te owoce.
Nigdzie, na żadnym kursie (Alfa REO Filip Nowe Życie - nie znam więcej) nie mówi się, że chrzest i bierzmowanie to za mało. NIGDZIE. Sądząc, że taki jest ich przekaz jesteś w wielkim błędzie. A zdarzyło Ci się schować otrzymany prezent bez otwierania go i odkryć po latach, że wewnątrz jest kupon na sto milionów? Mnie też nie, bo miałam to szczęście, że moja wiara była pielęgnowana przez rodzinę. Wystarczyło tylko potem uświadomić sobie jej wartość. A tak mniej więcej czują się ci, którzy odkryli Osobę kochającego Boga Ojca na "jakimś tam kursie", a są i ochrzczeni i bierzmowani. A po jakimś czasie stwierdzają, że sto milionów to nic, w porównaniu z tym co otrzymali na chrzcie i bierzmowaniu. Tak się składa, że mamy wolna wolę (którą Bóg nieskończenie szanuje) i czy skorzystasz z tej pełni łask, jaka kryje się za sakramentem chrztu i bierzmowania, zależy wyłącznie od Ciebie.
Krzyczysz o uniwersalnych treściach chrześcijaństwa. To są uniwersalne treści chrześcijaństwa i nieuniwersalne?
To może połączymy te "uniwersalne treści chrześcijaństwa" z uniwersalnymi treściami innych religii i dostaniemy uniwersalną pseudo-religię?! I będziemy czcić allacha, machometa, wisznu, buddę, zorostra, ... według uniwersalnego kultu?
W ten sposób jednak samemu Bogu próbujesz zadać kłam! Jest tylko jeden Kościół i jest nim Kościół Katolicki. Protestanckie sekty kościołami nie są i nawet nie próbują nimi zostać. Kościół jest uniwersalny, tzn. plan Boży widzi w nim ludzi wszelkich ras i wszelkiej narodowości. Prawdy głoszone przez Kościół są uniwersalne.
To nieprawda, że Kościół zaakceptował kursy alpha! Zrobili to niestety niektórzy biskupi, a inni przymykają oko na to ogromne zagrożenie.
@Fidel Castro,
Przeczytaj mój wpis, a zobaczysz, że piszesz nie na temat i że podaję argumenty, dlaczego kursy alpha są zagrożeniem.
@Nordynka,
Odmawianie różańca, a nawet przystępowanie do sakramentów nie jest sprawą rozstrzygającą. Można to bowiem traktować w sposób magiczny. Ileż to razy na stronach gość.pl można było przeczytać artykuły wypowiedzi pentakostalistów mówiące o "działaniu" modlitwy, np modlitwy o uzdrowienie. A przecież modlitwa to nie jest mniej lub bardziej skuteczne zaklęcie, ale ... no właśnie, charyzmatycy nawet nie wiedzą, czym jest modlitwa. A przede wszystkim, w tym sporze kluczowa jest sprawa Wiary. Jeśli ktoś wiary w Boże objawienie nie posiada lub nie ma podstawowej wiedzy religijnej, to będzie brał różne protestanckie inicjatywy, jak kurs alpha, za dobrą monetę.
Poznałam osoby po kursie Alfa, które potem twierdziły, że: 1) "Bóg mnie zawsze kocha niezależnie od tego co zrobię i jak ciężko zgrzeszę" (z kontekstu wynikało, że Bóg tak samo kocha wszystkich ludzi bez wyjątku oraz że nie zważa na nasze grzechy) 2) "choroby i cierpienia spadające na człowieka są wyłącznie dziełem szatana" (z kontekstu wynikało, że Bóg nie dopuszcza żadnych cierpień i nigdy ich na nikogo nie zsyła). 3)"należy odpowiednio się modlić i można w ten sposób oddalić wszystkie choroby i cierpienia" (bardzo zachwalano kanał Dotyk Boga) 4)osoby te tak zachwyciły się M. Zielińskim (Dotyk Boga), że jeździły potem na organizowane przez niego seminaria i modlitwy.
Ad 2 - a czy w raju były choroby? W niebie są? Pokaż w Ewangelii choć 1 osobę, której Jezus nie uzdrowił, tylko nasłał chorobę. Ad 3 - słuchałem Dotyku Boga i najwyraźniej ktoś nie rozumie głównego przesłania, bo głoszone tam jest, że podstawą jest wiara, wiara i jeszcze raz wiara (co zresztą jest mocno oparte na Ewangelii), a nie "odpowiednia" modlitwa. Ad. 4 - M. Zieliński wystąpił w Dotyku tylko 2 razy, więc coś ktoś tu mąci...
ad.2 - pytanie dlaczego Jezus uzdrawiał ma tutaj kluczowe znaczenie. ad.3 - rozumiem że wiara potrzeba jest aby uzdrawiać. Pytanie jest więc po co uzdrawiać?
ad.1 - mamy współcześnie wielki problem ze zrozumieniem Miłości Boga i Jego Sprawiedliwości. Osądzamy Boga wg naszych ludzkich miar i nie potrafimy pogodzić wybaczającej miłości ze sprawiedliwym osądem naszych czynów. I to bez względu na bycie w jakiejś nowoczesnej wspólnocie, czy bycie tradycjonalistą. ad. 2 - ale to jest wynikiem braku zrozumienia czym jest Miłość i jaka jest rola naszego cierpienia. Tu znów wielu osądza tylko ludzkimi pojęciami i dla wielu cierpienie wyklucza miłość. ad.3/4 - ale zabobony to nie jest współczesny wymysł. Magiczne zaklęcia, modlitwy, rytuały czy symbole są od zawsze. I od zawsze jest zapotrzebowanie na guru.
"Przecież organizujemy kursy po to, by doprowadzić ludzi do życia sakramentalnego, a doświadczenie pokazuje, że tak właśnie się dzieje." - i to jest problem numer jeden wielu wspólnot. Bo czy wyznacznikiem drogi świętości jest życie sakramentalne?
"Do końca życia zapamiętam słowa Andrzeja Strączka .... " i to jest problem numer dwa, bo kim jest Andrzej Strączek?
I do tego trzeba by dodać jeszcze kilka uwag - infantylność formacji, infantylność Liturgii, bazowanie na emocjach i opowiadanie o magii jakiejś konkretnej modlitwy (choćby coś ma uzdrawiać czy w czymś ma pomagać).... tak można wymieniać bez końca.
I na koniec dygresja osobista - kiedyś korciło mnie wziąć udział w jakimś spotkaniu formacyjnym ruchów odnowy czy nowej ewangelizacji, ale po wysłuchaniu tzw. modlitwy uwielbienia po Komunii św. w wykonaniu dorosłych i rzekomo dojrzałych mężczyzn zmieniłem zdanie. Jest poziom zachowań, które być może przystojną dzieciom w okolicach I Komunii św, ale nie dorosłym ludziom.
Pytanie podstawowe, co jest celem, a co środkiem. Skoro ktoś pisze, że "organizujemy kursy po to, by doprowadzić ludzi do życia sakramentalnego" to jasno widać cel kursów. Natomiast o ile mi wiadomo, to celem każdego katolika jest świętość a nie życie sakramentalne (bo te jest jednym z środków w drodze do świętości). .
"życie w łasce uświęcającej (czyli życie sakramentalne)" - nie ma takiej tożsamości.
"No na to czy ktoś osiągnie świętość musisz poczekać Tomaszu do Sądu Ostatecznego" - jeszcze raz, bo chyba się nie rozumiemy. Celem życia dla każdego człowieka powinna być świętość. I wszystko co czyni w życiu powinien podporządkować tylko temu jednemu celowi.
Choćby taki fragment z Lumen Gentium: "Ci zaś ludzie, którzy wykonują ciężkie nieraz prace, poprzez dzieła ludzkie mają doskonalić samych siebie, współobywateli swoich wspierać, a całej społeczności i całemu stworzeniu dopomagać w osiągnięciu lepszego stanu, mają oni również naśladować Chrystusa, którego ręce trudziły się pracą rzemieślniczą i który wraz z Ojcem ustawicznie działa dla zbawienia wszystkich: mają Go naśladować w miłości czynnej, ciesząc się nadzieją i jeden drugiego brzemiona dźwigając, i przez samą codzienną pracę swoją wznosić się na wyższy stopień świętości, także apostolskiej. Niech też wiedzą, że szczególnie jednoczą się z Chrystusem cierpiącym dla zbawienia świata, ci, których gnębi ubóstwo, słabość, choroba i rozmaite troski, albo którzy prześladowanie cierpią dla sprawiedliwości: ich to Pan w Ewangelii nazwał błogosławionymi, ich "Bóg wszelkiej łaski, który wezwał nas do wiecznej chwały w Chrystusie Jezusie, po niewielkim utrapieniu udoskonali, utwierdzi i ugruntuje" (1 P 5,10). Wszyscy tedy chrześcijanie będą z dnia na dzień coraz bardziej uświęcać się w warunkach swego życia, pośród swych obowiązków czy okoliczności życia, jeśli z wiarą przyjmują wszystko z ręki Ojca niebieskiego i współdziałają z wolą Bożą, ujawniając także w służbie doczesnej przed wszystkimi tę miłość, którą Bóg świat umiłował. "
Przeczytaj uważnie końcowy akapit zacytowanego fragmentu Lumen Gentium. I zastanów się - jakie warunki do uświęcania się ma człowiek, który ma gdzieś kościół i nie wierzy w to, ze Bóg jest kochającym go Ojcem ? Jakieś tam marne ma - wszak wszyscy w Nim żyjemy poruszamy się i jesteśmy. A czy przypadkiem nie będą one znacznie lepsze, jeśli ów człowiek doświadczy Bożej Miłości na własnej skórze (na "jakimś tam" kursie) i odtąd jego busola dzięki temu doświadczeniu zwróci się ku Bogu na pierwszym miejscu?
Jedyną drogą nawrócenia jest Spowiedź. A do niej nie potrzeba kursów ani reo, ani alfa. I nadal to samo, każdy z nas codziennie doświadcza niezmiennej Bożej Miłości. I na logię uczestnicząc w kursie nie doświadczysz Jej większej niż ateista.
A Pan Jezus mówił, że dopóki nie staniemy się jak dzieci nie wejdziemy do Jego królestwa - to a' propos "zachowań, które nie przystoją dorosłym ludziom". Ciebie one wzburzają. Mnie zawsze wzrusza, gdy widzę jak potrafi się modlić mężczyzna, jak zawierza się Bogu i jak Mu ufa. A co do odpowiedzi z 12.28 - wracamy do punktu wyjścia. Jeżeli piszesz, że jedyną drogą nawrócenia jest spowiedź, to dlaczego parę komentarzy wcześniej nie podoba Ci się, że po kursie ludzie wracają do regularnego życia sakramentalnego? No trochę logiki. Tak - spowiedź jest drogą nawrócenia. Więc jeśli uczestnictwo w kursie powoduje, że zatwardziały grzesznik/ateista/antyklerykał/letni/zrażony do kościoła i księży (w większości ochrzczony i bierzmowany) wraca do życia sakramentalnego - czy to nie jest dobry owoc?
"wcześniej nie podoba Ci się, że po kursie ludzie wracają do regularnego życia sakramentalnego" - tyle ż ja tak nigdzie nie napisałem. Cały czas neguje "zasługę kursów" i traktowanie życia sakramentalnego jako ich owoców
"A Pan Jezus mówił, że dopóki nie staniemy się jak dzieci nie wejdziemy do Jego królestwa - to a' propos "zachowań, które nie przystoją dorosłym ludziom". Ciebie one wzburzają. Mnie zawsze wzrusza, gdy widzę jak potrafi się modlić mężczyzna, jak zawierza się Bogu i jak Mu ufa"
Dodaj że ufa słowem wypowiadanym emocjonalnie, wobec wspólnoty. Ale w odróżnieniu od tych publicznych zapewnień naprawdę mało spotkałem osób, które faktycznie by ufały do końca i na 100% Bogu. Raczej jest to daleko idące ograniczone zaufanie. I to im więcej się o zaufaniu opowiada, tym jest ono mniejsze.
Nie dodam że owo "ufam" jest wypowiadane tylko emocjonalnie wobec wspólnoty bo nie jest. A jeśli z początku jest, to potem szybko się to koryguje- bo Bóg prowadzi dalej- i sprawdza to zaufanie w praniu. No ale właściwie chcę napisać, że to już jest ten moment dydkusji gdy zamiast argumentu używa się cytatów z przedmówcy i interptetuje po swojemu, by nadal pozostać w swoim okopie więc dalszą wymianę wpisów uważam za jałową. Nie znasz człowieka nie widzisz ale stwierdzasz, że jegu "ufam Ci Boże" jest emovjonalne i na pokaz. Mężczyźni o których pisałam ufają Bogu nie tylko rsz w tygodniu na spotkaniu wspólnoty - widzę z dość bliska, by to stwierdzić. Ty nie, ale nie przedzkadza Ci to pisać ich oceny.
Mnie też takie "akcje" zbytnio nie ruszają.Ale to co mi nie odpowiada, może mieć pozytywny wpływ na kogoś innego. Twierdzenie iż takie kursy są niepotrzebne lub szkodliwe to przesada.Piszesz:"Jeśli jest rzeczywiście twór katolicki z natury, to po co on? " To samo pytanie można postawić każdej formie katolickiej aktywności.Po co ruchy oazowe,po dzieci Maryji? Po co pielgrzymki,nocne czuwania,drogi krzyżowe w terenie lub w mieście? Po co?
Moją uwagę przykuł fakt, iż niektórym katechetom Apostolatu Maryi poleca się kurs Alpha w ujęciu katolickim.
Po przestudiowaniu programu wspomnianego kursu, zarówno z pozycji doktrynalnej, jak i metodologicznej, muszę jasno stwierdzić, iż Alpha nie może być stosowany w Apostolacie Katechetów Maryi, a sami katecheci nie mogą się w niego angażować.
Mimo, iż – podobnie jak wiele podobnych programów – Alpha może wydawać się atrakcyjną i skuteczną formą ewangelizacji i katechezy, to nie ma doktrynalnych, ani metodologicznych podstaw do nauczania wiary katolickiej w przewidywany w ramach kursu sposób. Katecheci Marianie zobowiązani do nieustannego korzystania z Katechizmu Kościoła Katolickiego, kursów Sługi Bożego o. Johna A. Hardona SJ i mojego Komentarza do Ogólnego Dyrektorium Katechetycznego.
Pragnę również przypomnieć słowa Jana Pawła II, który w liście apostolskim Novo Millenio Ineunte wszystkich twierdzącym, że przed nową ewangelizacją stoi zadanie odkrycia „jakiejś magicznej formuły” lub „nowego programu” wyjaśniał: „nie, nie zbawi nas żadna formuła, ale konkretna Osoba oraz pewność, jaką Ona nas napełnia: Ja jestem z wami! (por. Mt 28, 20)
Święty papież przypominał nam, że programem, za pomocą którego mamy skutecznie rozwiązywać wielkie duchowe przeciwności naszych czasów jest Jezus Chrystus żyjący w naszym Kościele. Ojciec Święty wyjaśniał:
Program już istnieje: ten sam co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji. Jest on skupiony w istocie rzeczy wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię, aż osiągnie swą pełnię w niebiańskim Jeruzalem. Program ten nie zmienia się mimo upływu czasu i ewolucji kultur, chociaż bierze pod uwagę epokę i kulturę, aby możliwy był prawdziwy dialog i rzeczywiste porozumienie. (Novo Millenio Ineunte, 29)
Sługa Boży o. John A. Hardon SJ głęboko rozumiał prawdę słów papieża Jana Pawła II, a poprzez formację duchową i doktrynalną Apostolatu Katechetów Maryi umiał tak wiernie i mądrze zaszczepić je pośród katechetów, by ci również ją rozumieli i nie musieli więcej dawać się zwodzić opowieściom o „magicznych formułach” lub „nowym programie”. Mówiąc wprost: Katecheci Maryjni rozumieją, że naszym programem jest świętość życia, która ma swoje źródło w głębokiej wiedzy i gorącej miłości do Chrystusa, który żyje w swoim Kościele.
Zorientowany, ja nie "krzyczę" o uniwersalnych treściach, tylko informuję. Rozumiem, że chciałbyś ze swojego adwersarza zrobić krzykliwego oszołoma, ale to tylko świadczy o twoim pieniackim traktowaniu tematu. Oczywiście, że są treści uniwersalne i nieuniwersalne. Do tych drugich należą własne doświadczenia poszczególnych wspólnot wyznaniowych, niekoniecznie nadające się do kopiowania w innych. Uniwersalne natomiast to takie, które Kościół nazywa kerygmatycznymi: Boża miłość, grzech, zbawienie w Jezusie, decyzja człowieka o przyjęciu daru zbawienia. Zorientowany, zorientuj się, zanim zaczniesz się autorytatywnie wypowiadać.
"Uniwersalne wartości chrześcijańskie" to ciekawe pojęcie. Miłe i niedrażniące, jednak - jak się przyjrzeć - niebezpieczne, bo oznacza, że cała reszta (czyli "nieuniwersalne wartości chrześcijańskie") to takie tam naleciałości denominacyjne, czyli jak pisze Leo "własne doświadczenia poszczególnych wspólnot". Zatem logiczny wniosek jest taki, że aby doprowadzić do pełnej ekumenii, należy te naleciałości denominacyjne zlikwidować. I w tym momencie cała sakramentologia katolicka idzie na śmietnik historii. Skóra cierpnie. PS. Zresztą mówienie o Kościele jako o jednej z poszczególnych wspólnot jest nieporozumieniem, gdyż katolicyzm jest pniem, z którego oddzieliły się poszczególne gałązki.
Do TomaszL - "chrześcijaństwo nie jest religią księgi, zbiorem zasad etycznych; chrześcijaństwo to oblicze, to Chrystus - to On nadaje sens" (Jan Paweł II). Ludzie ciągle się skupiają na formach, natomiast Chrystus przyszedł aby nas zbawić. Dla Niego to nie elity intelektualne są pierwsze, lecz ludzie prości, szukający Boga. Według Ciebie ważniejsze od zbawienia i kerygmatu jest to "by dobrze wypaść"
Chrześcijaństwo w sposób konieczny wiąże się ze zbiorem zasad etycznych i ze Słowem, którym jest sam Chrystus. Kto odrzuca Słowo, w tym zasady z niego płynące, odrzuca samego Chrystusa: Kto nie zachowuje moich przykazań, ten mnie nie miłuje. I jeszcze jedno, dajmy wreszcie spokój filozofii personalistycznej, której wyznawcą, bo przecież nie adeptem, był JP2. Ta filozofia wyrosła na gruncie judaizmu, jest w wielu punktach sprzeczna z chrześcijaństwem, a dzisiaj jest przestarzała i nikt już jej nie uprawia.
"Według Ciebie ważniejsze od zbawienia i kerygmatu jest to "by dobrze wypaść" " - bzdura. Nim skomentujesz moje wypowiedzi warto je najpierw przeczytać. Jednym z moich wzorów wiary była prosta pobożność ludowa. Bez kursów alfa i innych, bez ochów i achów wspólnotowych. Takie zwykłe życie ludzi, którzy potrafili żyć wiarą bez tych wszystkich współczesnych emocjonalnych egzaltacji. Co ważne, ich życie opierało się dosłownie na katolickich zbiorach zasad etycznych. Bez faryzejskiego naciągania czy usprawiedliwiania.
«Mentalność przedsoborowa» - daje o sobie - jeszcze znać... :-/ Zna się z opowiadań, że kiedy były początki powstawania np. "Wspólnoty Taize" krytyczne głosy mówiły z ironią, że to ruch "wzajemnej adoracji"... Teraz, to Normalne działalność takiej wspólnoty, teraz nie myśli się, aby to tak - po macoszemu traktować, ani nawet patrzeć - "krzywym okiem ( i ryjem)", ba - nawet jakakolwiek - negatywna postawa wobec tego - to obciach. W ogóle wszystkie Inne ruchy odnowy miały - ciężki żywot na początku... Ale na - Szczęście się to zmieniło i zmienia - na Lepsze!!! [ ;) ] Pozdrawiam! :-))
"Mentalność przedsoborowa"??? Nauczanie "przedsoborowe jest nauczaniem Kościoła i to od 2000 tysięcy lat. "Liturgia przedsoborowa" jest liturgią Kościoła i to od 2000 tysięcy lat, zresztą jak poucza Pius Vty, najdoskonalszą.
Nie ma mentalności przed czy po soborowej. Kościół istnieje od prawie 2000 lat. Ktoś kto dziś usilnie dzieli Kościół na przed czy po soborze działa na Jego szkodę.
Pokaż w którym miejscu Św. JPII przeciwstawiał sobie Kościół przed soborowy i posoborowy. SVII można traktować jako element rozwoju, albo jako jakąś granicę.
Choćby w rycie Mszy świętej. Jan Paweł II był zwolennikiem nowego rytu i dążył do marginalizacji przedsoborowego.Był też zwolennikiem wolności religijnej i soborowego ekumenizmu - wszystko sprzeczne z przedsoborową doktryną KK.
Kurs Alfa jest wytworem teologii protestanckiej. Jego popularność u nas świadczy o pentekostalizacji Kościoła. Zadziwia mnie, jak można bronić tak uparcie czegoś, co nie posiada imprimatur. Panie Marcinie. Przepraszam bardzo, ale pisze Pan - delikatnie mówić - dość ekscentryczne rzeczy. Kłania się podstawowa wiedza o sakramentologii. To są podstawy dogmatyki katolickiej. Proszę rzetelnie przestudiować jakiś podręcznik. Nie można mieszać pewnych rzeczy, a Pan to w swoim tekście właśnie zrobił. Dokładnie tak to funkcjonuje w charyzmatyczno-pentekostalnych wspólnotach. Jak może Pan stawiać kurs Alfa w tym samym rzędzie, co chorał gregoriański i Liturgię Godzin? Proszę zajrzeć do ostatniej wypowiedzi kardynała Saraha odnośnie chorału. Wreszcie proszę poczytać liczne teksty Josepha Ratzingera, który konkluduje, że chorał nie jest dodatkiem i ozdobą liturgii, tylko liturgią w sensie ścisłym. Reasumując. Panie Marcinie. Popełnia Pan coraz poważniejsze błędy dogmatyczne w swoich tekstach. Pyta Pan na koniec, dlaczego rozdzielamy te świat. Odpowiadam - bo przez wieki Kościół wypracował jasne kryteria katolickości. Odrzucanie gmachu racjonalne dogmatyki prędzej czy później prowadzi do herezji i jest zabójcze dla Kościoła. Proszę Pana - zgodnie z nauką m.in. Vaticanum II, do sakramentów ma prowadzić rzetelna katecheza liturgiczna. Co do cytowanego tekstu p. Strączka. To nie p. Strączek decyduje, kto jest, a kto nie jest Kościołem. Ja też o tym nie decyduję. Znowu odsyłam do dogmatyki, konkretnie do eklezjologii.
Właśnie zlikwidowaną Mszę trydencką we wspólnocie w Gdyni, którą odprawiał od wielu miesięcy, co niedziela dla wiernych o.franciszkanin z tamtejszej. To mój komentarz do tekstu Pana Redaktora. Pozostałych proszę o modlitwę.
Czy wicie, że życzeniem Benedykta XVI, oficjalnym życzeniem jako papieża, było, aby Msza w formie przedsoborowej była sprawowana w każdą niedzielę w każdej parafii, bez specjalnych petycji wiernych. Drugie życzenie, to aby kapłani o tej Mszy pouczali wiernych bez ich specjalnych próśb. Wyjaśniał to kardynał Hoyos: http://sanctus.pl/index.php?grupa=116&podgrupa=390&doc=340. Jak to jest, że kapłani czy może nawet biskupi nie idą za wyraźnym głosem papieża, a tak ochoczo przyjmują metody, ale i treści pochodzące spoza Kościoła? Tylko co zrobić, by to naszym biskupom przypomnieć i by wzięli to na poważnie? Może zacznijmy pisać listy, takie papierowe...
Czytam tak i czytam kolejne wpisy Pana Jakimowicza i nie mogę przestać się dziwić. Czemu? Ano temu jaki ten Kościół Katolicki biedny, ubogi, nieporadny, jałowy itd. Żeby kogoś "złowić" musi korzystać z kursów Alpha opracowanych przez anglikanów, żeby formować wiernych musi garściami czerpać z metod i nauk protestantów. Modli się razem z protestantami, baptystami i wieloma innymi odłamami, bo to go ubogaca i prowadzi do jedności. A teraz już całkiem poważnie- Kościół- dwa tysiące lat Tradycji, rzesze świętych i błogosławionych, którzy po sobie zostawili taką spuściznę, że jednej osobie nie wystarczyłoby życia na jej poznanie. Niezwykle bogata duchowość, wieki skutecznej ewangelizacji kolejnych narodów, wiele pięknych i niezwykle głębokich modlitw i nabożeństw. I co? I coraz mniejszej liczbie duchownych i świeckich chce się z tego korzystać. Bo łatwiej skorzystać z gotowca w postaci kursu Alpha, prezentującego chrześcijaństwo w wersji light, niż odkryć, zaadaptować i wykorzystać w dzisiejszych czasach to co mamy w swoim skarbcu.
Duchowość katolicka nie tylko jest wymagająca, ale też nie ma tych prostych emocjonalnych fajerwerków. No i człowiek nie jest na pierwszym miejscu, jak to jest w tych wszystkich nowych ruchach.
Powiedzenie "My jesteśmy Kościołem" ma swoją historię, o której zresztą można było przeczytać także w GN, http://gosc.pl/doc/1897922.Ze-spokojna-pewnoscia. "Wir sind die Kirche" to był ruch pewnych świeckich, którzy domagali się zmian w Kościele, jak np. większej roli laikatu, porzucenia nauczania o antykoncepcji, komunii dla cudzołożników, kapłaństwa kobiet, wszystko jak u protestantów. Zapominali jednak, że Kościół nie jest ich, ale Chrystusa, że składa się z trzech części: Kościół triumfujący w niebie, Kościół walczący na ziemi, i cierpiący w czyśćcu.
Wszystko to miało doprowadzić rzekomo do powrotu ludzi do kościoła - stały argument. Znaczna część tych postulatów została zrealizowana, np. świeccy "szafarze", AL itd. Oczywiście nikt z tego względu nie powrócił do Kościoła, przeciwnie, apostazja narasta.
Bardzo pouczająca jest dalsza historia organizatorów tego ruchu. Pomimo realizacji ich żądań zerwali zupełnie z Kościołem i poświęcili się ... ezoteryce. Taki los grozi "charyzmatykom", jeśli nie będą wyznawać prawdziwej Wiary i kierować się zdrową pobożnością.
Pan Strączek nie jest pierwszy. Powiedzenie "My jesteśmy Kościołem" ma swoją historię, o której można było przeczytać np. w GN, http://gosc.pl/doc/1897922.Ze-spokojna-pewnoscia. Zapomina się tutaj, że Kościół nie jest ich czy nasz, ale Chrystusa, że składa się z trzech części: Kościół triumfujący w niebie, Kościół walczący tutaj na ziemi, i cierpiący w czyśćcu.
"Wir sind die Kirche" to był ruch pewnych świeckich w krajach niemieckojęzycznych, którzy domagali się zmian w Kościele, jak np. większej roli laikatu, porzucenia nauczania o antykoncepcji, komunii dla cudzołożników, kapłaństwa kobiet, wszystko jak u protestantów. Wszystko to miało rzekomo doprowadzić do powrotu ludzi do Kościoła - stały argument. Znaczna część tych postulatów została zrealizowana, np. świeccy "szafarze", Amoris Laeticia itd. Oczywiście nikt z tego względu nie powrócił do Kościoła - przeciwnie, apostazja i zamieszanie narastają.
Bardzo pouczająca jest dalsza historia organizatorów tego ruchu. Pomimo realizacji ich żądań zerwali zupełnie z Kościołem i poświęcili się ... ezoteryce. Taki los grozi "charyzmatykom", jeśli nie będą wyznawać prawdziwej Wiary i kierować się zdrową pobożnością.
Niestety, nie po to "charyzmatycy" są "charyzmatykami", żeby kierować się zdrową pobożnością. Nie po to wymyślono "chrzest w Duchu Św.", "Toronto Blessing", "modlitwę językami", "święty śmiech", "spoczynek w Duchu", żeby pozwolić ludziom na zdrową pobożność!
Moim zdaniem polskim charyzmatykom bardzo szkodzą niektóre książki protestanckich autorów, które chłoną oni " jak gąbki " bez osobistej refleksji, użycia tzw. umysłu krytycznego. JA w ogóle unikam tego typu lektur, bo i po co. Mamy też cudowne i głębokie świadectwa, refleksje, objawienia naszych katolickich Świętych i mistyków, np. św. Faustyna. Osobiście mam bardzo mieszane odczucia co do popularności bardzo " kolorowych" książek niejakiej YOUNG SARAH. Czy to nie jakiś koń trojański.. Chciałabym się mylić.. Według mnie jakiś zespół katolickich teologów powinien to zbadać, bo obecnie książki tej protestanckiej autorki są w niektórych katolickich środowiskach prawie tak popularne jak Pismo Święte
WYMYŚLONO spoczynek w duchu modlitwę językami ?...no kapcie spadają. Rzeczywiście wiedzę o charyzmatach masz Anno ogromną... Proszę zerknij do Dziejów Apostolskich i Listów , zwłaszcza św. Pawła
Niedawno znajomy zakonnik opowiadał, że po mszy świętej, na której on się modlił uwielbiając Boga językami (był celebransem - więc do mikrofonu), podszedł jeden z jej uczestników i powiedział mu, co wyśpiewywał - chwałę Boga i Maryi. W jego ojczystym języku - arabskim. Spoczynek w Duchu Świętym od omdlenia wskutek emocji różni się tym samym co proroctwo od pobożnej mowy - nie przynosi ani szkody ani pożytku. Proroctwo zaś jak i spoczynek w Duchu Św. dają konkretne duchowe owoce - dla człowieka (spoczynek) lub dla wspólnoty kościoła (proroctwo) .
Nie uczyłem się nigdy łaciny, a jak słyszę jakąś pieśń czy modlitwę po łacinie też wiem co to jest. Ale ok, chciałby poznać choćby jedno nagranie modlitwy językami, które bezspornie byłoby zrozumiałe. Tak jak jest to opisane w Dz.
I jakie owoce daje ten stan zwany spoczynkiem. Jak ktoś zemdleje to raczej udaje się na diagnostykę medyczną i tam są faktycznie owoce.
Myślę, ze zamiast spoczynków i języków warto zainteresować się drogą katolickiej medytacji. Daje lepsze owoce. I to na tyle,
W kościele mamy takie bogactwo, że naprawdę jest w czym wybierać - pielgrzymki, litanie, koronka, różaniec, medytacja Lectio Divina, chorał, msze św po łacinie...ile czego dusza zapragnie. Trawy to u nas owce mają ponad uszy - nic tylko wybierać z najbardziej ulubionych łąk. Nie kwestionuję owoców jakie daje modlitwa różańcowa, choć nudzę się na niej jak nie wiem co. Ale naprawdę nie przyszłoby mi do głowy pytać z przekąsem - a jakie to owoce daje Ci ta modlitwa, co? Bo ja to raczej widzę ja jako bezmyślne odklepywanie zdrowasiek. Troszkę pokory TomaszuL.
I jeszcze jedno - wiedząc ( nie czując emocjami) od ludzi kościoła, którego jestem członkiem, że różaniec jest modlitwą skuteczną/owocną/egzorcyzmem odmawiam go codziennie. Nudząc się przy tym niestety bardzo. Ale nie to ma znaczenie, ze ja nie umiem czy nie mogę medytować nad nią. Więc odmawiam.
"wiedząc ( nie czując emocjami) od ludzi kościoła, którego jestem członkiem, że różaniec jest modlitwą skuteczną/owocną/egzorcyzmem odmawiam go codziennie." - i to jest to o czym piszę. Jakiś guru (ksiądz, biskup) coś zasugerował i tłumy bezmyślnie idą za tym głosem równie bezmyślnie klepiąc np. różaniec. Bo (podobno) pomaga.
Na kurie (jakimkolwiek) mówią że spoczynek jest super, więc ludzie mdleją.
ps. medytacja chrześcijańska to niekoniecznie różaniec. Ale z drugiej strony oczywiście wielu idąc za głosem jakiegoś guru obecnie uprawia medytacje. Bo tak wypada, czy jest to modne w pewnych kręgach. I tak samo jest z tymi kursami.
Brałam udział w wielu kursach i nie prxypominam sobie ny na którymkolwiek mówion, że spoczynek w Duchu jest super. pytano co to jeśli się zdarzył - ot wszystko. No a vo do różańca czułam pod skórą że to co osobostego o nim napiszę zostanie użyte przecieko mnie i tak się stało. Odpadam bo pisać dalej jezt bez sensu. Niech Ci Bóg błogosławi Tomaszu
Spotkałam się z dwoma rodzajami zachowań po kursie Alpha (trochę moich znajomych ma to doświadczenie za sobą): jedni po skończonym kursie wracają do swoich codziennych zachowań i faktycznie niewiele się zmienia. Dla innych kurs był wprowadzeniem do dalszej formacji wspólnotowej - najczęściej w Domowym Kościele Ruchu Światło-Życie. Nie ma o co kruszyć kopii - kurs trwa chwilę, jest formą przeżyciową, która ma szansę przerodzić się w coś trwałego o ile nastąpi kontynuacja farmacji. Duchowo i teologicznie jest to trochę jak przedszkole (i nie jest ocena negatywna!), którego wielu wiernych potrzebuje, bo tak silna jest laicyzacja wśród ludzi ochrzczonych.
Pytanie pierwsze, czemu potrzebna jest formacja wspólnotowa? I pytanie drugie, czemu uważasz ze katechizacja dzieci jest aż tak mało skuteczna, że później potrzebne są jakieś kursy typu alfa? No i pytanie trzecie - czy fakt że po kursie nic się nie zmienia jest pozytywnym, czy negatywnym zachowaniem?
"Pytanie pierwsze, czemu potrzebna jest formacja wspólnotowa?" - „podobało się jednak Bogu uświęcić i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej między nimi więzi, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i zbożnie Mu służył” Lumen gentium "czemu uważasz ze katechizacja dzieci jest aż tak mało skuteczna, że później potrzebne są jakieś kursy typu alfa?" - taka jest rzeczywistość - wielu naszych rodaków nie zna podstaw wiary i tradycji, w której zostali ochrzczeni. "czy fakt że po kursie nic się nie zmienia jest pozytywnym, czy negatywnym zachowaniem?" - to pokazuje, że kurs ani nikogo nie poprowadzi na "manowce" protestantyzmu, ani nie sprowadzi na łono KK.
No popatrz, tam w KKK stoi dalej napisane: "Do Ludu Bożego wchodzi się przez wiarę i chrzest. "Do nowego Ludu Bożego powołani są wszyscy ludzie" , aby w Chrystusie "tworzyli jedną rodzinę i jeden Lud Boży"
I nie ma tam ani słowa o żadnej wspólnocie bazującej na kursie alfa.
"taka jest rzeczywistość - wielu naszych rodaków nie zna podstaw wiary i tradycji, w której zostali ochrzczeni. " - ale po kilkudniowym kursie już pozna?
Tomaszu wykaż odrobinę dobrej woli i nie manipuluj wypowiedziami (doskonale wiesz, że z moich wypowiedzi nie wynika, że Alpha wprowadza w podstawy wiary i tradycji. - wyraźnie napisałam, że jest to krótkotrwała forma przeżyciowa...). Wizja KK jako wspólnota wspólnot nie jest niczym nowym i ma swoje potwierdzenie choćby w zaleceniach soboru watykańskiego II. Wynika ona właśnie z przekonania, że w Chrystusie mamy tworzyć jedną rodzinę i jeden lud Boży. Żeby mogła zaistnieć taka relacja miedzy ludźmi potrzebna jest właśnie wspólnota. A Twój argument "I nie ma tam ani słowa o żadnej wspólnocie bazującej na kursie alfa." można zaliczyć do wypowiedzi z serii: Pan Jezus nic nie wspominał o celibacie albo Pan Jezus nie kazał się spowiadać na ucho księdzu itp. itd.
Skąd wiesz, że nic się w nich nie zmienia? Ziarno pada na glebę, ziarno pszenicy daje plon pszenicy, nasienie chwastu daje plon chwastu. Ci ludzie zostali poprzez kurs naznaczeni protestantyzmem, i to zatrute ziarno może w przyszłości wydać zatruty owoc. Nie darmo Pius XI w encyklice Mortalium Animos przed tym przestrzegał.
Z entuzjastycznych relacji uczestników kursów Alfa wynika, że zaczynają dzielić swoje życie na okres "PRZEDALFOWY" i "POALFOWY". A zatem, w myśl tradycyjnego klucza wszelkich "charyzmatycznych" ruchów - życie przed Alfą, REO, Neo, Filipem, etc., było bezcelowe, puste, płytkie, bezsensowne, pozbawione kierunku, etc. Natomiast po Alfie, REO, Neo, Filipie, etc. życie NATYCHMIAST staje się sensowne, radosne, celowe, wspaniałe, przeniknięte Duchem Św., etc. Delikwent NATYCHMIAST poznaje wspaniałych ludzi, jakich wcześniej NIGDY nie spotkał, dostaje pracę, znajduje żonę / męża, rodzą mu / jej się dzieci, etc. Bardzo łatwo: PSTRYK! I ŚWIATŁO!
I nie wiem z jakimi ludźmi rozmawiałaś o tych sprawach, ale to nie jest tak, że nagle jest łatwo i przyjemnie - po pstryk! światło! się zaczyna widzieć, ile dookoła gnoju i nieźle trzeba się nabiedzić, żeby to swoje życie po bożemu posprzątać. Ale warto. Choć to chyba trudno zrozumiec komuś, kto nigdy nie był z dala od Boga i teraz jak ten starszy brat z ewangelii gorszy się powrotem tego marnotrawnego.
Widzi pan ,Panie Jakimowicz jeszcze trochę i będą stos podpalać.Słowa " protestanckie herezje" to w ustach katolika nie żarty. Jest tylko jeden błąd w "Kursie Alpha". Gdzie ? Ano w nazwie... Brzmi jak jakaś sekta. Zmieńcie nazwę na "Rekolekcje św.Ambrożego" lub "Rozważania wraz z św.Augustynem".I sprawa załatwiona.Nikt was nie będzie wyzywał od sekt i heretyków. P.S .Tylko nie możecie mieć w nazwie Ducha Świętego.Bo znowu was posądzą o to iż jesteście zakamuflowanymi Zielonoświątkowcami.
Cenię św.Augustyna.On zadawał pytania i szukał odpowiedzi.Pytania o Boga ,wiarę,miłość i życie.Uczesnicy kursów Alfa też szukają odpowiedzi.Czy może być coś lepszego niż modlić się i prosić Boga o zrozumienie pewnych spraw ? Św.Augustyn powiedział: "Rozumiej, abyś mógł wierzyć, wierz, abyś mógł rozumieć". Rozumiesz ?
Doskonałą ilustracją zagrożeń związanych z kursami Alpha, filip, itp. jest wypowiedź osoby o nicku "homo" powyżej. Pozwolę sobie tę wypowiedź przeanalizować.
> Na kurs Filip trafiłam jako nastolatka. Nie interesował mnie wtedy Kościół
Czyli trafiła jako osoba zupełnie niezorientowana i nie znająca nauko Kościoła. Takiej osobie jest bardzo łatwo wmówić różne rzeczy, i to się właśnie stało, np:
> chodzi o głoszenie osobistego doświadczenia Jezusa, a nie teologii. ... I z tego, co mówi Biblia każdy chrześcijanin ma taki obowiązek.
Mamy tutaj przynajmniej dwa nieporozumienia. Po pierwsze, teologia jest systematycznym wykładem Słowa Bożego i przeciwstawianie jej obowiązku chrześcijańskiego, która polega na głoszeniu Ewangelii, jest po prostu bez sensu i wewnętrznie sprzeczne, bo Ewangelia jest Słowem Bożym.
Po drugie, i to jest ZASADNICZY PUNKT jeśli chodzi o protestantyzm, to nie jest przyjęcia Bożego Objawienia, Słowa Bożego, ale własne, subiektywne uczucia i odczucia, oraz doświadczenia, które protestant jakoś wiąże z Bogiem, zresztą na zupełnie subiektywnej zasadzie. I tutaj, homo pokazuje, że tak naprawdę nie ma Wiary, jak rozumie ją Kościół, ale bazuje na własnym doświadczeniu. Czyli autorka została przekabacona na protestantyzm nawet o tym nie wiedząc.
> To Jezus jest kontekstem przez który rozumiem Kościół.
W wierze chrześcijańskiej jest dokładnie na odwrót, bo to poprzez Kościół, poprzez głoszenie przez niego Słowa bożego, możemy poznać Boga, a nie poprzez własne subiektywne doświadczenie, które może być i bywa urojeniem, albo szatańskim zwiedzeniem. Zresztą nic innego nie ma sensu, bo Jezus Chrystus objawił całą Prawdę apostołom i uczniom, a nie indywidualnie Clarcowi, Zielińskiemu, homo, czy Straczkowi. Ze śmiercią ostatniego apostoła zakończyło się Objawienie, depozytariuszem Objawienia jest właśnie Kościół, i nic i nikt nie może już czegokolwiek do tego Objawienia dodać.
Widzimy tutaj więc bardzo jasno, jaki wielkim zagrożeniem dla Wiary są protestanckie kursy Alpha, jak potrafią zupełnie przekabacić ludzi na protestantyzm, bez ich wiedzy.
O tym problemie, którego przykład powyżej widzimy, szerzej mówi bp. Czja: http://formacja.diecezja.tarnow.pl/2017/09/problem-pentekostalizacji-chrzescijanstwa-bp-andrzej-czaja/
Swoją drogą - czekam aż Episkopat zareaguje na występy p. Marcina Zielińskiego. Przejrzałem trochę materiałów dostępnych na youtube i jestem przerażony. Katolicyzm to nie jest na pewno. Najbardziej smutny jest widok kapłanów "błogosławionych" przez "liderów" tych różnych wspólnot. Za tych Księży pozostaje się modlić.
Właściwie wszystko, zaczynając od faktu, że chrześcijanin ma głosić nie własne nauki, ale Ewangelię. Jeśli wierzyć nagraniom audio z jego konferencji, Zieliński modlił się i kazał innym modlić się o przezwyciężenie ducha religii. Duchem religii katolickiej jest Duch Święty, czyli Zieliński modlił się przeciwko Duchowi Świętemu. Zresztą nie ma chrześcijaństwa bez religii. Bez religii jest new age, i najwyraźniej Zieliński zmierza w tę stronę. Poza tym, zaprasza i promuje pentakostalistów, co samo w sobie jest wielkim złem i grzechem.
Już dawno powinien mieć zakaz występowania w katolickich parafiach. Niestety nie ma, a abp. Hoser go nawet promuje.
To, że nie dostrzegasz błędów i herezje w jego wystąpieniach, świadczy dobitnie, że nie masz formacji katolickiej, albo jeszcze gorzej, zostałaś przekabacona na "wierzenia" protestanckie. Sama jesteś więc przykłademnegatywnego wpływu pentakostalizmu na Kościół.
"Zieliński modlił się i kazał innym modlić się o przezwyciężenie ducha religii" - jakaś bzdura, przesłuchałem wiele jego konferencji i nie natrafiłem. Podaj link. Zawsze natomiast wzywa Ducha Świętego i wszystkich do tego zachęca. Co dalej? Bo na razie wyciągasz 1 zarzut i to bez konkretnej podstawy, a gdzie to "wszystko"? Jak "wszystko", to jaki problem podać chociaż z 5, ze wskazaniem do konkretnych nagrań? Jak masz te konkretne i udokumentowane zarzuty, to czy zastosowałeś się do zasad chrześcijańskiego napomnienia (najpierw w 4 oczy, potem przy paru świadkach, potem publicznie)? Przekazałeś materiał zwierzchnikom, czy tylko rzucasz hasła o new age na forum?
My jestesmy kosciolem". Nie ma kosciola, ktory by tak nie twierdzil...dlatego powstanie jeden kosciol i wielu zwiedzie, ze jest to Kosciol Chrystusa...Nie nadazacie za papiezem, ktory glosi, ze wszystkie koscioly i wyznania sa sobie rowne, a nawet rowniejsze, bo to katolicy jak twierdzi papiez sa w tyle zasklepieni w sobie nie rozpoznajacy znakow czasu nie widzacych w swych braciach uchodzcach Chrystusa. Przyjdzie taki czas juz jest, ze ten ktory siedzi na tronie jednego kosciola bedzie sie uwazal za zastepce Chrystusa, a ten ktory przyjdzie po nim oglosi sie Chrystusem.
Bardzo dobry tekst. I nie ważne, ilu ludzi się obrusza na te formy, ważne dla ilu ludzi dzięki takim kursom zmieni życie i przybliży się do Boga. Wrócić do Kościoła po latach posuchy - bezcenne.
N. Cel nie uświęca środków. Znam wiele osób po kursie Alfa. Jedna np. "modli się" spazmatycznym śmiechem. Proszę wybaczyć - dla mnie to zachowanie nie mające wiele wspólnego z katolicyzmem. Kult chrześcijański jest rozumny i tym różni się od irracjonalnych kultów opartych na subiektywnych emocjach.
"Kult chrześcijański jest rozumny i tym różni się od irracjonalnych kultów...." Niech pani wyjaśni ateiście,jakoś racjonalnie i rozumnie,iż w na mszy św. przyjmujemy ciało naszego Zbawiciela? Ciężka sprawa.....
"Niech pani wyjaśni ateiście, jakoś racjonalnie i rozumnie,iż w na mszy św. przyjmujemy ciało naszego Zbawiciela? " - wbrew pozorom bardzo łatwo to wyjaśnić. Jeżeli wierzę, że Jezus Chrystus jest Bogiem, to przyjmuję, że Jego słowo nie może mylić, ani w błąd wprowadzać. Skoro sam Pan Jezus powiedział - To jest Ciało moje - to znaczy, że tak jest. To, że nie jestem w stanie pojąć tego rozumem, to nie znaczy, że jest to nieprawdą. Słowo Boże ma bowiem większy autorytet niż ludzki rozum. Gdy kilkulatkowi uczącemu się dodawać, wyłożysz całki, to nic nie zrozumie. Nie znaczy to jednak, że całki są nieracjonalne (sic!) ;). Irracjonalność, o której pisze KL, zachodzi wówczas, gdy wiarę w transsubstancjację uzależnia się od wewnętrznych odczuć emocjonalnych. Co do ateisty to, nie jest możliwym wytłumaczyć mu tego racjonalnie, gdyż ateista zawęża poznanie do tego, co może doświadczyć swoimi zmysłami. To jakbyś próbował rozmawiać o książkach z kimś kto nie zna nawet liter.
15 I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu" Mk 16,15 Mk 9,38-39 Mk 9,38--39: 38 Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». 39 Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie " Łk 9,49-50 Wtedy przemówił Jan: «Mistrzu, widzieliśmy kogoś, jak w imię Twoje wypędzał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami». 50 Lecz Jezus mu odpowiedział: «Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami». Lk18,8:8 Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
1 Kor 12, 3-4: 3 Otóż zapewniam was, że nikt, pozostając pod natchnieniem Ducha Bożego, nie może mówić: «Niech Jezus będzie przeklęty!». Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus». 4 Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch
Fidelu, nawet największym wysiłkiem własnej racjonalności nie jesteś w stanie przedłużyć, choćby o sekundę swojego życia. Tylko wierzgasz przeciwko ościeniowi śmierci. To wyjątkowo niewiele jak na człowieka pewnego swych racji. Racjonalizacja strachu nie pomaga ? Każda sekunda pozbawia Cię twoich racji i jest właśnie namacalnym dowodem na to że tracisz czas.
Rohirrim,na szczęście nie jestem ateistą.Ciesze się że jestem katolikiem,wiara pomaga w życiu.Piszę jako Fidel Castro bo wolę gdy ludzie podchodzą z dystansem do tego co piszę.To że piszę jako Fidel,a nie jestem komunistą powinna zrozumieć osoba podająca się za Rohirrima,bajkową postać z baśni Tolkiena.Ty nie jesteś stworem z baśni,a ja komunistycznym ateistą. Proste ?
PYTANIE:Kiedy ostatnim razem słyszeliście o czyimś nawróceniu w sanktuarium maryjnym albo dzięki czyjejś modlitwie? NIE MA takich świadectw. Teraz obowiązuje POPRAWNOŚĆ CHARYZMATYCZNA. Zgodnie z tą poprawnością procedura jest następująca: 1) Bezsensowne życie (alkohol, narkotyki, seks z kim popadnie, pogoń za pieniądzem, etc.) 2) Zaproszenie do WSPÓLNOTY albo na WSPÓLNOTOWE rekolekcje (zaprasza KOLEGA lub KOLEŻANKA) 4) Szok związany z nagłym wkroczeniem do wspólnotowego RAJU 5) NAWRÓCENIE 6) ... i żyli długo i szczęśliwie. Alternatywna procedura różni się pierwszym etapem. Pozornie to niewiele, ale znaczenie jest ogromne. Wygląda to wtedy tak: 1) Normalne życie zwykłego katolika (czyli płytka, banalna, katechizacja, rutynowe Msze Św., tradycyjne, oklepane rytuały, niezrozumiałe mamrotanie księdza i bezwartościowe sakramenty - ogólnie rzecz biorąc: PUSTKA). Dalej - jak wyżej.
Odpowiedź: Wczoraj wieczorem - na kolejnym spotkaniu małej grupy rekolekcji REO, które właśnie trwają w jednej parafii. I w sanktuarium i dzięki "zwykłej" modlitwie. A opis Twojej procedury nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, choć i tak mi w to nie uwierzysz. Nie musisz. Możesz sprawdzić namacalnie. Tylko wtedy istnieje ryzyko, że Twoje domniemania naprawdę nie są prawdziwe...
Anno Panno, niestety muszę Cię zmartwić. W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, (czyli tak jak piszesz: bezsensowne życie ,alkohol, narkotyki, seks z kim popadnie, pogoń za pieniądzem, etc),który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.Większa radości będzie z jednego nawróconego na kursie Alpha niż z 99 osób z kółka różańcowego.Wiem że brzmi to bez sensu,ale proszę nie krytykuj mnie.Nie ja to wymyśliłem ale pewien Rabbi,dwa tysiące lat temu nad brzegiem jeziora.......
nie nawracają tylko snują propagandę sukcesu bez pokrycia, okresowo z racji zwiększonego zainteresowania swoją osobą przez wspólnotę nawracany czuje się inaczej może lepiej, może też odchodzi od szkodliwego trybu życia, skoro ma życie wspólnotowe produkt zastępczy, ale czy oni go potrafią naprostować na to co trzeba wątpliwe
Jakiś czas temu, przy okazji lektury świadectwa nawróconych kryminalistów, rozważałem przypowieść o Miłosiernym Ojcu. Stwierdziłem, że o ile nie mogę się utożsamiać z autorami tych świadectw o tyle wpasowałem się w sytuację "dobrego" syna. Stwierdziłem, że ponieważ ja, łaskę "nawrócenia" miałem od zawsze, o tyle tym bardziej powinienem Bogu za to dziękować. Od tego czasu, na tyle na ile pozwalają mi obowiązki stanu (jestem jedynym żywicielem dużej rodziny) razem z żoną angażujemy się w ewangelizację. Obecnie prowadzimy "Kurs ALPHA" (i nie tylko) i Bogu niech będą dzięki za już widoczne, wspaniałe owoce. Niech będzie uwielbiony Bóg wszechmogący w tym dziele i wszystkich osobach, które w ten sposób miłują swoich bliźnich oraz w we wszystkich uczestnikach kursów na całym świecie.
z doświadczeń w kontaktach z osobami nowoewangelizowanymi, czy to w wyniku kursu czy bez resztę świata, która się nie ewangelizowała mają za "gorszy sort", jeśli ktoś nie korzystał z zaproszenia na kurs relacje się raczej pogarszały, generalnie żyją w swojej bajce, nie wyglądało również, aby nauki trwale odmieniały osobowościowo, jadą tam w/g jakiejś mało zdrowej amerykańskiej propagandy sukcesu na wyrost, w kursach dotyczących małżeństwa skupiają się głównie na akcentowaniu posłuszeństwa żony mężowi, nawet nie jest to w kierunku szacunek a posłuszeństwo, a Kościół podobno zakładano do jedności nie do tworzenia różnych sekt, poza tym Pan Bóg stworzył niewielu mężczyzn, którym by było warto być posłusznym
Dla TomaszaL, Anny i innych sceptyków konferencja z forum charyzmatycznego - posłuchaj i skonfrontuj ze swoim wyobrażeniem charyzmatyka. Głosi bp. Grzegorz Ryś - https://youtu.be/tsuugMDrBns?list=PLNCZDi-RY4iEzvHHtgsJ3wOg8T67T3hWn
Byłem na weekendzie Alfa, w którym w piątek była zabawa z wodzirejem. Było bardzo wesoło i skocznie, to był jeden z piątków Wielkiego Postu. Był jeden ksiądz - przewodniczący jednej z warszawskich wspólnot, ale pojawił się dopiero w sobotę, w którą też wieczorem mieliśmy radosne uwielbienie z upadkami, językami... tak bardzo emocjonalnie było... ale na szczęście można było się "urwać" na cichą adorację Chrystusa w Przenajświętszym Sakramencie. Cały weekend Alfa to silny ładunek emocjonalny. Myślę, że trzeba być ostrożnym. Alfa w Polsce musi być pod silnym i stałym nadzorem Kościoła - ale nie jednego księdza z parafii która organizuje Alfę.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
Marcin JakimowiczDODANE 06.11.2017AKTUALIZACJA 07.11.2017
Kursy alpha są dla niezorientowanych, rzekomo mają im coś przybliżać, a nawet robić z nich "ewangelizatorów". I tak, po takim protestanckim kursie, religijny półanalfabeta ma "ewangelizować" innych. Jezus Chrystus mówi wyraźnie, że ślepy nie powinien prowadzić ślepego, bo razem w dół wpadną. Do prowadzenia katechez potrzebna jest naprawdę spora wiedza religijna i zakorzenienie w Kościele, żeby religijny półanalfabeta nie uczył potem osób niezorientowanych błędów, albo nie pouczał osób posiadających większą wiedzę religijną.
No i jest wielki problem z protestanckim charakterem tego kursu. Kardynał Burke przestrzega przed tym kursem jako poważnym zarażeniem dla wiary:
> Głównym zarzutem wobec „Alphy” jest jej protestancka perspektywa – sposób opowiadania o wierze duchowych spadkobierców Marcina Lutra z niewielką jedynie ilością treści katolickich. Spłycając swój przekaz do „najmniejszego wspólnego mianownika” chrześcijaństwaa, kurs „Alpha” zupełnie nie radzi sobie z zagadnieniami dotyczącymi autorytetu, usprawiedliwienia, łaski, sakramentów i wszystkich fundamentalnych kwestii różniących Kościół i protestantów.
>Po przestudiowaniu programu wspomnianego kursu, zarówno z pozycji doktrynalnej, jak i metodologicznej, muszę jasno stwierdzić, iż Alpha nie może być stosowany w Apostolacie Katechetów Maryi, a sami katecheci nie mogą się w niego angażować.
Za: https://gloria.tv/article/reLDkQWfiKap2wyvhRTaw9Vjv
Skoro wg Ciebie nie ma różnicy, to po co komu kurs reo czy alfa?
"owoce są wyznacznikiem prawdy." - czyli wg Ciebie to jest życie sakramentalne. Bo dla mnie życie sakramentalne nie jest owocem, lecz podstawowym środkiem do celu jakim jest świętość. Czyli to że ktoś się modli, uczestniczy we Mszy sw i doskonali swoje życie choćby poprzez korzystnie ze spowiedzi jest podstawowa normą dla katolika.
I czy możesz napisać czym dla Ciebie są sakramenty?
Wiec nadal nie rozumiem, czemu po jakimś kursie obecność Boga, czy też doświadczanie tej obecności miałaby się zmienić?
prawda? Przypomina mi się zdanie pewnego kapłana, który mówił nieco z przekąsem, że w niebie panuje prawdziwy komunizm - bo wszyscy otrzymują do pełna. Jedyne co nas będzie różnić, to wielkość naczynia do którego otrzymamy do pełna. Bóg w swoim Miłosierdziu pozwala odkrywać się ludziom jak najpełniej i prowadzi ich ku sobie jak najbliżej. A dlaczego takimi środkami jak jakiś tam kurs? No nie wiem - pytaj Boga. Już raz Ci pisałam - po owocach widać, że upodobał sobie takie właśnie narzędzie. Dlaczego? - Pytaj Jego. A co do tego czym dla mnie są sakramenty - powietrzem, wodą i pożywieniem.
Nie dyskutowałbym z kursami, które prowadzą do chrztu, ale jak słyszę o tym, że chrzest i bierzmowanie to zbyt mało, to zaczym wątpić w sens kursów i te owoce.
Krzyczysz o uniwersalnych treściach chrześcijaństwa. To są uniwersalne treści chrześcijaństwa i nieuniwersalne?
To może połączymy te "uniwersalne treści chrześcijaństwa" z uniwersalnymi treściami innych religii i dostaniemy uniwersalną pseudo-religię?! I będziemy czcić allacha, machometa, wisznu, buddę, zorostra, ... według uniwersalnego kultu?
W ten sposób jednak samemu Bogu próbujesz zadać kłam! Jest tylko jeden Kościół i jest nim Kościół Katolicki. Protestanckie sekty kościołami nie są i nawet nie próbują nimi zostać. Kościół jest uniwersalny, tzn. plan Boży widzi w nim ludzi wszelkich ras i wszelkiej narodowości. Prawdy głoszone przez Kościół są uniwersalne.
To nieprawda, że Kościół zaakceptował kursy alpha! Zrobili to niestety niektórzy biskupi, a inni przymykają oko na to ogromne zagrożenie.
@Fidel Castro,
Przeczytaj mój wpis, a zobaczysz, że piszesz nie na temat i że podaję argumenty, dlaczego kursy alpha są zagrożeniem.
@Nordynka,
Odmawianie różańca, a nawet przystępowanie do sakramentów nie jest sprawą rozstrzygającą. Można to bowiem traktować w sposób magiczny. Ileż to razy na stronach gość.pl można było przeczytać artykuły wypowiedzi pentakostalistów mówiące o "działaniu" modlitwy, np modlitwy o uzdrowienie. A przecież modlitwa to nie jest mniej lub bardziej skuteczne zaklęcie, ale ... no właśnie, charyzmatycy nawet nie wiedzą, czym jest modlitwa. A przede wszystkim, w tym sporze kluczowa jest sprawa Wiary. Jeśli ktoś wiary w Boże objawienie nie posiada lub nie ma podstawowej wiedzy religijnej, to będzie brał różne protestanckie inicjatywy, jak kurs alpha, za dobrą monetę.
1) "Bóg mnie zawsze kocha niezależnie od tego co zrobię i jak ciężko zgrzeszę" (z kontekstu wynikało, że Bóg tak samo kocha wszystkich ludzi bez wyjątku oraz że nie zważa na nasze grzechy)
2) "choroby i cierpienia spadające na człowieka są wyłącznie dziełem szatana" (z kontekstu wynikało, że Bóg nie dopuszcza żadnych cierpień i nigdy ich na nikogo nie zsyła).
3)"należy odpowiednio się modlić i można w ten sposób oddalić wszystkie choroby i cierpienia" (bardzo zachwalano kanał Dotyk Boga)
4)osoby te tak zachwyciły się M. Zielińskim (Dotyk Boga), że jeździły potem na organizowane przez niego seminaria i modlitwy.
ad.3 - rozumiem że wiara potrzeba jest aby uzdrawiać. Pytanie jest więc po co uzdrawiać?
ad. 2 - ale to jest wynikiem braku zrozumienia czym jest Miłość i jaka jest rola naszego cierpienia. Tu znów wielu osądza tylko ludzkimi pojęciami i dla wielu cierpienie wyklucza miłość.
ad.3/4 - ale zabobony to nie jest współczesny wymysł. Magiczne zaklęcia, modlitwy, rytuały czy symbole są od zawsze. I od zawsze jest zapotrzebowanie na guru.
Bo czy wyznacznikiem drogi świętości jest życie sakramentalne?
"Do końca życia zapamiętam słowa Andrzeja Strączka .... " i to jest problem numer dwa, bo kim jest Andrzej Strączek?
I do tego trzeba by dodać jeszcze kilka uwag - infantylność formacji, infantylność Liturgii, bazowanie na emocjach i opowiadanie o magii jakiejś konkretnej modlitwy (choćby coś ma uzdrawiać czy w czymś ma pomagać).... tak można wymieniać bez końca.
I na koniec dygresja osobista - kiedyś korciło mnie wziąć udział w jakimś spotkaniu formacyjnym ruchów odnowy czy nowej ewangelizacji, ale po wysłuchaniu tzw. modlitwy uwielbienia po Komunii św. w wykonaniu dorosłych i rzekomo dojrzałych mężczyzn zmieniłem zdanie. Jest poziom zachowań, które być może przystojną dzieciom w okolicach I Komunii św, ale nie dorosłym ludziom.
"życie w łasce uświęcającej (czyli życie sakramentalne)" - nie ma takiej tożsamości.
"Ci zaś ludzie, którzy wykonują ciężkie nieraz prace, poprzez dzieła ludzkie mają doskonalić samych siebie, współobywateli swoich wspierać, a całej społeczności i całemu stworzeniu dopomagać w osiągnięciu lepszego stanu, mają oni również naśladować Chrystusa, którego ręce trudziły się pracą rzemieślniczą i który wraz z Ojcem ustawicznie działa dla zbawienia wszystkich: mają Go naśladować w miłości czynnej, ciesząc się nadzieją i jeden drugiego brzemiona dźwigając, i przez samą codzienną pracę swoją wznosić się na wyższy stopień świętości, także apostolskiej.
Niech też wiedzą, że szczególnie jednoczą się z Chrystusem cierpiącym dla zbawienia świata, ci, których gnębi ubóstwo, słabość, choroba i rozmaite troski, albo którzy prześladowanie cierpią dla sprawiedliwości: ich to Pan w Ewangelii nazwał błogosławionymi, ich "Bóg wszelkiej łaski, który wezwał nas do wiecznej chwały w Chrystusie Jezusie, po niewielkim utrapieniu udoskonali, utwierdzi i ugruntuje" (1 P 5,10).
Wszyscy tedy chrześcijanie będą z dnia na dzień coraz bardziej uświęcać się w warunkach swego życia, pośród swych obowiązków czy okoliczności życia, jeśli z wiarą przyjmują wszystko z ręki Ojca niebieskiego i współdziałają z wolą Bożą, ujawniając także w służbie doczesnej przed wszystkimi tę miłość, którą Bóg świat umiłował. "
"wcześniej nie podoba Ci się, że po kursie ludzie wracają do regularnego życia sakramentalnego" - tyle ż ja tak nigdzie nie napisałem. Cały czas neguje "zasługę kursów" i traktowanie życia sakramentalnego jako ich owoców
Dodaj że ufa słowem wypowiadanym emocjonalnie, wobec wspólnoty. Ale w odróżnieniu od tych publicznych zapewnień naprawdę mało spotkałem osób, które faktycznie by ufały do końca i na 100% Bogu. Raczej jest to daleko idące ograniczone zaufanie. I to im więcej się o zaufaniu opowiada, tym jest ono mniejsze.
Po przestudiowaniu programu wspomnianego kursu, zarówno z pozycji doktrynalnej, jak i metodologicznej, muszę jasno stwierdzić, iż Alpha nie może być stosowany w Apostolacie Katechetów Maryi, a sami katecheci nie mogą się w niego angażować.
Mimo, iż – podobnie jak wiele podobnych programów – Alpha może wydawać się atrakcyjną i skuteczną formą ewangelizacji i katechezy, to nie ma doktrynalnych, ani metodologicznych podstaw do nauczania wiary katolickiej w przewidywany w ramach kursu sposób. Katecheci Marianie zobowiązani do nieustannego korzystania z Katechizmu Kościoła Katolickiego, kursów Sługi Bożego o. Johna A. Hardona SJ i mojego Komentarza do Ogólnego Dyrektorium Katechetycznego.
Pragnę również przypomnieć słowa Jana Pawła II, który w liście apostolskim Novo Millenio Ineunte wszystkich twierdzącym, że przed nową ewangelizacją stoi zadanie odkrycia „jakiejś magicznej formuły” lub „nowego programu” wyjaśniał: „nie, nie zbawi nas żadna formuła, ale konkretna Osoba oraz pewność, jaką Ona nas napełnia: Ja jestem z wami! (por. Mt 28, 20)
Święty papież przypominał nam, że programem, za pomocą którego mamy skutecznie rozwiązywać wielkie duchowe przeciwności naszych czasów jest Jezus Chrystus żyjący w naszym Kościele. Ojciec Święty wyjaśniał:
Program już istnieje: ten sam co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji. Jest on skupiony w istocie rzeczy wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię, aż osiągnie swą pełnię w niebiańskim Jeruzalem. Program ten nie zmienia się mimo upływu czasu i ewolucji kultur, chociaż bierze pod uwagę epokę i kulturę, aby możliwy był prawdziwy dialog i rzeczywiste porozumienie. (Novo Millenio Ineunte, 29)
Sługa Boży o. John A. Hardon SJ głęboko rozumiał prawdę słów papieża Jana Pawła II, a poprzez formację duchową i doktrynalną Apostolatu Katechetów Maryi umiał tak wiernie i mądrze zaszczepić je pośród katechetów, by ci również ją rozumieli i nie musieli więcej dawać się zwodzić opowieściom o „magicznych formułach” lub „nowym programie”. Mówiąc wprost: Katecheci Maryjni rozumieją, że naszym programem jest świętość życia, która ma swoje źródło w głębokiej wiedzy i gorącej miłości do Chrystusa, który żyje w swoim Kościele.
Jednym z moich wzorów wiary była prosta pobożność ludowa. Bez kursów alfa i innych, bez ochów i achów wspólnotowych. Takie zwykłe życie ludzi, którzy potrafili żyć wiarą bez tych wszystkich współczesnych emocjonalnych egzaltacji.
Co ważne, ich życie opierało się dosłownie na katolickich zbiorach zasad etycznych. Bez faryzejskiego naciągania czy usprawiedliwiania.
"Wir sind die Kirche" to był ruch pewnych świeckich, którzy domagali się zmian w Kościele, jak np. większej roli laikatu, porzucenia nauczania o antykoncepcji, komunii dla cudzołożników, kapłaństwa kobiet, wszystko jak u protestantów. Zapominali jednak, że Kościół nie jest ich, ale Chrystusa, że składa się z trzech części: Kościół triumfujący w niebie, Kościół walczący na ziemi, i cierpiący w czyśćcu.
Wszystko to miało doprowadzić rzekomo do powrotu ludzi do kościoła - stały argument. Znaczna część tych postulatów została zrealizowana, np. świeccy "szafarze", AL itd. Oczywiście nikt z tego względu nie powrócił do Kościoła, przeciwnie, apostazja narasta.
Bardzo pouczająca jest dalsza historia organizatorów tego ruchu. Pomimo realizacji ich żądań zerwali zupełnie z Kościołem i poświęcili się ... ezoteryce. Taki los grozi "charyzmatykom", jeśli nie będą wyznawać prawdziwej Wiary i kierować się zdrową pobożnością.
"Wir sind die Kirche" to był ruch pewnych świeckich w krajach niemieckojęzycznych, którzy domagali się zmian w Kościele, jak np. większej roli laikatu, porzucenia nauczania o antykoncepcji, komunii dla cudzołożników, kapłaństwa kobiet, wszystko jak u protestantów. Wszystko to miało rzekomo doprowadzić do powrotu ludzi do Kościoła - stały argument. Znaczna część tych postulatów została zrealizowana, np. świeccy "szafarze", Amoris Laeticia itd. Oczywiście nikt z tego względu nie powrócił do Kościoła - przeciwnie, apostazja i zamieszanie narastają.
Bardzo pouczająca jest dalsza historia organizatorów tego ruchu. Pomimo realizacji ich żądań zerwali zupełnie z Kościołem i poświęcili się ... ezoteryce. Taki los grozi "charyzmatykom", jeśli nie będą wyznawać prawdziwej Wiary i kierować się zdrową pobożnością.
Warto dokładnie przeczyć początek Dz. 2
I czym się różni spoczynek od omdlenia w wyniku autosugestii czy silnych sterowanych emocji?
Ale ok, chciałby poznać choćby jedno nagranie modlitwy językami, które bezspornie byłoby zrozumiałe. Tak jak jest to opisane w Dz.
I jakie owoce daje ten stan zwany spoczynkiem. Jak ktoś zemdleje to raczej udaje się na diagnostykę medyczną i tam są faktycznie owoce.
Myślę, ze zamiast spoczynków i języków warto zainteresować się drogą katolickiej medytacji. Daje lepsze owoce. I to na tyle,
Na kurie (jakimkolwiek) mówią że spoczynek jest super, więc ludzie mdleją.
ps. medytacja chrześcijańska to niekoniecznie różaniec. Ale z drugiej strony oczywiście wielu idąc za głosem jakiegoś guru obecnie uprawia medytacje. Bo tak wypada, czy jest to modne w pewnych kręgach. I tak samo jest z tymi kursami.
I pytanie drugie, czemu uważasz ze katechizacja dzieci jest aż tak mało skuteczna, że później potrzebne są jakieś kursy typu alfa?
No i pytanie trzecie - czy fakt że po kursie nic się nie zmienia jest pozytywnym, czy negatywnym zachowaniem?
"czemu uważasz ze katechizacja dzieci jest aż tak mało skuteczna, że później potrzebne są jakieś kursy typu alfa?" - taka jest rzeczywistość - wielu naszych rodaków nie zna podstaw wiary i tradycji, w której zostali ochrzczeni.
"czy fakt że po kursie nic się nie zmienia jest pozytywnym, czy negatywnym zachowaniem?" - to pokazuje, że kurs ani nikogo nie poprowadzi na "manowce" protestantyzmu, ani nie sprowadzi na łono KK.
I nie ma tam ani słowa o żadnej wspólnocie bazującej na kursie alfa.
"taka jest rzeczywistość - wielu naszych rodaków nie zna podstaw wiary i tradycji, w której zostali ochrzczeni. " - ale po kilkudniowym kursie już pozna?
> Na kurs Filip trafiłam jako nastolatka. Nie interesował mnie wtedy Kościół
Czyli trafiła jako osoba zupełnie niezorientowana i nie znająca nauko Kościoła. Takiej osobie jest bardzo łatwo wmówić różne rzeczy, i to się właśnie stało, np:
> chodzi o głoszenie osobistego doświadczenia Jezusa, a nie teologii. ... I z tego, co mówi Biblia każdy chrześcijanin ma taki obowiązek.
Mamy tutaj przynajmniej dwa nieporozumienia. Po pierwsze, teologia jest systematycznym wykładem Słowa Bożego i przeciwstawianie jej obowiązku chrześcijańskiego, która polega na głoszeniu Ewangelii, jest po prostu bez sensu i wewnętrznie sprzeczne, bo Ewangelia jest Słowem Bożym.
Po drugie, i to jest ZASADNICZY PUNKT jeśli chodzi o protestantyzm, to nie jest przyjęcia Bożego Objawienia, Słowa Bożego, ale własne, subiektywne uczucia i odczucia, oraz doświadczenia, które protestant jakoś wiąże z Bogiem, zresztą na zupełnie subiektywnej zasadzie. I tutaj, homo pokazuje, że tak naprawdę nie ma Wiary, jak rozumie ją Kościół, ale bazuje na własnym doświadczeniu. Czyli autorka została przekabacona na protestantyzm nawet o tym nie wiedząc.
> To Jezus jest kontekstem przez który rozumiem Kościół.
W wierze chrześcijańskiej jest dokładnie na odwrót, bo to poprzez Kościół, poprzez głoszenie przez niego Słowa bożego, możemy poznać Boga, a nie poprzez własne subiektywne doświadczenie, które może być i bywa urojeniem, albo szatańskim zwiedzeniem. Zresztą nic innego nie ma sensu, bo Jezus Chrystus objawił całą Prawdę apostołom i uczniom, a nie indywidualnie Clarcowi, Zielińskiemu, homo, czy Straczkowi. Ze śmiercią ostatniego apostoła zakończyło się Objawienie, depozytariuszem Objawienia jest właśnie Kościół, i nic i nikt nie może już czegokolwiek do tego Objawienia dodać.
Widzimy tutaj więc bardzo jasno, jaki wielkim zagrożeniem dla Wiary są protestanckie kursy Alpha, jak potrafią zupełnie przekabacić ludzi na protestantyzm, bez ich wiedzy.
O tym problemie, którego przykład powyżej widzimy, szerzej mówi bp. Czja: http://formacja.diecezja.tarnow.pl/2017/09/problem-pentekostalizacji-chrzescijanstwa-bp-andrzej-czaja/
Właściwie wszystko, zaczynając od faktu, że chrześcijanin ma głosić nie własne nauki, ale Ewangelię. Jeśli wierzyć nagraniom audio z jego konferencji, Zieliński modlił się i kazał innym modlić się o przezwyciężenie ducha religii. Duchem religii katolickiej jest Duch Święty, czyli Zieliński modlił się przeciwko Duchowi Świętemu. Zresztą nie ma chrześcijaństwa bez religii. Bez religii jest new age, i najwyraźniej Zieliński zmierza w tę stronę. Poza tym, zaprasza i promuje pentakostalistów, co samo w sobie jest wielkim złem i grzechem.
Już dawno powinien mieć zakaz występowania w katolickich parafiach. Niestety nie ma, a abp. Hoser go nawet promuje.
To, że nie dostrzegasz błędów i herezje w jego wystąpieniach, świadczy dobitnie, że nie masz formacji katolickiej, albo jeszcze gorzej, zostałaś przekabacona na "wierzenia" protestanckie. Sama jesteś więc przykłademnegatywnego wpływu pentakostalizmu na Kościół.
Mk 9,38--39: 38 Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». 39 Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie " Łk 9,49-50 Wtedy przemówił Jan: «Mistrzu, widzieliśmy kogoś, jak w imię Twoje wypędzał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami». 50 Lecz Jezus mu odpowiedział: «Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami». Lk18,8:8 Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.