Od tej chwili pójdę do pogan Dz 18, 5
Od tej chwili pójdę do pogan Dz 18, 5
„Od tej chwili pójdę do pogan” - zdecydował Paweł, na własnej skórze boleśnie doświadczając, co znaczą profetyczne słowa Janowego prologu: „A swoi Go nie przyjęli”. Choć „oddał się wyłącznie nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem, kiedy się sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: «Krew wasza na wasze głowy, ja nie jestem winien»”.
Napotkał mur i choć zapowiedział, że odtąd będzie głosił Dobrą Nowinę poganom, ukochał swój naród do końca. „Czyż Bóg odrzucił swój lud?” – pytał dramatycznie po latach i odpowiadał: „Żadną miarą!”. Nie zapomniał o swych korzeniach. Z tęsknotą zapewniał: „Będąc apostołem pogan, przez cały czas chlubię się posługiwaniem swoim w tej nadziei, że przynajmniej niektórych z nich doprowadzę do zbawienia”.
Przynajmniej niektórych. Statystyki nie są istotne.
Wiele o człowieku mówią jego oczy. I gdyby mogli tylko państwo zobaczyć zdjęcie dzisiejszej patronki, to wszystkie słowa na temat jej życia byłyby zbędne.
Wiele o człowieku mówią jego oczy. I gdyby mogli tylko państwo zobaczyć zdjęcie dzisiejszej patronki, to wszystkie słowa na temat jej życia byłyby zbędne. Bo w tych oczach jest miłość i radość. Zresztą nawet ona sama dostrzegała, że jej niezwykłą siłą jest pogoda ducha, jednak jej źródła nie upatrywała bynajmniej w swoim charakterze. Twierdziła, że jest to dar, świadectwo więzi z Chrystusem, niezwykle potrzebne ludziom w tym czasie, w jakim przyszło jej żyć. A św. Urszula Ledóchowska żyła na przełomie wieku XIX i XX, była świadkiem skutków rewolucji przemysłowej i spustoszeń jakie poczyniła pierwsza wojna światowa. Doświadczyła życia emigrantki z arystokratycznej rodziny i jednocześnie poznała potworną biedę mieszkańców odradzającej się Rzeczypospolitej. W tym tyglu historycznych i społecznych zmian jej wewnętrzna radość była powszechnie dostrzegana i podziwiana. Św. Urszula Ledóchowska, jeszcze kiedy nosiła zwyczajne imię Julia, w atmosferze rodzinnego domu zdobyła wykształcenie, świadomość religijną oraz narodową i najcenniejszy z darów – empatię. Nieprzypadkowo spośród siedmiorga rodzeństwa aż troje swoje życie ofiarowało Bogu – w tym także i Julia, która w wieku 21 lat, w roku 1886, wstąpiła do krakowskich urszulanek. Nie chciała jednak zamykać się w klasztorze, jej serce domagało się działania, które podobałoby się Bogu i odpowiadało na potrzeby czasu. Skoro "dziś świat unika zakonów, więc zakony powinny iść między ludzi", mawiała i za zgodą papieża ruszyła do Rosji, by utworzyć tam internat i szkołę dla młodzieży polskiej. Idea ta tak dobrze się rozwinęła, że rosyjskie władze szybko pozbyły się przedsiębiorczej siostry. Na jej szlaku emigracyjnej tułaczki pojawiła się więc Finlandia, Szwecja, Dania. Wszędzie gdzie trafiała towarzyszył jej zapał, radość i dzieła, które skierowane były do wszystkich społecznie wykluczonych, w szczególności zaś polskich dzieci i młodzieży. W roku 1920 dzisiejsza patronka powróciła w końcu do wolnej Polski i osiadła w Pniewach koło Poznania, gdzie założyła Zgromadzenie Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego (urszulanek szarych). Siostry były wszędzie tam, gdzie potrzebne były ręce do pracy – w internatach, szkołach, kuchniach ludowych, na przedmieściach wielkich miast. Dosłownie "wtapiały się w środowisko", w którym miały pomagać, a żeby nikt nie miał wątpliwości, co do ich charyzmatu, habit sióstr szarych urszulanek wzorowany był na fartuchu służącej. Ciężka praca z radością w oczach. Taką zapamiętano św. Urszulę Ledóchowską i tak też, jako "świętą niosącą Bożą radość", żegnano ją 29 maja 1939 roku.