Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku. (Jr 20,10)
Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku. (Jr 20,10)
Oszczerstwo, donosicielstwo, złorzeczenie, straszenie, zwodzenie. Niezły ten katalog występków przeciwko Sprawiedliwemu stworzył nam na dzisiaj prorok Jeremiasz. Oczywiście, ze względu na bliskość Wielkiego Tygodnia, trudno nie czytać tego spisu grzechów w kontekście Sługi Jahwe, któremu zgotowano los straszny – wedle scenariusza, który w przyszłym tygodniu będzie nam codziennie dostarczał treści do rozmyślań. Tak, na Jezusa doniesiono, oczerniono Go, straszono, a i złorzeczeń nie oszczędził Mu tłum. Warto jednak pod koniec Wielkiego Postu przyjrzeć się również sobie i wzbudzić w sobie refleksję: czy pośród tych grzechów, które popełniło „wielu”, nie znajdują się i takie, które popełniam ja? Każdy bliźni oczerniony, zwodzony, straszony przeze mnie to Jezus, Któremu zadałem ból. Tym bardziej, jeżeli – zgodnie z tym, co stwierdził Jeremiasz – bliźni ten uważał mnie za „zaprzyjaźnionego” z sobą. Może aż tak źle nie jest... a może nie zdaję sobie nawet z tego sprawy, uważając, że batalie toczone w imię słusznych spraw zawsze są usprawiedliwione?
Wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu. J 10,38
Żydzi porwali za kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie kamienować?»
Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie kamienujemy Cię za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga».
Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: „Ja rzekłem: Bogami jesteście?” Jeżeli Pismo nazwało bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to czemu wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, dlatego że powiedziałem: „Jestem Synem Bożym?” Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choć nie wierzylibyście Mi, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu».
I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał.
Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.
Wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu. J 10,38
Trudno przyjąć sposób funkcjonowania Jezusa. Naucza, dokonuje cudów, przedstawia siebie jako Syna Bożego, gromadzi tłumy. W opinii przeciwników Jego działalność oceniana jest pozytywnie, ale budzi wątpliwości, zastrzeżenia.
Za kogo właściwie On się uważa? Jakie będą konsekwencje Jego postępowania? Tymczasem Jezus wypełnia swoją misję do końca, jest dostępny dla wszystkich, którzy chcą w Niego uwierzyć i przyjąć Jego naukę. Zrozumieć, kim jest Jezus, można dopiero wtedy, gdy się za Nim pójdzie, bez stawiania jakichkolwiek warunków. Ostatecznie okazuje się, że w relacji przyjęcia i zaufania wyjaśnia się więcej, niż w nieustannej walce na argumenty.
Ewangelia z komentarzem.W relacji przyjęcia i zaufania wyjaśnia się więcej, niż w walce na argumentyMorze cierpienia. Czy nie o tym informują nas od pewnego czasu media?
Morze cierpienia. Czy nie o tym informują nas od pewnego czasu media? Czy można pozostać człowiekiem, gdy ono zalewa świat? Nie ma tutaj prostych odpowiedzi, ale są tego cudu świadkowie. Taka Gemma Galgani na przykład, córka włoskiego aptekarza z końca XIX wieku. Gdy ma zaledwie 8 lat umiera jej mama. Potem gruźlica dopada jej ukochanego brata-kleryka, którego dziewczynka pielęgnuje zaniedbując swoje zdrowie. Następnie śmierć zabiera jej tatę, rodzina traci majątek, a u Gemmy zostaje zdiagnozowana gruźlica kręgosłupa i zapalenie nerek. Cały rok spędza w łóżku, unieruchomiona gipsowym gorsetem. Wreszcie jako nastolatka musi opuścić własny dom i zamieszkać kątem u pewnej pobożnej niewiasty. Jest już wtedy potwornie chora, ale nawet agonia nie zostaje jej skrócona - trwa kilkanaście miesięcy do Wielkiej Soboty, 11 kwietnia 1903 roku. Na pytanie: 'dlaczego dobry Bóg do tego dopuścił?' odpowiadam - bo Gemma Galgani tego nie chciała. Zgodziła się bowiem współuczestniczyć w cierpieniu Jego Syna. Przyjęła dar stygmatów i przez ostatnie 4 z 25 lat życia rany na jej rękach, nogach i boku, ślady po cierniowej koronie oraz biczowaniu krwawiły tydzień w tydzień z czwartku na piątek, zadając dodatkowe potworne cierpienie. Szaleństwo Krzyża? Raczej szaleństwo miłości, które ostatecznie przemieniło całe morze cierpienia.
Perły ukryte w liturgii słowa odkrywają księża: Szymon Kiera, Tomasz Kusz, Marcin Piasecki i Piotr Brząkalik. Słuchaj codziennie.