Twoje uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: „To jest droga, idźcie nią!”, jeśli chciałbyś iść na prawo lub na lewo. (Iz 30, 21)
Twoje uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: „To jest droga, idźcie nią!”, jeśli chciałbyś iść na prawo lub na lewo. (Iz 30, 21)
Siedzę przy biurku nad Księgą Izajasza i klikam w klawiaturę. Splot tak zwanych życiowych okoliczności sprawił, że jestem właśnie tu, a nie gdzie indziej. Piszę rozważanie, a nie na przykład projekt o dofinansowanie unijne. Czy to mój świadomy wybór, czy raczej sprawił to czysty przypadek? Bezskutecznie szukam w pamięci początku tej zawiłej układanki zdarzeń, spotkań, podjętych decyzji. Po pierwsze splot, o którym mowa, jest subtelny. Nie brak przyczyn, który pozostaną dla mnie tajemnicą. Po drugie źródło znajduje się jednak znacznie głębiej, niż sięga pamięć. A może lepiej spojrzeć przed siebie, na otwartą drogę? Z wiarą, że sam wybierasz kierunek, a Bóg – jak mówi Izajasz – rychło okaże ci łaskę na głos twojej prośby (Iz 30, 19). Podejmowanie w pełni samodzielnych wyborów i zaufanie Bogu – jak dwie strony tego samego medalu.
Proście Pana żniwa…Mt 9,38
Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości.
A widząc tłumy, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo».
Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. Tych to dwunastu wysłał Jezus i dał im takie wskazania: «Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie».
Proście Pana żniwa…(Mt 9,38)
Biblijny obraz żniwa posiada jak najbardziej pozytywne skojarzenia: plonu, obfitości, wspólnego świętowania i radości. Zamyka proces wegetacji, ale nie kończy rozwoju. Zebrane plony są przetwarzane dalej na mąkę, podpłomyki itp. Robotnicy, których wybiera i posyła Pan żniwa, to ludzie potrafiący dostrzec potencjał zbiorów Jego oczami, uznający i doceniający wartość, wsłuchujący się w Boga, by zgodnie z Jego wolą – Jego poznaniem każdego ziarna – puścić je dalej tam, gdzie On sugeruje. Pan żniwa – a nie tylko Pan pola – to zaangażowany, czuwający w każdej chwili przy człowieku Bóg. A prawdziwy Jego współpracownik to ten, który Pana poważa, uznaje Jego Mądrość i Jego koncepcję za właściwsze niż własne.
Ewangelia z komentarzem. Pan żniwa to zaangażowany, czuwający w każdej chwili przy człowieku Bóg
Jeżeli czyjeś imię znaczy tyle co święty, to właściwie droga jego powołania jest jasno wytyczona.
Jeżeli czyjeś imię znaczy tyle co święty, to właściwie droga jego powołania jest jasno wytyczona. Wystarczy tylko, że z niej nie zejdzie, choć najpierw musi na nią wejść. I tak właśnie było z Ambrożym – zanim został świętym biskupem Mediolanu i doktorem Kościoła, wcześniej musiał odkryć do czego wzywa go Bóg. Oczywiście oprócz imieinia pewną podpowiedzią było zdarzenie, które miało miejsce przy jego narodzeniu – na jego ustach siadł bowiem rój pszczół, zupełnie jakby chciał zebrać z nich miód – ale dorastający Ambroży z czasem o nim zapomniał. Zdobył za to świetne wykształcenie, założył własną szkołę, a nawet został namiestnikiem rzymskiej prowincji ze stolicą w Mediolanie. Zarządzał nią zresztą świetnie, aż do momentu rozruchów, które wybuchły po śmierci tamtejszego biskupa. I kiedy Ambroży zjawił się w świątyni, by spór ten załagodzić, został wybrany nowym hierarchą Mediolanu, a nie był nawet ochrzczony, bo ówczesnym zwyczajem przeciągał przyjęcie tego sakramentu aż do późnej dorosłości. W pierwszym odruchu spanikował i uciekł z miasta, ale koń nocą zaprowadził go z powrotem do bram i dopiero wtedy Ambroży postanowił zrealizować to, co wprost zapowiadało jego imię. Miał 33 lata, gdy przyjął chrzest, bierzmowanie, święcenia kapłańskie i sakrę biskupią i stał się odtąd tym, kim miał być – znakiem oddzielenia. Bo święty to w języku hebrajskim ktoś oddzielony od grzechu, ale też oddzielony, by być na Bożą wyłączność. I choć tego nie planował, już pierwsza swoją mową skierowaną do diecezjan, biskup Ambroży urzeczywistnił znak, który miał miejsce przy jego urodzeniu – jego słowa okazały się słodkie jak miód i jak miód pożywne, a ludzie niczym pszczoły garnęli się, by nimi się karmić. Kiedy Ambroży uświadomił sobie, że jego życie zatoczyło właśnie koło, że niejako rozpoczęło się w tym momencie na nowo, właśnie głoszenie słowa Bożego przy każdej okazji i nauczanie ludu uznał za swój podstawowy pasterski obowiązek. Będzie to odtąd czynił z ambony, ale też w pismach i listach. Bożym słowem będzie upominał samego cesarza, gdy ten dopuści się zbrodni, ale też jego moc sprawi, że nawróci się św. Augustyn. Dzięki dzisiejszemu patronowi słowo Boże nabierze niezwykłego piękna w liturgii, ale okaże się też ostre niczym miecz obosieczny w walce z herezjami. I słowo to odniesie zwycięstwo, gdy wobec jego wielkości, sam cesarz rzymski zrzeknie się tytułu i stroju arcykapłana. Kiedy więc Ambroży żegnał ziemię dla nieba w roku 397, śmiało mógł powiedzieć, że uczynił to, co zapowiadało jego imię – stał się święty.
Perły ukryte w liturgii słowa odkrywają księża: Szymon Kiera, Tomasz Kusz, Marcin Piasecki i Piotr Brząkalik. Słuchaj codziennie.