W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi. (1 Kor 15, 8)
W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi. 1 Kor 15, 8
Przed laty zacytowałem fragment dziennika Karola de Foucauld, wspominającego okres, w którym przekraczał wszelkie granice i jako zblazowany młodzieniec bez owijania w bawełnę wyznawał hedonistycznie: „Liczą się jedynie przyjemności”: „Byłem cały egoizmem, bezbożnością, pragnieniem zła. Jak oszalały. Byłem bardziej świnią niż człowiekiem”.
„Bardziej świnia niż człowiek?” – zareagowało od razu kilka osób – Jak można aż tak się poniżać, nie akceptować, degradować do pozycji zwierzęcia?” – pisali oburzeni. Tymczasem był to szczery opis jego duchowej kondycji.
Poroniony płód – tak określał siebie samego Paweł. Przejmujące. Wychowany przez Gamaliela w słynnej szkole egzegezy Pisma, najlepszej uczelni Jerozolimy, „Oxfordzie judaizmu”, któremu po spotkaniu pod Damaszkiem świat rozsypał się jak domek z kart, był szczery do bólu. „Martwy płód” został ożywiony przez spotkanie ze zmartwychwstałym.
Jakież to uwalniające! Nawet powołany na końcu „już po wszystkich” może stać się Apostołem Narodów!
Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. Łk 7,47
Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że gości w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tyłu u Jego stóp, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swej głowy je wycierała. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.
Widząc to, faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: «Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co to za jedna i jaka to jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą».
Na to Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci coś do powiedzenia».
On rzekł: «Powiedz, Nauczycielu».
«Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który z nich więc będzie go bardziej miłował?» Szymon odpowiedział: «Przypuszczam, że ten, któremu więcej darował».
On zaś mu rzekł: «Słusznie osądziłeś».
Potem zwróciwszy się w stronę kobiety, rzekł do Szymona: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała mi stopy i otarła je swymi włosami. Nie powitałeś mnie pocałunkiem; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować stóp moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje stopy. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje».
Do niej zaś rzekł: «Odpuszczone są twoje grzechy».
Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?» On zaś rzekł do kobiety: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju».
Ewangelia z komentarzem. Bez wybaczenia pozostaje tylko trwanie w złu i zaklinanie rzeczywistościOdpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. (Łk 7,47)
Gdyby był prorokiem, toby wiedział, że jest grzesznicą – myślał o Jezusie faryzeusz. Fatalny błąd! Wynikający z założenia, że prorok musi być do grzeszników wrogo nastawiony. Tymczasem ten prorok, Jezus Chrystus, przyszedł powołać grzeszników. Przyszedł zmienić ich nie przemocą połajanek – które zazwyczaj nic nie dają – ale szacunkiem i taktem, który pozwala im próbować bez obaw zaczynać od nowa. Przyszedł mniej czy bardziej wyraźnie wybaczyć skruszonym. Bo bez wybaczenia pozostaje tylko trwanie w złu i zaklinanie rzeczywistości, że niczego złego się nie zrobiło. Wobec grzechu może i trzeba postawy jednoznacznej. Gdy jednak w grę wchodzi konkretny grzesznik, warto się zastanowić, czy lepsze owoce przyniesie besztanie, czy taktowne milczenie.
Neapol. Miasto we Włoszech u podnóży Wezuwiusza. Duże, piękne i niebezpieczne. To tam powstała niesławna Camorra, która od roku 1820 roku obficie przelewa krew na neapolitańskich ulicach.
Neapol. Miasto we Włoszech u podnóży Wezuwiusza. Duże, piękne i niebezpieczne. To tam powstała niesławna Camorra, która od roku 1820 roku obficie przelewa krew na neapolitańskich ulicach. To tam również swoje miejsce spoczynku znalazła krew, która pulsuje nie mogąc doczekać się… zmartwychwstania. A przynajmniej tak wyraził się boloński kardynał Lambertini, przyszły papież Benedykt XIV, o relikwiach dzisiejszego patrona. Dwie ampułki, których zawartość kilka razy w roku na oczach wiernych zmienia swoją konsystencję z zaschłej przed wiekami w płynną. Krew św. Januarego. Idealna relikwia dla krewkiego miasta, nieprawdaż? Ale też i sam św. January wydaje się być postacią jakże pasującą do ludowej pobożności mrocznych zaułków Neapolu. To wszakże biskup pobliskiego Benewentu, który na wieść o tym, że jego przyjaciel i diakon, Sozjusz, został zadenuncjowany jako chrześcijanin i uwięziony, udał się do lochu, w którym go trzymano, by go podtrzymać na duchu. Mógł, a nawet powinien uciekać, skoro złapano jego bliskiego współpracownika. A on z zimną krwią wszedł w paszczę lwa i zginął 19 września 305 roku w czasie prześladowań za cesarza Dioklecjana. Tak, odwaga biskupa Januarego i jego poczucie braterstwa wielu może imponować, ale nie to uczyniło go świętym. Sprawiła to krew, którą przelał dla Chrystusa. Jego własna, a nie jego wrogów.
Perły ukryte w liturgii słowa odkrywają księża: Szymon Kiera, Tomasz Kusz, Marcin Piasecki i Piotr Brząkalik. Słuchaj codziennie.