Dlatego że upokorzył się przede Mną, nie sprowadzę niedoli za jego życia (1 Krl 21,29)
Dlatego że upokorzył się przede Mną, nie sprowadzę niedoli za jego życia (1 Krl 21,29)
Historia Achaba obrazuje nieskończone miłosierdzie Boga. Złodziej i morderca, który przewrotnie porzucił swoje przekonania i czynił to, co złe w oczach Pana, jak nikt wcześniej (w.25). Choć doświadczył kilka razy Bożej przychylności, wciąż oddawał chwałę bożkom. Dopiero po ostatnim napomnieniu Boga, izraelski król wyraził głęboki żal za swoje czyny; upokorzył się, czyli okazał pokorę i skruchę, radykalnie zmieniając swoje zachowanie. Możemy przypuszczać, że jego przemiana nie miała nic wspólnego z próbą przekonania Boga czy zasłużenia na zmianę Jego woli, ponieważ w słowach Boga nie było alternatywy „a co jeśli”. Wydaje się więc, że Achab realnie zrozumiał swoje błędy i głęboko ich żałował. Nic więc dziwnego, że dotknęło to serca samego Boga, który zdecydował się wybaczyć i okazać mu łaskę. Dziś, poznając tę historię przez pryzmat Nowego Testamentu, tym bardziej możemy być pewni, że Bóg dostrzega ludzi pragnących nawrócenia ku prawdzie i błogosławi im by wzrastali w miłości.
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują. Mt 5,44
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził.
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?
Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski».
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują. (Mt 5,44)
Jako kapelan posługujący w dawnej mokotowskiej katowni bardzo często słyszę pytanie o to, jak poradzić sobie z narastającą w sercu nienawiścią wobec stalinowskich oprawców. Trudno się dziwić, bo skala bestialstwa i tortur zadawanych polskim bohaterom w tym miejscu była przeogromna. Aż trudno o tym myśleć. A jednak musimy próbować spojrzeć na to wszystko jak uczniowie Chrystusa. Wszak i za oprawców Jezus umarł na krzyżu i dla nich zmartwychwstał. Nienawiść jest zawsze najłatwiejszym rozwiązaniem, ale nigdy nie przynosi ukojenia. Modlitwa za prześladowców odwrotnie: przynosi pokój i wolność od gniewu. A przecież „pod koniec naszego życia sądzeni będziemy z miłości” (św. Jan od Krzyża).
Ewangelia z komentarzem. "Pod koniec naszego życia sądzeni będziemy z miłości"
Zobacz: Teksty dzisiejszych czytań
Ot i mamy dzisiaj ciekawostkę hagiograficzną.
Ot i mamy dzisiaj ciekawostkę hagiograficzną. Kościół wspomina bowiem pod datą 18 czerwca niemiecką benedyktynkę i mistyczkę, ba nawet przełożoną żeńskiej części opactwa w Schönau nad Renem. Co w tym takiego nadzwyczajnego zapytacie państwo? Ano to, że ta patronka, która przeżyła ledwie 35 lat w połowie XII stulecia, formalnie nigdy nie została kanonizowana. Tytuł świętej dodano jej po śmierci, gdy ogłoszono jej pisma i korespondencję zebrane w trzy tomy pod wspólnym tytułem „Libri visionem: primus, secundus, tertius”. Co jeszcze ciekawsze, o zapisanych tam wizjach Kościół nigdy oficjalnie się nie wypowiedział, choć miały one sporą grupę czytelników i wywarły znaczny wpływ na mariologię i religijność średniowiecza. Wpływ ten był tak duży, że ta nieszablonowa zakonnica w roku 1584 została wpisana do „Martyrologium Rzymskiego” przez papieża Grzegorza XIII i odtąd wspominana jest w Kościele oficjalnie. Gdyby chcieć jeszcze bardziej piętrzyć wokół niej aurę tajemniczości, to trzeba by powiedzieć, że jej wizje pojawiły się w momencie, gdy po pięciu latach zakonnego życia dopadła ją jakaś niezwykle ciężka choroba, która niemal całkowicie uniemożliwiała jej normalne funkcjonowanie. To właśnie wtedy, najczęściej w niedziele lub święta, podczas Mszy św. lub nabożeństw, ale także po lekturze żywotów świętych, zaczęli ukazywać się jej Pan Jezus, Matka Boża, aniołowie i święci Pańscy. Jej udziałem stały się również realistyczne wizje wydarzeń z Nowego Testamentu: Pasji, Zmartwychwstania, Wniebowstąpienia. Do tego doszedł dar prorokowania i będące jego konsekwencją listy, które dzisiejsza patronka zaczęła pisać do biskupów wzywając ich do reformy Kościoła. Tak, nie brakowało takich, którzy w tych działaniach widzieli oznaki szaleństwa, ale z drugiej strony były także i rzesze tych, dla których ta właśnie zakonnica, była narzędziem w ręku Boga. Do tych ostatnich z całą pewnością zaliczał się jej brat Ekbert, który przejął obowiązki opata w Schönau i na polecenie którego siostra pilnie spisywała to wszystko, co dane jej było zobaczyć w wizjach. To z tych zapisków, które on potem redagował wyłoniły się trzy wspomniane już tutaj księgi. Pierwsza – z radami dla wierzących z wszelkich klas społecznych. Druga – zajmująca się kwestią wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. I w końcu trzecia, której echo trafiło nawet do naszej audycji, bo zawierała wizję męczeństwa św. Urszuli i jej Towarzyszek, co przyczyniło się do powstania wielu legend o św. Urszuli. Skoro jednak jest aż tyle zastanawiających punktów w życiorysie dzisiejszej świętej, czy nie lepiej odłożyć go ad acta i zająć czymś innym? Nie. Bo jeżeli coś w tych zapiskach z całą pewnością nie ulega wątpliwości to miłość i walka. Miłość do Boga i walka z niemocą, która ogarniała ją przez ostatnie 12 lat życia. Być może właśnie dlatego jest patronką ludzi cierpiących na depresję. Kto taki? Św. Elżbieta z Schönau, która odeszła do Boga 18 czerwca 1164 roku.
Perły ukryte w liturgii słowa odkrywają księża: Szymon Kiera, Tomasz Kusz, Marcin Piasecki i Piotr Brząkalik. Słuchaj codziennie.
Zobacz cykl audycji Radia eM: