Artemizja Gentileschi przetarła szlaki innym artystkom. Ks. Witold Kawecki zaprasza do podróży jej śladami

Szymon Babuchowski Szymon Babuchowski

|

GN 17/2024

publikacja 25.04.2024 00:00

O podróżach po Włoszech śladami niezwykłej malarki oraz o tym, jak geniusz kobiety przejawia się w sztuce, opowiada ks. prof. Witold Kawecki.

ks. Witold Kawecki Redemptorysta, profesor nauk teologicznych w zakresie teologii kultury i mediów, kierownik Katedry Komunikacji Kulturowej i Artystycznej UKSW ks. Witold Kawecki Redemptorysta, profesor nauk teologicznych w zakresie teologii kultury i mediów, kierownik Katedry Komunikacji Kulturowej i Artystycznej UKSW
Tomasz Gołąb /Foto Gość

Szymon Babuchowski: W najnowszej książce „przewodniczką” w podróżach po Włoszech uczynił Ksiądz Profesor wczesnobarokową malarkę Artemizję Gentileschi…

Ks. Witold Kawecki:
Tak, ale zaznaczmy od razu, że książka nie jest jednowymiarowa. To jest książka w ogóle o kobietach – malujących, tworzących. Są wśród nich m.in. zakonnica Plautilla Nella, Lavina Fontana, Elisabeth Siriani, Sofonisba Anguissola, Angelika Kauffmann, a także dwie Polki – Olga Boznańska i Tamara Łempicka. Choć faktycznie najwięcej miejsca poświęciłem tej najwspanialszej włoskiej malarce, a przynajmniej najlepszej caravaggionistce, jaką jest Artemizja.

Co Księdza w niej zafascynowało?

Natknąłem się na tę postać przy okazji pracy nad książką poświęconą twórczości Caravaggia i od razu się nią zachwyciłem. Początkowo myślałem, że poświęcę jej rozdział w książce o Rzymie. Materiał okazał się jednak na tyle obszerny, że postanowiłem przygotować osobną pozycję. Artemizja Gentileschi urzekła mnie najpierw jako caravaggionistka. Można powiedzieć, że pod wieloma względami jest to „Caravaggio w spódnicy”. Sama zresztą poznała Caravaggia jako mała dziewczynka. Przychodził do jej domu, bo przyjaźnił się z jej ojcem – malarzem renesansowym Orazio Gentileschim. Ojciec Artemizji też pozostawał pod wpływem słynnego malarza, choć caravaggionistą nie był. Natomiast ona sama tworzyła w duchu Caravaggia, malując przede wszystkim sceny biblijne i mitologiczne. Była postacią kontrowersyjną, ale jako niezwykła osobowość przetarła wiele szlaków.

To chyba nie były łatwe czasy dla malujących pań?

Mało powiedziane! Pamiętajmy, że do XIX wieku, a w wielu przypadkach nawet do początków XX wieku, kobiety nie mogły studiować sztuki ani jej uprawiać. Gdyby nie to, że ojciec Artemizji był malarzem i w domu był warsztat malarski, nie byłoby na to szans. Podobnie było zresztą w przypadku córki Tintoretta czy Fontany. W tamtych czasach kobiety miały zakaz zawodowego zajmowania się malarstwem. Jeżeli robiły to prywatnie, zwykle tworzyły jakieś miniaturki – krajobrazik, portrecik. Nie wolno im było dotykać wielkosztalugowych obrazów, tematów religijnych. Nigdy nie dostawały pieniędzy za swoje obrazy, dlatego często malowały w przebraniu, jako chłopcy. Czasem też podpisywały obrazy pseudonimem, męskim nazwiskiem. I oto nagle na rynek sztuki wchodzi Artemizja – dzielna kobieta, wcześnie osierocona przez matkę, potem zgwałcona przez przyjaciela ojca, znanego artystę Agostino Tassiego, z którym ostatecznie wygrała proces…

Artemizja Gentileschi przetarła szlaki innym artystkom. Ks. Witold Kawecki zaprasza do podróży jej śladami   Henryk Przondziono /Foto Gość

W tamtych czasach to faktycznie ewenement.

Tak, a żeby wygrać, poddała się torturom, które wówczas służyły za wykrywacz kłamstw. Co ta dziewczyna przeszła, jeden Pan Bóg wie! Musiała też zmagać się z potępieniem, bo w takich sytuacjach większość społeczeństwa trzymała zwykle stronę mężczyzn. Potem była ucieczka z domu od despotycznego ojca, małżeństwo z rozsądku i rozkwit kariery we florenckim okresie jej życia, kiedy znalazła się na dworze Medyceuszy. Jako pierwsza kobieta dostała się do Akademii Sztuki i Rysunku we Florencji. Zaprzyjaźniła się z bratankiem Michała Anioła Buonarottiego i ze słynnym Galileuszem. Prosta dziewczyna, wychowana pod kloszem ojca, przebiła się na salony, tworzyła wielkie dzieła i je sprzedawała. Jest pierwszą kobietą, która utrzymywała się ze sztuki – mogła ją podpisywać, prowadzić własne interesy. Artemizja otwarła całą przestrzeń świata kobiecego – nie tylko w sztuce, ale także w progresywizmie kulturowym. Stała się protagonistką swego rodzaju feminizmu, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Była okrutnie doświadczona przez los: zgwałcona, czworo jej dzieci zmarło, małżeństwo się rozpadło. A jednocześnie stworzyła dzieła naprawdę imponujące.

Postrzega ją Ksiądz jako silną kobietę?

Tak, momentami nawet brutalnie silną, powiedziałbym: cwaną. Pokazują to chociażby jej listy, odkryte niedawno, pisane do Francesco Maringhiego. To jej przyjaciel, kochanek, można nawet powiedzieć – sponsor przez lata. Ona miała zresztą bardzo wielu przyjaciół, także w Watykanie. Podczas tajemniczego pobytu w Londynie w latach 1638–1640 wypełniała prawdopodobnie misję polityczną, mającą na celu zbliżenie korony angielskiej do katolicyzmu. Z pewnością nie jest to postać jednoznaczna i nie będziemy jej kanonizować. Stąpała mocno po ziemi, a jednocześnie fruwała w obłokach, jak każda artystka. Sama sobie przysparzała problemów swoją naturą, wyzywającym podejściem do życia. Ale też życie jej nie oszczędzało.

Czy przeżycia z młodości, związane z gwałtem, miały wpływ na jej malarstwo? Na wielu jej obrazach widać kobiety pokonujące mężczyzn: Zuzannę i starców, Judytę odcinającą głowę Holofernesa…

Na pewno te wydarzenia miały tu duże znaczenie, choć np. pierwszy z obrazów przedstawiających Zuzannę i starców namalowała przed gwałtem – tak jakby przeczuwała swoją historię. Natomiast na późniejszych obrazach Artemizja faktycznie często pokazywała silne kobiety: biblijną Judytę, Esterę, Dalilę, Jael, Batszebę, mitologiczną Lukrecję, Kleopatrę, Minerwę, Medeę, Korsykę, świętą Cecylię, świętą Katarzynę Sieneńską, świętą Marię Magdalenę – był tych postaci cały szereg. Ona traktowała sztukę jako autoterapię i wcale się z tym nie kryła. Stąd te wszystkie relacje damsko-męskie na obrazach, stąd ból i nagość, która może jest czasem nadobfita, jak twierdzą krytycy. Choć jeśli porówna się ją do fresków Michała Anioła w kaplicy Sykstyńskiej, nie wydaje się wcale czymś nadzwyczajnym. To są przepiękne obrazy, pokazujące duchowość kobiety, jej geniusz. Moja książka poświęcona jest temu geniuszowi – nie tylko w przypadku Artemizji, ale także innych kobiet.

W czym ten geniusz kobiety się przejawia?

Bernard z Clairvaux, słynny filozof, uczony, wpływowy teolog XII wieku, upatrywał go w skłonności do zachwytu. To jest bardzo ważne w sztuce – umieć się zachwycić. Z kolei Jan Paweł II dodawał, że geniusz kobiet przejawia się we wrażliwości na drugiego człowieka. Ta wrażliwość to tak naprawdę miłość. Dlatego moja książka ma więcej bohaterek. Piszę np. o Hildegardzie z Bingen, benedyktyńskiej mniszce z XII wieku, która opuściła klasztor, by głosić słowo, pisać do papieży, cesarzy, podejmować najważniejsze problemy swojej epoki. To postać wielowymiarowa: anachoretka, wizjonerka, mistyczka, kompozytorka, uzdrowicielka, reformatorka religijna, pisarka, uznana za świętą, a w 2012 r. ogłoszona przez Benedykta XVI doktorem Kościoła. A co powiedzieć o Katarzynie Sieneńskiej, która nie była artystką, a której nauczanie i postawa wzorcowo pokazują, jak może wyglądać udział kobiet w życiu kościelnym czy politycznym naszych czasów? Albo o Edycie Stein, Żydówce, uczonej karmelitance, męczennicy obozu koncentracyjnego, która przemieniała świat inteligencją i duchowością, siłą wiary w trakcie straszliwej próby II wojny światowej? W nich wszystkich ten geniusz kobiety jest widoczny.

ks. Witold Kawecki Podróże po Włoszech z Artemizją Gentileschi Jedność Kielce 2024 ss. 521   ks. Witold Kawecki Podróże po Włoszech z Artemizją Gentileschi Jedność Kielce 2024 ss. 521
Henryk Przondziono /Foto Gość

Jaki jest wspólny mianownik łączący wszystkie bohaterki tej książki, żyjące na przestrzeni wielu epok?

Każda z nich była pod wpływem sztuki włoskiej albo miała kontakty z Włochami, a część z nich po prostu mieszkała i pracowała we Włoszech. Chciałem pokazać świat widziany oczyma kobiet, nieco inny od świata mężczyzn. Nie powiedziałbym, że kobiety malują inaczej niż mężczyźni, choć są na ten temat naukowe rozprawy i zdania są podzielone. Osobiście uważam, że w samym malowaniu jakiejś zasadniczej różnicy nie ma, ale już sposób patrzenia na świat, drugiego człowieka, wiarę, Boga – na pewno jest odmienny u kobiety i mężczyzny. I to jest to bogactwo, które chciałem pokazać. Książka jest nowatorska, chyba nawet nie tylko w skali Polski, bo takich pozycji o kobietach malujących właściwie nie ma. W londyńskiej National Gallery, jednej z najpiękniejszych galerii Europy, eksponowanych znajdziemy tylko 21 obrazów namalowanych przez kobiety. Więc to jest ciągle temat tabu. A już pokazanie go w perspektywie historycznej, psychologicznej, duchowej – to absolutna nowość. Poza tym tytuł książki: „Podróże po Włoszech z Artemizją Gentileschi” – też nie jest na wyrost, bo faktycznie podróżujemy po miejscach, w których Artemizja była i pracowała: Rzym, Orvieto, Siena, Florencja, Piza, Lukka, Bolonia, Wenecja, Werona, Bassano del Grappa, Neapol i wiele innych miejsc… Oczywiście, jako ksiądz piszący książki, mam też aspiracje ewangelizacyjne. Moje książki są taką delikatną, nienachalną ewangelizacją. Zależy mi, żeby także ludzie wątpiący, będący daleko od Kościoła, może nawet niewierzący, sięgnęli po nie i żeby piękno, które w nich pokazuję, pociągnęło ich do Boga.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.