Czy zmiany klimatyczne są zależne od człowieka?

Karol Białkowski Karol Białkowski

|

GN 16/2024

publikacja 18.04.2024 00:00

„Nasz klimat się załamuje. Sygnały nigdy nie były wyraźniejsze” – napisał w przesłaniu z okazji Światowego Dnia Meteorologii sekretarz generalny ONZ António Guterres. Czy rzeczywiście grozi nam klimatyczna katastrofa?

Cyrkulacja powietrza ma największy wpływ na wysokość i zmiany temperatury powietrza w naszym kraju. Cyrkulacja powietrza ma największy wpływ na wysokość i zmiany temperatury powietrza w naszym kraju.
istockphoto

Trudno nie zauważyć, że w ostatnich latach doświadczamy wyjątkowo wysokich temperatur, ale również niezwykle gwałtownych zjawisk meteorologicznych. Guterres we wspomnianym przesłaniu nawiązał do raportu o stanie globalnego klimatu, który wykazał, że rok 2023 był rekordowy pod względem: upałów, poziomu mórz, temperatury powierzchni oceanów i niskiego poziomu lodu morskiego na Antarktydzie. Konsekwencją tego są pożary, powodzie i susze na całym świecie. Czy odpowiedzialność za te zjawiska ponosi człowiek?

Plus i minus

Dr hab. Marek Błaś, klimatolog z Zakładu Klimatologii i Ochrony Atmosfery Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego, podkreśla, że najbardziej stałą cechą klimatu jest jego... zmienność. Przyznaje, że w ostatnich latach mamy do czynienia z rekordowymi anomaliami temperatury. Jako przykład podaje luty 2024 roku, kiedy średnia miesięczna temperatura była aż o 2 stopnie wyższa od poprzedniego rekordu. To wyjątkowa sytuacja – przekonuje. Zauważa także, że w historii zdarzały się okresy ciepłe. W średniowieczu (od połowy X do połowy XIII wieku) na terenie dzisiejszej Polski wystąpił okres ocieplenia, nazywany średniowiecznym optimum klimatycznym. W drugiej dekadzie XX wieku było podobnie ciepło jak w ostatniej dekadzie tego wieku. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę pierwsze dwie dekady XXI wieku, to trzeba przyznać, że skala i tempo wzrostu temperatury są wyjątkowe. Warto jednak zauważyć, że kiedy w jednym miejscu występują nietypowo wysokie temperatury, to w tym samym czasie na innym obszarze może być dużo zimniej niż zazwyczaj. – W Polsce mieliśmy bardzo ciepłą drugą połowę zimy, a w Skandynawii czy na Dalekim Wschodzie w tym czasie notowano rekordowo niskie temperatury. Ostatnia zima w tych regionach była najchłodniejsza od co najmniej 20 lat. W pierwszych dniach kwietnia tego roku temperatura w północnej Szwecji spadała poniżej –30 st. C, co oznacza najchłodniejszy początek wiosny od blisko 70 lat.

Cyrkulacja

Wrocławski klimatolog zwraca uwagę, że w związku z naszym położeniem geograficznym warunki klimatyczne w kolejnych sezonach mogą się bardzo różnić. Przyczyną jest zmieniająca się cyrkulacja powietrza, czyli kierunek, z którego napływają masy powietrza. – Jeśli zimą nadejdą ze wschodu, to nad Polską pojawiają się wyjątkowo mroźne masy powietrza znad wychłodzonego kontynentu. Z kolei przy zachodniej cyrkulacji napływa ciepłe powietrze atlantyckie. Różnice temperatury w obrębie tych dwóch mas powietrza mogą nad naszym krajem przekraczać 35 st. C zimą i 20 st. C latem. Wysokie temperatury w czasie Wielkanocy zawdzięczaliśmy napływowi gorącego powietrza z południa, znad Sahary. Nie jest to jednak niezwykłe na początku wiosny. – Tego typu fal ciepła doświadczali też nasi przodkowie. Przysłowia: „W marcu jak w garncu” czy „Kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata” nie wzięły się znikąd. Zatem anomalią nie są wysokie czy niskie temperatury, ale to, że w marcu nie było ani jednego dnia ze średnią temperaturą dobową poniżej zera, podobnie było także w lutym – zauważa naukowiec.

Dr Błaś wyjaśnia, że w przypadku klimatu Polski w XX wieku mówi się o kilku epokach cyrkulacyjnych. Aktualnie panuje epoka, w której notowany jest duży wzrost udziału cyrkulacji z kierunków zachodnich i południowych (co oznacza napływ ciepłych mas powietrza znad Atlantyku i Afryki), przy wyraźnym spadku udziału cyrkulacji ze wschodu i północy (napływ mroźnych mas powietrza). Dla porównania, w latach 1957–1986 częstość napływu ciepłych mas powietrza atlantyckiego była wyraźnie mniejsza, przy znacznie większym niż zwykle udziale napływu mroźnych mas powietrza z kierunków wschodnich i północnych. Był to okres wyjątkowo chłodny, z długimi, surowymi i śnieżnymi zimami. Typowe warunki dla naszego kraju lokują się gdzieś pośrodku tych skrajności. Na przestrzeni ostatnich 150 lat można wyróżnić 5 epok cyrkulacyjnych trwających po 10, 20, a nawet 30 lat. Cyrkulacja powietrza ma największy wpływ na wysokość i zmiany temperatury powietrza w naszym kraju.

Ciepło – zimno

Czy możemy zatem spodziewać się, że w najbliższych latach sytuacja diametralnie się zmieni, a klimat ochłodzi? Klimatolog wyjaśnia, że jest to mało prawdopodobne. Chociaż obserwowane są pewne zjawiska, które mogą doprowadzić do spowolnienia trendu ocieplającego w Europie, a może nawet jego odwrócenia – tu zdania wśród ekspertów są podzielone. – Mówi się coraz częściej o słabnącym Prądzie Zatokowym – Golfsztromie. To dzięki niemu Europa (szczególnie zimą) jest znacznie cieplejsza niż jakikolwiek inny ląd na podobnej szerokości geograficznej. To element dużej układanki zwanej cyrkulacją termohalinową – dotyczy ona obiegu wód w skali globalnego oceanu. Ciepłe i słone wody płynące z południa ulegają wychłodzeniu w północnej części Atlantyku. Ponieważ woda słona jest gęstsza od słodszej, a zimna od cieplejszej, wychłodzenie tych wód powierzchniowych powoduje tonięcie ich pod niżej położone wody o podobnej temperaturze, ale mniejszym zasoleniu – tłumaczy dr Błaś. Funkcjonowanie tej cyrkulacji może zostać zaburzone, jeśli w powierzchniowych wodach Atlantyku odpowiednio wzrośnie zawartość słodkiej wody, pochodzącej np. z topniejących lodowców. Wtedy nad Europę będzie docierało mniej ciepła znad Atlantyku. Takie sytuacje prowadziły w przeszłości do znacznego ochłodzenia klimatu na naszym kontynencie. – Jest już wiele prac naukowych, w których autorzy dostarczają argumentów przemawiających za tym, że z zaburzeniem cyrkulacji termohalinowej mamy do czynienia już od jakiegoś czasu i że ten proces się nasila. Są też eksperci, którzy twierdzą, że przyczyną zbliżającego się globalnego ochłodzenia będzie spadająca aktywność słoneczna – dodaje.

Spokój nas uratuje

Wszyscy obserwujemy zmiany, ale za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat raczej jeszcze nie dojdzie do globalnej katastrofy. – Jestem daleki od kreślenia takich scenariuszy, choć są miejsca na świecie, gdzie zmiany klimatu są wyjątkowo silne – zauważa badacz. – Zgadzam się, że różnymi działaniami należy dążyć do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. Uważam jednak, że kierowanie się sztywno przyjętymi kryteriami może prowadzić do absurdów. Między innymi przekonywanie, że wypełnienie postanowień przyjętych w ramach konkretnego międzynarodowego porozumienia spowoduje np. zatrzymanie wzrostu średniej temperatury na ściśle określonym poziomie, np. 1,5 st. C lub 2 st. C. Takie komunikaty sugerują, że zmiany temperatury globalnej są wprost proporcjonalne do zmiany emisji gazów cieplarnianych – dodaje. Przekonuje, że jest to bardzo duże uproszczenie, ponieważ na temperaturę powietrza na danym obszarze ma wpływ wiele różnych czynników – np. globalna cyrkulacja, wymiana ciepła w systemie ocean–atmosfera, zmiany użytkowania powierzchni ziemi itd. – Nie zamierzam podważać wpływu emitowanych do atmosfery gazów cieplarnianych. Zasoby nieodnawialnych źródeł energii powstawały przez wiązanie węgla z atmosfery przez miliony lat. Natomiast człowiek w ciągu 100 lat doprowadził do uwolnienia sporej ich części z powrotem do atmosfery – zwraca uwagę.

Czy powinniśmy zatem ulegać katastroficznym, głównie politycznym wizjom? – Chciałbym uspokoić wszystkich bardzo zaniepokojonych przyszłością naszej planety. Nasz globalny system, w tym również klimatyczny, ma swoją pewną równowagę oraz systemy buforów – jeśli pojawia się czynnik, który działa jednokierunkowo na zmianę, to z czasem wystąpi inny – ograniczający rolę tego pierwszego i przez to do pewnego stopnia neutralizujący jego oddziaływanie. Dzięki temu nasza planeta jest najlepszym i jedynym miejscem do życia ze wszystkich do tej pory rozpoznanych miejsc we wszechświecie – wyjaśnia. Dodaje też, że w historii Ziemi wystąpiło już wiele katastrofalnych zdarzeń, jak chociażby to, które doprowadziło do wyginięcia dinozaurów – a mimo to życie na naszej planecie przetrwało.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.