„Z czystym sumieniem rozstaję się ze światem”. Historia Józefa Stargali, współpracownika bł. ks. Machy

Andrzej Grajewski Andrzej Grajewski

|

GN 16/2024

publikacja 18.04.2024 00:00

„Ze spokojem i czystym sumieniem, zjednoczony z Bogiem, rozstaję się z Tobą i światem” – pisał do żony na kilka godzin przed ścięciem Józef Stargala, jeden z bliskich współpracowników ks. Jana Machy.

Teresa Waliszewska i Sonia Malinowska, córka i wnuczka, Józefa Stargali, z jego zdjęciem z okresu, kiedy odbywał służbę wojskową. Teresa Waliszewska i Sonia Malinowska, córka i wnuczka, Józefa Stargali, z jego zdjęciem z okresu, kiedy odbywał służbę wojskową.
Roman Koszowski /Foto Gość

Niedawno przedstawiłem jego historię na podstawie wyroku niemieckiego sądu, skazującego go na karę śmierci za działalność konspiracyjną w grupie ks. Jana Machy. Suchy, pisany prawniczym językiem dokument nie oddaje dramatu, jaki stał się udziałem tych młodych ludzi, którzy w środku okupacyjnej nocy zdecydowali, aby nie być biernymi wobec zła, krzywd i bezprawia. Stworzyli Opiekę Społeczną, dobrze funkcjonującą organizację charytatywną pomagającą rodzinom, których bliscy byli represjonowani przez okupanta.

Dzięki dokumentom przechowywanym przez rodzinę Józefa Stargali można ustalić więcej szczegółów z jego życia. Urodził się w rodzinie górnika w kolonii Szczęść Boże w Rudzie. Jego rodzicami byli Józef i Małgorzata. Służbę wojskową odbył w 16. Pułku Piechoty Ziemi Tarnowskiej. W wojsku ukończył specjalistyczne kursy sanitarne, co umożliwiło mu później działalność w rudzkim oddziale Polskiego Czerwonego Krzyża. W niemieckich dokumentach jest przedstawiany jako laborant, ale faktycznie był maszynistą na szybie Mikołaj w Rudzie. Z zachowanego spisu więźniów wynika, że po aresztowaniu 7 września 1941 r. został przewieziony do Tymczasowego Więzienia Policyjnego w Mysłowicach, gdzie przebywał do 19 grudnia 1941 r. Był osadzony w celi nr 1, w której trzymano wyłącznie więźniów politycznych. Następnie został przeniesiony do więzienia w Katowicach, gdzie oczekiwał na rozprawę, a później na egzekucję.

Oczami dziecka

– Gestapo przyszło po ojca w nocy – wspomina pani Teresa Waliszewska, córka Józefa Stargali. Miała wtedy niecałe pięć lat, ale tamtą chwilę będzie wspominać do końca życia. – Ojciec pracował jako maszynista na szybie Mikołaj. Mieszkaliśmy w Rudzie, dwa pokoje z kuchnią. Dla zmylenia najpierw posłano jego współpracownika, który zadzwonił i poprosił, aby go wpuścić. Mieszkaliśmy na piętrze, więc ojciec musiał zejść i otworzyć mu drzwi. Za nim gestapowcy wpadli do mieszkania i zaczęli rewizję. Miałam małego kotka, którego mi zabrali. Rozpłakałam się na cały głos. Jeden z gestapowców podniósł mnie do góry i wrzasnął: Bist du ruhig („Będziesz cicho!”). Długo kopali po całym mieszkaniu, ale nic nie znodli. W końcu kazali ojcu się ubrać. Przyjechała Grüne Minna (tak nazywano samochód więźniarkę) i pojechali z nim do więzienia. Wtedy w Rudzie był wielki strach. Na mieście były obwieszczenia, że będą wieszać, m.in. Joachima Achtelika, takiego młodego synka [12 lutego 1942 r. w różnych dzielnicach Rudy Niemcy powiesili 12 członków polskiej konspiracji – przyp. red.]. Spędzili ludzi z całego miasta, aby to oglądali. Świadkiem egzekucji była matka Achtelika i ona po tym wszystkim dostała obłędu, jak mi opowiadała moja matka. Wiemy, że ojciec w więzieniu był strasznie bity. Musieli leżeć na betonie i 50 batów dziennie dostawał. My to wiemy, bo z nim siedział nasz sąsiad i znajomy taty – Konstanty Duda. Nerki mu odbili, ale przeżył – opowiada pani Teresa.

Ostatni list do żony i córki Józef Stargala napisał w nocy 27 sierpnia 1942 r., na kilka godzin przed egzekucją.   Ostatni list do żony i córki Józef Stargala napisał w nocy 27 sierpnia 1942 r., na kilka godzin przed egzekucją.
Roman Koszowski /Foto Gość

Pamięta także ostatnie spotkania z ojcem. – Jeździłam z matką na widzenia do więzienia w Katowicach. Widzenie było w takim ciemnym pomieszczeniu, gdzie był długi stół. Ojciec siedział po jednej stronie, a my po drugiej. Nie mógł mnie nawet wziąć na kolana. Cały czas był tam strażnik, który nas pilnował. Mama zawsze coś ze sobą zabierała, aby dać ojcu w czasie widzenia. Ojciec prosił strażnika, aby mógł mnie przytulić, ale ja się wtedy bałam. Tak bardzo był zmieniony, a ja długo go nie widziałam. Ojciec dzielnie się trzymał i dodawał nam otuchy. Po egzekucji mama dostała pismo z informacją, że wyrok został wykonany. Siedziała nieruchomo w kuchni przy oknie, a na stole leżało pismo. Patrzę, a mama cała osiwiała. Pytam: „Co ci się stało?”, ale ona milczała. Tego nigdy nie zapomna. Mama miała wtedy 30 lat – opowiada pani Teresa.

Ukryty dokument

Po wojnie pani Teresa dowiedziała się od matki, że gestapowcy w trakcie rewizji nie znaleźli najważniejszego dokumentu, jaki był u nich ukrywany. Za skrytkę służył komin, a na liście miały znajdować się nazwiska lub pseudonimy osób, które płaciły składki na zakup broni. – Gdyby gestapo znodło tę kartkę, wszyscy my poszliby do Auschwitz – wspomina.

W jej pamięci utkwił także inny moment z tamtych lat. Otóż raz w tygodniu razem z mamą jeździła do babci. – Ona musiała się czegoś domyślać, mówiła: „Aha, zaś tam coś konszpirują”. I miała rację. Po wojnie dowiedziałam się od mamy, że wyjazdy były po to, aby ojciec mógł w naszym mieszkaniu organizować spotkania. Zresztą zbierali dla potrzebujących nie tylko pieniądze. Jak babcia piekła kołocz z posypką, to zawsze ojciec prosił, aby tego zrobiła więcej, gdyż trza dać tym, które cierpią biedę – opowiada.

Po śmierci Józefa sytuacja Stargalów była bardzo ciężka. – Mama dostała nakaz pracy – wspomina pani Teresa. Pracowała ciężko fizycznie w Hucie Pokój, wtedy Friedenshütte. Gołymi rękami musiała wyciągać blachy z pieca hutniczego. Na tym oddziale pracowali także rosyjscy jeńcy wojenni. W szatni, gdzie się przebierali, było okienko i mama przekazywała im tam chleb. Raz zobaczył to strażnik zakładowy, który ich pilnował. „Jeszcze raz cię zobaczę, jak dajesz im chleb, to z twoją dziołchą polecisz z dymem w Auschwitz” – pogroził matce. Przeżył wojnę i mieszkał w Rudzie. Raz idymy z matką do lekarza, a naprzeciwko idzie ten strażnik. Matka go spostrzegła i mówi: „To jest ten pieron”. I chciała zaraz do niego iść. Zatrzymałam ją i mówię: „Mamuśko, smolcie go. Na pewno go Pan Bóczek skaże. Nie starajcie się o to”.

Józef i Aniela Stargalowie. Zdjęcie z okresu międzywojennego.   Józef i Aniela Stargalowie. Zdjęcie z okresu międzywojennego.
Reprodukcja Roman Koszowski /Foto Gość

Ostatni list

Stargala został skazany 19 czerwca 1942 r. Na wykonanie wyroku czekał w katowickim więzieniu, gdzie osadzeni byli jego koledzy z Opieki Społecznej – ks. Jan Macha, Joachim Gürtler i Leon Rydrych. Miesiąc później także oni zostali skazani na karę śmierci. W imieniu Józefa matka, żona i rodzeństwo napisali podanie o ułaskawienie do Prokuratora Generalnego w Katowicach. O nadziejach z tym związanych Józef pisze w liście do żony z 19 sierpnia 1942 r.: „Wiesz, że mam pewną nadzieję na ułaskawienie, ale najważniejsze dla mnie są Twoje pełne troski listy. Jednocześnie mam świadomość, że będzie tak, jak zdecyduje Bóg. Ze spokojem i czystym sumieniem czekam, jak zadecyduje się moja ostatnia godzina. Wszystko zależy od łaski Bożej. Nie mogę już sobie pomóc. Ale wiedz, że słowa mojej modlitwy są następujące: »Panie, jeśli to możliwe, zabierz ode mnie karę śmierci, ale to nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie. Panie, niech się stanie Twoja wola«”. Jednocześnie informuje żonę, że następnego listu może się spodziewać dopiero za 3 tygodnie, gdyż wtedy otrzyma zezwolenie na dalszą korespondencję. Kolejny list napisze jednak znacznie wcześniej, w nocy 27 sierpnia 1942 r. Będzie to ostatni list, napisany na kilka godzin przed egzekucją.

Z relacji kapelana więziennego ks. Joachima Beslera SVD wiemy, jak wyglądały ostatnie godziny skazańców. Przed północą kapelan ich spowiadał i wracał do nich nad ranem, aby udzielić Wiatyku i ostatniej pociechy, kiedy byli prowadzeni na śmierć. Stargala został zgilotynowany wraz z dziesięcioma innymi więźniami. Prawdopodobnie był ostatnim ściętym tego dnia, gdyż na akcie zgonu odnotowano, że zginął 28 sierpnia 1942 r. (był to piątek) o godz. 5 nad ranem.

Rodzina jak relikwię zachowała wszystkie pamiątki po nim: zdjęcia, dokumenty, a przede wszystkim korespondencję więzienną z Mysłowic i Katowic. Korespondencja musiała być prowadzona w języku niemieckim. Kartki wysyłane z Tymczasowego Więzienia Policyjnego w Mysłowicach są pisane ołówkiem i mało czytelne. W jednej z nich jest prośba o pozdrowienie kogoś z rodziny Machów. Listy z więzienia w Katowicach zachowały się w dobrym stanie. Ostatni, skierowany do żony, z 27.08.1942 r., zaczyna się słowami: „Szczęść Boże” oraz informacją, że prośba o ułaskawienie została odrzucona. Józef prosi żonę, aby zabrała z więzienia jego rzeczy osobiste, a następnie żegna się z nią. „Chciałem Ci podziękować za całe dobro, które dzięki Tobie otrzymałem. Proszę, wybacz mi – jeśli sprawiłem, że przytrafiły nam się złe rzeczy. Byłem z Tobą szczęśliwy, ale teraz się żegnam na zawsze. Życzę Ci wiele szczęścia w Twoim życiu oraz Bożego błogosławieństwa i wszystkiego najlepszego. Modlę się teraz za siebie, bo moja ostatnia godzina nadeszła. Ze spokojem i czystym sumieniem, zjednoczony z Bogiem, rozstaję się z Tobą i światem. To są moje ostatnie słowa do Ciebie, na które nie musisz już odpowiadać. Być może Ty i moje rodzeństwo będziecie mogli wykupić moje prochy z obozu w Auschwitz. Teraz, po raz ostatni, bardzo Ci dziękuję. Niech Bóg Cię pocieszy. Z całego serca dziękuję Bogu. Całuję i pozdrawiam Cię. Twój kochający mąż”. Na osobnej kartce Józef kreśli kilka słów do córki. „Moje kochane dziecko Tereso. Dzisiaj rozstaję się z Tobą na zawsze. Nie masz już ojca, jesteś sierotą na świecie. Mój los i przeznaczenie oraz wola Boża sprawiły, że muszę odejść z tego świata. Proszę, bądź dobra i posłuszna swojej drogiej matce, która się Tobą zaopiekuje. Bądź i pozostań dobrym wsparciem dla mamy w dalszym życiu. Moje dziecko, życzę ci dużo szczęścia i wszystkiego najlepszego w życiu. Niech Bóg cię błogosławi. Twój ojciec Józef Stargala”.

Pamięć o heroicznej ofierze Józefa Stargali długo pielęgnowana była tylko przez najbliższą rodzinę. Wspomnienia, zachowane dokumenty oraz zdjęcia dają możliwość pełniejszego opisania życia i okoliczności śmierci tego bliskiego współpracownika ks. Jana Machy. Pozwalają na zapisanie kolejnej karty o tych młodych, dzielnych i bezgranicznie oddanych ludziom i Polsce konspiratorach z Rudy Śląskiej.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.