„Dzienniczek” – dzieło w kooperacji Boga i prostej kobiety

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 14/2024

publikacja 04.04.2024 00:00

„Nie umiem pisać” – skarżyła się Jezusowi św. Faustyna. Ale posłuchała Go. Tak powstało dzieło uważane za perłę literatury mistycznej.

„Dzienniczek” przynosi otuchę milionom ludzi i, dając nadzieję na Boże przebaczenie, skłania ich do nawrócenia. „Dzienniczek” przynosi otuchę milionom ludzi i, dając nadzieję na Boże przebaczenie, skłania ich do nawrócenia.
Jacek Bednarczyk / PAP

Zbliżała się połowa sierpnia 1935 roku. Siostra Faustyna odprawiała trzydniowe rekolekcje w klasztorze w Wilnie. Pierwszego dnia o godzinie dziesiątej kaznodzieja mówił o miłosierdziu Bożym i o dobroci Boga względem człowieka. W tej chwili zakonnica zobaczyła w ołtarzu Pana Jezusa w białej szacie. Zauważyła, że trzymał w ręku zeszyt, w którym notowała swoje przeżycia. „Podczas całej tej medytacji Jezus przekładał karty zeszytu i milczał, jednak serce moje znieść nie mogło żaru, który się w duszy mojej zapalił” – zapisała później. W pewnej chwili Zbawiciel powiedział do niej: „Nie wszystko napisałaś w tym zeszycie o dobroci Mojej ku ludziom; pragnę, ażebyś nic nie pominęła, pragnę, niech się ugruntuje serce twoje w zupełnym spokoju” (Dz. 459).

Sześć zeszytów

Gdy w czerwcu 1938 roku, trzy miesiące przed śmiercią, s. Faustyna kreśliła ostatnie słowa w „Dzienniczku”, świat stał u progu drugiej wojny światowej. Zawarte tam przesłanie o Bożym miłosierdziu było jak diagnoza i recepta dla każdego człowieka. „Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia Mojego” – mówił Jezus do zakonnicy (Dz. 699). Sześć zeszytów, zapisanych niewprawnym pismem – w oryginale pełnych błędów ortograficznych i stylistycznych – składa się na dzieło określane przez teologów jako perła literatury mistycznej. Stworzenie czegoś takiego bez pomocy łaski jest niemożliwe, tym bardziej że Faustyna ukończyła jedynie trzy klasy szkoły podstawowej.

Wiele fragmentów „Dzienniczka” przynosi otuchę milionom ludzi i, dając nadzieję na Boże przebaczenie, skłania ich do nawrócenia.

„Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim” – zapewnia Zbawiciel Faustynę, a poprzez nią świat. Na kartach „Dzienniczka” robi to bezustannie.

Sama święta wcale nie paliła się do pisania. „Mój Jezu, Ty widzisz, że dosyć nie umiem pisać, to jeszcze i pióra nawet dobrego nie mam, a nieraz to naprawdę tak mi się źle pisze, że po jednej literze muszę składać zdania” – skarżyła się Zbawicielowi. Do tego dochodził problem natury technicznej. „Notuję te niektóre rzeczy w sekrecie wobec sióstr, więc muszę nieraz co chwila zamykać zeszyt i cierpliwie wysłuchać opowiadania danej osoby, i czas, który miałam przeznaczony na pisanie, przeszedł, a nagłe zamykanie zeszytu – maże mi się. (…) Dziwna rzecz, że przecież nieraz pisze mi się możliwie, ale nieraz – to naprawdę sama ledwie przeczytam” – tłumaczyła.

Ważna uwaga: Faustyna pisała z nakazu swojego kierownika duchowego i spowiednika, ks. Michała Sopoćki. On sam w liście do władz zgromadzenia z 1972 roku tak wyjaśniał okoliczności owej decyzji: „Byłem wówczas profesorem w Seminarium Duchownym i na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Nie miałem czasu wysłuchiwać jej długich zwierzeń w konfesjonale, poleciłem jej spisać je w zeszycie i podawać mi je od czasu do czasu do przejrzenia. Stąd powstał »Dzienniczek«”.

Napisz wszystko

Choć Faustyna była wzorem posłuszeństwa, nie ustrzegła się błędu. Pewnego razu, gdy jej spowiednik wyjechał na kilka tygodni do Ziemi Świętej, dała się zwieść postaci, którą błędnie wzięła za anioła. „Głupstwo piszesz i narażasz tylko siebie i innych na wielkie przykrości” – przekonywała zjawa. Tłumaczyła, że pisanie jest stratą czasu. Gdy widzenie się powtórzyło, Faustyna spełniła żądanie i spaliła prowadzone zapiski. „Kazałem jej za pokutę odpisać treść zniszczoną, a tymczasem następowały nowe przeżycia, które ona notowała, przeplatając wspomnieniami ze spalonego zeszytu. Stąd w jej »Dzienniczku« nie ma porządku chronologicznego” – wyjaśniał później ks. Sopoćko.

Sam Jezus, objawiając się Faustynie, wiele razy podkreślał, jak ważny jest „Dzienniczek” w jego planach. „Twoim zadaniem jest napisać wszystko, co ci daję poznać o Moim miłosierdziu dla pożytku dusz, które czytając te pisma, doznają w duszy pocieszenia i nabiorą odwagi zbliżać się do Mnie” – mówił, zaznaczając, że święta powinna wszystkie chwile wolne poświęcić pisaniu. Wielokrotnie też motywował Faustynę do kontynuowania zapisków. „Dziś nie miałam chęci do pisania – wtem usłyszałam głos w duszy: Córko Moja, nie żyjesz dla siebie, ale dla dusz, pisz dla ich pożytku. Wiesz, że wolę Moją co do pisania to już ci tyle razy potwierdzili spowiednicy” – zanotowała święta.

Nie zniechęcaj się

Chodzi więc o pożytek dusz, jaki odnoszą one dzięki lekturze „Dzienniczka”, a ten jest niezaprzeczalny. Wielu czytelników od lat zaświadcza, jak wiele dobra przyniosła im lektura zapisków św. Faustyny. Do najnowszych świadectw zaliczyć można m.in. entuzjastyczne komentarze, umieszczane pod kolejnymi odcinkami podkastu Zeszyty Miłości Pełne. Prowadzi go na platformie YouTube siostra Gaudia Skass, rzeczniczka Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. – Tam jest istny wylew wdzięczności i miłości. Ludzie piszą, jak ich „Dzienniczek” porusza i inspiruje – wyjaśnia.

Siostra czyta w podkaście kolejne fragmenty „Dzienniczka” (docelowo „od deski do deski”), komentując je i objaśniając trudne miejsca. Bo i to trzeba powiedzieć, że nie jest to lektura łatwa. Wielu się zniechęca, niektórzy odczuwają nawet strach, czytając o skutkach grzechów, o odpowiedzialności za swoje czyny i o piekle. – Coraz częściej spotykałam się z takimi opiniami. Serce mnie bolało, kiedy słyszałam o ludziach, którzy odkładają „Dzienniczek” po pierwszych fragmentach. Było mi strasznie przykro, bo ta książka dała mi tak wiele… Znam ludzi na całym świecie, których życie zmieniło się o 180 stopni przez lekturę „Dzienniczka” – opowiada s. Gaudia.

Wyjaśnia, że właśnie ta świadomość nasunęła jej myśl o stworzeniu podkastu. – Oczywiście w „Dzienniczku” jest o grzechu i o jego konsekwencjach, ale jeśli ktoś czyta Ewangelię selektywnie, też może uznać, że jest przerażająca. Gdy Jezus mówi tylko „biada, biada, biada”, to nie brzmi to jak dobra nowina. Jeśli się czyta selektywnie „Dzienniczek”, będzie to samo, bo tam, podobnie jak w Ewangelii, jest i opowieść o wielkiej miłości Boga, i przestroga przed konsekwencjami grzechów. Po prostu trzeba czytać całość – doradza s. Gaudia. Zwraca uwagę, że ze stron „Dzienniczka” wylewa się dużo więcej miłości niż przestróg, a te drugie muszą być odczytywane, podobnie jak Jezusowe „biada”, jako troska o ludzkie zbawienie. – W związku z tym Jezus nie może nam mówić tylko: „Kocham was, róbcie, co chcecie”. Z miłości przestrzega nas przed konsekwencjami grzechu, który jest naprawdę niszczący. Kościół katolicki przecież także uczy, że jest grzech, a jego skutki mogą sięgać wieczności. Nie można po Faustynie spodziewać się czegoś innego – żeby ona tam napisała tylko o słodyczach nieba, które osiąga się bez względu na to, jakie prowadziło się życie – zauważa siostra.

Trudności w lekturze „Dzienniczka” mogą brać się także z faktu, że powstał on, bądź co bądź, w innej epoce, a do tego w obcym większości odbiorców środowisku zakonnym. – Trzeba pamiętać, że Faustyna pisze w pierwszej połowie XX wieku, przed Soborem Watykańskim II. Dobrze jest znać charakterystykę tamtych czasów, bo jest tam trochę wątków dziś już niezrozumiałych, zdecydowanie wymagających wyjaśnienia. Natomiast w tym, co w „Dzienniczku” jest wyakcentowane pogrubioną czcionką, czyli w słowach Jezusa, nie ma nic, co byłoby związane tylko z tamtym czasem. Jezus wypowiada się bardzo uniwersalnie – choć mówi językiem Faustyny. To jest Jego piękna subtelność, że gdy się z nami komunikuje, mówi do nas naszym językiem, dostosowuje się. Choć dla nas, czytających zapiski Faustyny, stanowi to pewne wyzwanie – podkreśla s. Gaudia. To wszystko rzeczniczka zgromadzenia bardzo szczegółowo i przystępnie wyjaśnia w podkaście. – Widzę, że to działa. Wielu ludzi pisze, że kiedyś zeszyty Faustyny były dla nich zbyt wymagające, a teraz mówią na przykład: „Aż się boję, że ten »Dzienniczek« się kiedyś skończy. Co wtedy zrobię?” – śmieje się.

Owoc posłuszeństwa

Uniwersalność zawartego w „Dzienniczku” przesłania o miłosierdziu Bożym potwierdza sama popularność tej pozycji. Żadna polska książka nie jest tak znana na świecie i tak często tłumaczona na języki obce. Ogólny nakład, w jakim rozchodzi się „Dzienniczek”, jest nie do oszacowania, zwłaszcza że do wersji drukowanej należy dziś doliczyć obfite korzystanie z wersji elektronicznych. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie posłuszeństwo prostej zakonnicy, którą Bóg posłużył się dla przekonania ludzkości o swoim niezgłębionym miłosierdziu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.