Takie jaja! Pisankowe dzieła sztuki

Karol Białkowski Karol Białkowski

|

GN 13/2024

publikacja 28.03.2024 00:00

Malowanie jaj na wielkanocny stół jest głęboko zakorzenione w polskiej tradycji i nie wiąże się tylko z katolickim zwyczajem błogosławienia pokarmów.

Jaja ceramiczne krymsko--tatarskie. Autorka: Marina Kurukchi. Jaja ceramiczne krymsko--tatarskie. Autorka: Marina Kurukchi.
Karol Białkowski /Foto Gość

O tym, że chrześcijaństwo czerpie z bogactwa mitów, symboli i rytuałów pogańskich wiemy nie od dziś. Nie inaczej jest ze zwyczajami wielkanocnymi. Z jednej strony świętujemy zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią i grzechem, które budzi w nas nadzieję na nasze zmartwychwstanie na końcu czasów. Natomiast z perspektywy etnograficznej jest to święto wiosennej płodności, corocznego odradzania się roślin po pozornej, zimowej śmierci.

Wielkanocne moce

Agnieszka Szepetiuk-Barańska z Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu, Oddziału Muzeum Narodowego, zaznacza, że jest wiele tradycyjnych obrzędów już zapomnianych. Dziś te zwyczaje praktykowane są w formie szczątkowej. Zaznacza, że w tradycji ludowej każdy dzień Wielkiego Tygodnia miał swoje odrębną obrzędowość. W Wielką Środę na przykład odbywał się charakterystyczny „pogrzeb żuru i śledzia”. Na czym to wszystko polegało? – Musimy pamiętać, że przygotowania do Wielkiej Nocy przypadały w okresie przednówka. Często pożywienia, które stanowiły zapasy z poprzedniego sezonu, nie było już zbyt wiele. Tymczasem z tej trudnej codzienności trzeba było wygospodarować „coś” na święta. Śledź i żur gościły więc na stołach bardzo często – zaznacza muzealniczka. To dlatego z chęcią żegnano to, co już się znudziło. Obrzęd miał jednak bardzo symboliczny wymiar. – Młodzi chłopcy sprzątali swoją wieś i z tych śmieci „gotowali” zupę. Najczęściej lądowała na głowie delikwenta, który nie znał jeszcze tej tradycji – opowiada. A pogrzeb śledzia? – Rybę wykonywano z drewna albo z kartonu i obchodzono z nią całą wieś. Myślę, że obecność żuru na świątecznych stołach jest pewną pamiątką po tamtym zwyczaju – dodaje. Tego dnia palono też przypominającą marzannę słomianą kukłę zdrajcy Jezusa, Judasza.

Pisanki o wzorach huculskich. Autorka: Agnieszka Ślosecka.   Pisanki o wzorach huculskich. Autorka: Agnieszka Ślosecka.
Karol Białkowski /Foto Gość

A. Szepetiuk-Barańska zwraca uwagę, że od zawsze ostatnie dni przedświąteczne były czasem porządku. Niegdyś wszystkie prace miały zakończyć się do Wielkiego Czwartku, by później był czas na dobre przeżycie Triduum Paschalnego i przygotowania kulinarne. Dziś trudno to sobie wyobrazić. Jesteśmy tak zabiegani, że wszelkie porządki zostawiamy na ostatnią chwilę. – Starym zwyczajem było tego dnia chodzenie po wsi z drewnianymi kołatkami. Hałas, który robiły, miał przepędzić zimę, ale też wszelkie choroby i wszystko, co złe. Jednocześnie to był sygnał, który miał przypomnieć, że tego dnia doszło do zdrady Jezusa – wyjaśnia.

Wielki Piątek to oczywiście post ścisły. Kobiety nosiły na głowach ciemne chusty, chowano instrumenty muzyczne i panował całkowity zakaz wykonywania jakichkolwiek prac rolniczych. – Był też tzw. zwyczaj wielkopiątkowej wody. Na czym polegał? Na myciu się o wschodzi słońca w strumieniu lub rzece. Wierzono, że ma to magiczną moc uzdrawiającą. Ten zwyczaj zachował się w powiedzeniu „zimna woda zdrowia doda” – opowiada. Natomiast Wielka Sobota to oczywiście liturgiczne święcenie ognia i wody, a także wcześniejsze błogosławieństwo potraw na stół wielkanocny. Tradycyjna święconka miała zabezpieczyć obfitość pożywienia przez cały rok.

Dopełnieniem świątecznej obrzędowości były zwyczaje z wielkanocnych niedzieli i poniedziałku. Jak zaznacza pani Agnieszka, wszystkie podejmowane zabawy odwoływały się do codzienności wiejskiego życia. – Na przykład na Dolnym Śląsku wielkanocną tradycją były… wyścigi furmanek. Wierzono, że ten, kto wygra, pierwszy ukończy żniwa.

W Poniedziałek Wielkanocny świętowano oczywiście tradycyjny śmigus-dyngus. Niegdyś miał on jednak zupełnie inny charakter. Po pierwsze były to dwa różne obrzędy. Śmigus było to uderzanie gałązką wierzbową i oblewanie się wodą, a dyngus nawiązywał do dyngowania, co z niemieckiego oznaczało wykupywanie. Odwiedzający poszczególne domostwa grozili psikusem lub oblaniem wodą, przed którymi można było się uchronić, obdarowując przybyszów. Ta tradycja miała zapewnić odpowiednio obfite opady, które miały przynieść urodzaj – wyjaśnia.

Kroszonka opolska.Autorka: Magdalena Poprawka.   Kroszonka opolska.Autorka: Magdalena Poprawka.
Karol Białkowski /Foto Gość

Taaakie jaja!

Symbolem Wielkanocy, który najmocniej osadził się w tradycji, są pisanki. – Ozdabianie jaj miało wzmocnić ich magiczną siłę. Malowanymi i pobłogosławionymi jajkami toczono po ciele zwierząt i ludzi po to, by odebrać choroby, ale również przekazać im życiodajną moc, którą symbolizowały – tłumaczy A. Szepetiuk-Barańska, która jest kuratorką wystawy „Pisanki i palmy wielkanocne”. We wrocławskim Muzeum Etnograficznym od blisko 60 lat w okresie okołoświątecznym można zobaczyć fantastycznie ozdobione jajka oraz inne atrybuty, które wiążą się z wiosną i Wielkanocą. – Widzowie zobaczyć mogą cieszące się największą popularnością pisanki zdobione tradycyjnymi technikami – batikową, rytowniczą i aplikacyjną, a wśród nich oklejane rdzeniem sitowia, włóczką czy miniaturowymi wycinankami z papieru – wymienia. Nie brakuje również opolskich kroszonek oraz ukraińskiej petrykiwki, a także pisanek o wpisanych na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO wzorach krymsko-tatarskich oraz o zdobieniach nawiązujących do motywów huculskich, kaszubskich, suwalskich i rzeszowskich. – To nie przypadek, że ta wystawa jest tak zróżnicowana. Po II wojnie światowej napływowa ludność Dolnego Śląska była mieszanką różnych tradycji i trudno mówić dziś o jakimś jednym wzorze pisanki dolnośląskiej – zaznacza A. Szepetiuk-Barańska.

Pisanki z wystawy to nie tylko efekt przekazywanej z pokolenia na pokolenie wiedzy, jak je wykonywać. – Coraz częściej zgłaszają się do nas artyści, którzy metod zdobienia uczą się z… internetu. Każdego roku tuż przed Niedzielą Palmową organizujemy kiermasz, na którym odwiedzający mogą zakupić małe dzieła sztuki, a artyści mają okazję do wymiany spostrzeżeń i podzielenia się swoimi doświadczeniami. To zawsze procentuje nowymi pomysłami w kolejnych latach – dodaje.

Co ważne, na wystawę w muzeum trafiają za każdym razem nowe eksponaty. – Podziwiam tych ludzi, którym chce się wykonywać tak niezwykle precyzyjną pracę. Ozdabianie pisanek to jednak na pewno niesamowita ekspresja twórcza, choć występują tu elementy rzemiosła. Widzimy jak z roku na rok artyści się rozwijają – używają nowych technik, nowych narzędzi, jak choćby… wiertło dentystyczne – zauważa. Z jednej strony nawiązują do starych technik, a z drugiej – poszukują nowych form wyrazu.

Jaja zdobione techniką ażurową za pomocą wiertła dentystycznego. Autorka: Bożena Oboza.   Jaja zdobione techniką ażurową za pomocą wiertła dentystycznego. Autorka: Bożena Oboza.
Karol Białkowski /Foto Gość

Prezentowane eksponaty są oczywiście niezwykle barwne. – Dawniej każdy kolor miał swoje znaczenie symboliczne, a dziś o użyciu konkretnych barw decydują głównie gusta. Szaleństwo w kolorach nie ma jednak przełożenia na wzornictwo. Ono wciąż pozostaje raczej tradycyjne, choć w coraz mniejszym stopniu nawiązuje bezpośrednio do symboli chrześcijańskich.

Kuratorka wystawy przekonuje, że może mieć ona bardzo inspirujący wymiar nie tylko dla artystów wymieniających się doświadczeniami, ale również dla odwiedzających. Przyznaje, że istnieje jednak pewne „niebezpieczeństwo”. – Przyglądając się od lat przekazywanym nam eksponatom, czuję się zupełnie bezradna, gdy przychodzi do zdobienia pisanek w domowym zaciszu – dodaje ze śmiechem.

Na wystawie w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu (trwa ona do 6 kwietnia) można zobaczyć efekt pracy ok. 40 artystów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.