Twarzą w twarz z maszyną – roboty humanoidalne coraz bardziej podobne do człowieka

Wojciech Teister Wojciech Teister

|

GN 12/2024

publikacja 21.03.2024 00:00

Czy najnowocześniejsza robotyka w połączeniu ze sztuczną inteligencją stworzy roboty, z którymi będziemy mogli budować relacje?

Ameca jest obecnie najbardziej zaawansowanym robotem humanoidalnym. Ameca jest obecnie najbardziej zaawansowanym robotem humanoidalnym.
PatrickT.FALLON/AFP/east news

Spotkanie twarzą w twarz z nowym nabytkiem Centrum Nauki Kopernik – humanoidalnym robotem o imieniu Ameca – robi ogromne wrażenie. Mająca 187 cm wysokości szaroniebieska maszyna o kobiecych rysach twarzy zachęca do rozmowy i zadawania pytań. Jednak to nie płynące z mechanicznych podzespołów słowa poruszają najbardziej, ale kontakt wzrokowy. Błękitne oczy Ameki i mimika do złudzenia przypominająca pracę mięśni ludzkiej twarzy. Blisko 30 różnego rodzaju siłowników zainstalowanych w obrębie głowy pozwala świetnie naśladować ruchy głowy prawdziwego człowieka. Ameca jest częścią wystawy „Przyszłość jest teraz”. Stworzona przez brytyjską firmę Engineered Arts maszyna jest obecnie najbardziej zaawansowanym robotem humanoidalnym (czyli naśladującym człowieka) na świecie. Egzemplarz eksponowany w warszawskim „Koperniku” kosztował ponad milion złotych i został oficjalnie zaprezentowany 8 marca. Dzień później miałem okazję na własne oczy przekonać się, że spojrzenie Ameki zostaje w pamięci na długo. Gałki oczne podążające za rozmówcą, ruch brwi czy kącików ust szarej twarzy osadzonej na mechanicznym korpusie są jak wyciągnięte z futurystycznych powieści. A gdyby Amekę pokryć powłoką w kolorze ludzkiej skóry, dodać włosy i założyć ubranie, wtedy efekt byłby jeszcze bardziej piorunujący. Do tego dochodzi świetna komunikacja z otoczeniem. Robot wykorzystuje językowy model sztucznej inteligencji GPT, pozwalający na korzystanie z zasobów wiedzy zgromadzonej w internecie. A gdy wchodzisz w dialog z Ameką, ta skupia na tobie wzrok i uwagę.

Trudne wyzwanie

Ameca to niejedyny robot humanoidalny w Centrum Nauki Kopernik. Można tu zobaczyć również mniej zaawansowane modele robotów: noworodka i Kopernika. Jednak realizacja wizji maszyny podobnej do człowieka nie jest prosta. O ile dziś nie jest problemem wykorzystanie przez maszynę sztucznej inteligencji, o tyle już konstrukcja robota poruszającego się jak człowiek – na dwóch nogach – czy odzwierciedlającego funkcjonowanie ludzkiego organizmu choćby w zakresie pracy mięśni to nadal bardzo wysoko postawiona poprzeczka. Tym niemniej najbardziej zaawansowane współczesne roboty humanoidalne swoim wyglądem lub dynamiką są zdecydowanie bardziej podobne do człowieka niż znany z „Gwiezdnych wojen” złoty android C-3PO.

Jednym z nich jest robot Mika firmy Dictador, o którym w Polsce zrobiło się głośno w październiku 2023 r., gdy w czasie inauguracji nowego roku akademickiego na słynnym dziś ze znacznie mniej chlubnych powodów Collegium Humanum maszynie nadano tytuł profesora honoris causa uczelni.

Swojego robota wzorowanego na człowieku stworzyła też Tesla. Optimus nie ma co prawda twarzy, potrafi jednak chodzić i wykonywać niektóre ćwiczenia gimnastyczne, na przykład przysiady.

Znacznie bardziej ludzkim wizerunkiem niż Optimus dysponuje Sophia firmy Hanson Robotics. Ma twarz powleczoną materiałem przypominającym skórę człowieka i potrafi odzwierciedlić 60 różnego rodzaju wyrazów twarzy. Z kolei wyprodukowany w Bostonie Atlas, choć wygląd ma typowo robotyczny, cechuje się wysoką sprawnością w wykonywaniu ćwiczeń – potrafi robić przewroty w przód, salto, dynamicznie skakać, poruszać się na dwóch nogach w nierównym, leśnym terenie czy przenosić i układać ciężkie paczki na regałach magazynowych.

Interakcja czy relacja?

Aby jak najlepiej odwzorować ludzki organizm, robot humanoidalny nie tylko wykorzystuje moduł sztucznej inteligencji, ale jest też wyposażony w system sensorów umożliwiających mu interakcję z otoczeniem. To m.in. siłowniki imitujące pracę mięśni, kamery dostarczające wizualne dane z otoczenia, mikrofony i głośniki umożliwiające prowadzenie rozmów, czujniki wyłapujące ucisk czy zmianę temperatury otoczenia. Po co to wszystko? Czy tylko po to, aby odciążyć nas w wykonywaniu codziennych prac? Zdecydowanie nie.

Przecież do zwykłej automatyzacji naszej pracy nie potrzebujemy robotów podobnych wyglądem i zachowaniem do ludzi. Mamy do tego maszyny bardziej wytrzymałe, szybsze i bardziej precyzyjne niż ludzie. Roboty z powodzeniem obsługują m.in. transport czy skomplikowane operacje medyczne. A jednak firmy technologiczne ścigają się, by stworzyć robota jak najbardziej podobnego do nas.

Celem tworzenia robotów humanoidalnych nie jest już bowiem wyłącznie wykonywanie tych czy innych zadań, lecz budowa maszyny, z którą możemy wchodzić w interakcję, a może i w relację. Ale czy robot może stać się w życiu człowieka kimś, kogo określilibyśmy mianem przyjaciela lub znajomego? Relacja to jednak coś więcej niż interakcja. Do postawienia tego pytania chcą nas zachęcić twórcy wystawy, na której w Centrum Nauki Kopernik jest eksponowana Ameca. – Prowokujemy do tego, żeby sobie wyobrazić przyszłość i swoją rolę w tej przyszłości, w zmieniającym się świecie. Możemy się zastanowić, jaki będzie świat, kiedy takie postacie się upowszechnią. Jak się będziemy czuli w otoczeniu robotów, które są szybsze i wytrzymalsze. Czy powinniśmy je traktować z szacunkiem i atencją, czy wręcz przeciwnie, bo roboty nie mają odczuć? – zastanawiała się Irena Cieślińska, dyrektor programowa instytucji.

Robot to oczywiście nie człowiek. Istnieją jednak badania, które mówią, że jeśli maszyna przypomina w jakimś zakresie człowieka, to staje się dla większości z nas bardziej akceptowalna. Twarz Ameki nie jest już kwadratowym ekranem czy metalową puszką, ale ma kształt podobny do ludzkiej i podobnie jak człowiek potrafi okazywać emocje – nawet jeśli jako maszyna ich nie przeżywa. Trudniejsze jest nauczenie robota tego, co możemy określić mianem odtworzenia relacji międzyludzkich, właściwej reakcji na zachowania człowieka rozmówcy, który często komunikuje się z otoczeniem nie tyle słowami, co za pomocą trudnych do wychwycenia przez komputer niuansów. W dodatku każdy z nas robi to nieco inaczej – przecież w relacji z żoną czy mężem uczymy się siebie nawzajem przez długie lata.

Do przytulania i jako towarzysze modlitwy

Tworzenie maszyn podobnych do człowieka w wyglądzie i zachowaniu lub realizujących określone działania charakterystyczne dla człowieka będzie postępowało. Ważnym czynnikiem, który jeszcze napędził ten kierunek rozwoju, była pandemia, która zamknęła wielu ludzi na długi czas w samotności. Ale i bez lockdownu mnóstwo osób żyje samotnie. Czy w jakimś stopniu wynikające z tego potrzeby pomogą zaspokoić maszyny? Istnieje już tzw. HuggieBot, czyli robot stworzony do... przytulania. Maszyna została zaprogramowana tak, aby odczytywać gesty człowieka i odpowiadać na potrzebę przytulenia. Jej ręce i korpus są przyjemne w dotyku, miękkie i… podgrzewane.

Robotem, którego celem jest zaspokojenie społecznych potrzeb człowieka, jest Santo, opracowany na Papieskim Uniwersytecie Katolickim w Peru. Nie jest to typowy robot humanoidalny, ale maszyna, która z wykorzystaniem sztucznej inteligencji ma pełnić funkcję towarzysza modlitwy dla osób samotnych.

Takie i podobne projekty będą rozwijane coraz szybciej, dzięki coraz większym możliwościom wykorzystania sztucznej inteligencji. I chociaż dziś jeszcze trudno nam wyobrazić sobie sytuację, w której wchodzi się z maszyną nie tylko w interakcję, ale w relację, jak z drugim człowiekiem, być może w nieodległej przyszłości staniemy przed koniecznością zmierzenia się z takim wyzwaniem, bo roboty będą posiadały nie tylko duży zasób wiedzy i zdolność prowadzenia rozmowy, ale również ich mechanika i fizyczność upodobni je do prawdziwych ludzi.

Zacierająca się granica

Coraz bardziej zaawansowane projekty postawią nas również przed koniecznością udzielenia odpowiedzi na szereg pytań z zakresu etyki. Bo o ile dziś nie mamy wątpliwości, że Ameca jest maszyną jedynie podobną pod pewnymi względami do człowieka, o tyle wykorzystywanie w robotyce komponentów organicznych, pochodzących od żywych organizmów, jest właściwie w zasięgu możliwości. Również człowiek od lat korzysta w celach terapeutycznych z różnego rodzaju mechanicznych części zamiennych wszczepianych do ciała, jak rozruszniki, implanty zębów, kości czy stawów. A coraz bardziej zaawansowane prace nad implantami mózg–maszyna, pozwalające na podłączenie ludzkiego mózgu do komputera, otwierają przynajmniej technologiczne możliwości poprawiania właściwości ludzkiego organizmu, wykraczające daleko poza cele lecznicze. Wraz z rozwojem tych możliwości może więc stopniowo zacierać się jeszcze bardzo czytelna granica między człowiekiem a maszyną. Warto więc poszukiwać, gdzie dokładnie znajduje się ta granica i jakie – dobre i złe – konsekwencje może przynieść coraz bardziej zaawansowany mariaż biologii i technologii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.