15.06.2023 00:00 GN 24/2023
Dawno, dawno temu podczas seansów kinowych każdy widz – w ramach przystawki – otrzymywał aktualne wydanie Polskiej Kroniki Filmowej oraz krótkometrażowy film dokumentalny. Nie zawsze, ale często.
Dziś, mimo opłacenia drogiego biletu, jesteśmy jedynie katowani blokiem reklam o podobnej długości (jak kronika i dokument). Szkoda zwłaszcza tego ostatniego, bo była to znakomita promocja filmów dotykających życia w jego wszystkich odsłonach. Oczywiście każdy, kto to lubi, znajdzie je na co dzień w kanale TVP Dokument i od święta podczas festiwalowych pokazów, organizowanych zawsze na przełomie maja i czerwca. Krakowski Festiwal Filmowy miał w tym roku już 63. edycję. Ponieważ wszystkie konkursowe filmy były przez blisko miesiąc dostępne on line, każdy miał możliwość sprawdzić, co aktualnie kręci się w kraju i na świecie (bo to przegląd międzynarodowy).
Choć i ta część branży nie jest wolna od klątwy poprawności politycznej, to jednak sporo filmów przełamuje obowiązujące schematy. Na przykład w opowiadaniu o starości czy śmierci. Problem starości przebija się dziś do mediów jedynie wtedy, gdy udaje młodość. Wysportowany emeryt, starsza pani uprawiająca fitness mogą liczyć na zainteresowanie, starość, w całym swym bogactwie i utrapieniu, już niekoniecznie. Śmierć – ta prawdziwa, będąca częścią życia, a nie komiksowa – to w ogóle temat tabu. Tym większą wartość miały nagrodzone na festiwalu dwa filmy: „Trzy opowiadania o Basi” i „Żegnam cię, mój świecie wesoły”. Pierwszy to ciepła prawdziwa opowieść Mateusza Pietraka o wieku dojrzałym, drugi (Joo Joostberensa) jest rozpisaną na słowa i nuty zadumą nad odchodzeniem.
Tytuł nawiązuje do tradycyjnej pieśni żałobnej, która w nowej aranżacji znalazła się na płycie „Rzeczy ostatnie”, nagranej przez zespół Polskie Znaki. Film pokazuje, że kultura ludowa, która przez wieki oswajała temat śmierci, także dziś może być źródłem pociechy, refleksji o przemijaniu i o doświadczeniu straty. Z modnych tematów nie brakowało oczywiście ekologii, ale na szczęście nie w duchu histerii klimatycznych aktywistów (lub „negacjonistów”). Festiwal otworzył przepiękny film „Pieśni ziemi” Margareth Olin, opowiadający o ludziach zamieszkujących norweską dolinę otoczoną największym śródlądowym lodowcem w Europie. Para głównych bohaterów, rodziców reżyserki, żyje w pełnej zgodzie z naturą, ale dokładnie w taki sam sposób jak poprzednie pokolenia. Dlatego nie ma w nich buntu, ucieczki od świata – jest pokój. To film metafizyczny, pełen nadziei i podziwu dla dzieła Stwórcy. Tak à propos rzeczy ostatnich…•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.