Miłosierdzie według Tolkiena

Ks. Stanisław Adamiak

|

11.04.2021 08:00 GOSC.PL

publikacja 11.04.2021 08:00

Gdy Frodo wola wzburzony: „przecież Gollum zasługuje na śmierć”, Gandalf odpowiada: „Zasługuje. Z pewnością zasługuje. Wielu spośród żyjących zasługuje na śmierć, a niejeden z tych, którzy umierają, zasługuje na życie.” Co Tolkien pisał o miłosierdziu?

Miłosierdzie według Tolkiena Jedna z ilustracji Gandalfa Szarego AUTOR / CC 3.0

Chrześcijaństwo, którego tak gorliwym wyznawcą był autor „Władcy Pierścieni”, jest przede wszystkim religią łaski i miłosierdzia. Gdy wyliczamy w polskich małych katechizmach sześć głównych prawd wiary (to tradycja polska, poświadczona od połowy XIX wieku, nieznana w innych krajach i niemająca wprost poparcia w oficjalnym nauczaniu) mówimy – owszem – o tym, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze, ale później przypominamy także, że łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Innymi słowy, nie możemy być zbawieni, uratowani, bez Bożej pomocy. Rozważania na ten temat powodowały jedne z największych konfliktów i napięć w chrześcijaństwie, zwłaszcza od czasów świętego Augustyna, przez różne spory nowożytne związane między innymi z kalwinizmem czy jansenizmem. Generalnie jednak wszystkie wyznania chrześcijańskie bardzo mocno podkreślają rolę łaski i miłosierdzia. Katolicyzm ostatniego półwiecza można w ogóle określić mianem „religii miłosierdzia”. Rozpowszechnianie orędzia świętej siostry Faustyny, nauczanie świętego Jana Pawła II, a teraz papieża Franciszka – opierają się na ciągłym powtarzaniu prawdy o miłosierdziu.

Tolkien bardzo dobrze to rozumiał. Potwierdzenie tego znajdziemy w jego listach, gdzie odnosi się on do różnych fragmentów swoich dzieł. Refleksję nad miłosierdziem trzeba by zacząć znów od Silmarillionu, który jest dziełem o charakterze niemalże biblijnym. Zostało w nim pokazane – zwłaszcza na przykładzie elfów – jak grzech wiąże się z odrzuceniem przez Boga czy przez jego reprezentantów. To odrzucenie nie jest w zasadzie karą, ale raczej automatyczną konsekwencją popełnionego czynu. Elfowie sami dokonują wyboru i muszą odejść z błogosławionego królestwa – a i tak część z nich zostaje. Tak jak w Biblii, przy wszystkich niewiernościach ludu wybranego zawsze pozostaje Reszta Izraela, która jest wierna. Reprezentanci bóstwa w świecie Tolkiena, czyli Valarowie, nie pozostawiają zaś zbuntowanych elfów samych sobie – czekają na okazję, by im pomóc. Przypomina to trochę słowa czwartej modlitwy eucharystycznej: „gdy człowiek przez nieposłuszeństwo utracił Twoją przyjaźń, nie pozostawiłeś go pod władzą śmierci”. Polskie tłumaczenie jest zresztą niedokładne – tak naprawdę mowa tam o tym, że to człowiek oddalił się od przyjaźni Bożej. My jej nie tracimy – Pan Bóg cały czas chce być naszym przyjacielem – ale jednak od tej przyjaźni się odsuwamy. (…)

Dlaczego nie zadźgał tej poczwary?

Są też jednak tacy, którzy w swojej dumie i pysze odrzucają przebaczenie. Jeszcze wyraźniej widać to we Władcy Pierścieni, między innymi w niezwykle ważnym fragmencie, zawartym w jednym z pierwszych rozdziałów: „Cień przeszłości”. Gandalf objaśnia w nim Frodowi, czym jest Pierścień i jakie są związane z nim niebezpieczeństwa, ale w szczególności przedstawia mu historię Pierścienia i Golluma. W tym momencie wzburzony Frodo mówi: „Jakże mi żal, że Bilbo nie zadźgał tej poczwary, skoro miał po te mu okazję!”, na co Gandalf odpowiada: „Żal? Przecież to właśnie żal i litość wstrzymały wówczas jego rękę. Litość i miłosierdzie przypomniały mu, że bez doraźnej konieczności nie wolno dobywać miecza”.

Gandalf tłumaczy dalej, że za okazanie litości, miłosierdzia Bilbo został hojnie wynagrodzony. „Bądź pewien, Frodo, że jeśli Bilbo doznał tak niewielkiej stosunkowo szkody od złych sił i zdołał się w końcu uwolnić, zawdzięcza to właśnie temu, że tak, a nie inaczej poczynał sobie w pierwszej godzinie jako nowy właściciel Pierścienia: miłosiernie. – Wybacz – powiedział Frodo. – Ale jestem w strachu. A zresztą nie odczuwam wcale litości dla Golluma. – Nie widziałeś go – odarł Gandalf. – Nie widziałem i widzieć nie chcę – rzekł Frodo. – Nie rozumiem cię, Gandalfie”.

Twarzą w twarz

To bardzo piękne, że Gandalf mówi o twarzy Golluma, który przecież kiedyś był hobbitem. Intuicja ta była rozwijana w XX wieku w filozofii dialogu: zgodnie z nią to twarz drugiego jest tym, co mówi nam „Nie zabijaj”. Twarz przypomina nam, że ten drugi jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Gandalf w pewnym stopniu odwołuje się do tego konceptu, sugerując, że możemy być okrutni w myślach wobec ludzi, których nie znamy, ale jeśli widzieliśmy już kogoś, poznaliśmy jego twarz, widok ten powinien budzić w nas litość i miłosierdzie.

Frodo twierdzi, że przecież Gollum zasługuje na śmierć, a Gandalf odpowiada: „Zasługuje. Z pewnością zasługuje. Wielu spośród żyjących zasługuje na śmierć, a niejeden z tych, którzy umierają, zasługuje na życie. Czy możesz ich nim obdarzyć? Nie bądź więc tak pochopny w ferowaniu wyroków śmierci. Nawet bowiem najmądrzejszy nie wszystko wie, a Gollum być może odegra jeszcze jakąś rolę w historii Pierścienia. A kiedy nadejdzie ta chwila, może właśnie litość okazana przez Bilba rozstrzygnie o niejednym losie, a przede wszystkim o twoim”.

Do tej bardzo mądrej intuicji Tolkiena, że litość i miłosierdzie mogą się wydawać oznaką słabości, ale bardzo często okazuje się, że procentują, przynosząc korzyści temu, który je okazał – jeszcze wrócimy. W tym miejscu warto zaznaczyć, że gdy Tolkien mówi o przebaczeniu, o darowaniu win, to odwołuje się do myśli o subkreacji – czyli o tym, że Bóg jako stworzyciel pozwala nam, stworzeniom, też coś stwarzać. Oczywiście Tolkien odnosi to w pierwszej kolejności do dzieł sztuki, ale zauważa, że przebaczenie również jest sytuacją, w której Bóg pozwala nam uczestniczyć w swojej mocy.

Miłosierdzie według Tolkiena   J.R.R. Tolkien (w 1916 roku) Wikipedia

Pisze o tym w adresowanym do Lewisa Liście 113: „Sądzę, że jest w naszej mocy, jako członków Chrystusa, robić skutecznie takie prezenty”. Tak więc przebaczenie komuś jest prezentem. „W najprostszym przypadku: jeśli ktoś mi coś ukradł, to oznajmiam przed Bogiem, że to był prezent. […] Oczywiście moc miłosierdzia jest jedynie delegowana i zawsze pozostaje wykorzystywana przez Wyższą Władzę, bez względu na współpracę zainteresowanych. Lecz czy radości i uzdrawiające skutki współpracy muszą zostać utracone?”. (…)

 

Ocalenie

Gollum doświadczył litości i miłosierdzia ze strony Froda i to właśnie uratowało Powiernika Pierścienia. Można by przecież powiedzieć, że Frodo ostatecznie też zgrzeszył, czy „dokonał apostazji”, jak jeden z czytelników pisał do Tolkiena, sugerując tym samym, że Frodo powinien zostać stracony jako zdrajca, a nie uhonorowany – przecież zdradził! Tolkien odpowiada jednak, że „«zbawienie» świata i «zbawienie» samego Froda dokonuje się dzięki jego poprzedniemu miłosierdziu” – a więc dzięki temu, że Frodo wybaczył krzywdy Gollumowi: „Każda rozważna osoba powiedziałaby Frodowi, że Gollum na pewno go zdradzi, a na końcu może go obrabować. Okazać mu «miłosierdzie», powstrzymać się od zabicia go, było szaleństwem, czy też aktem mistycznej wiary w ostateczną wartość miłosierdzia i wielkoduszności, nawet jeśli w świecie podległym upływowi czasu było to katastrofalne. Gollum w końcu obrabował i zranił Froda – lecz dzięki «łasce» ta ostatnia zdrada nastąpiła dokładnie w chwili, kiedy ów ostateczny zły czyn stał się najbardziej zbawienną rzeczą, jaką można było dla Froda zrobić! […] Bardzo słusznie przyznano Frodowi najwyższe honory” (List 181).

W innych listach Tolkien również niejako bronił swojego bohatera, mówiąc, że „Frodo został uczczony, ponieważ przyjął ciężar Pierścienia dobrowolnie, a potem zrobił wszystko, co fizycznie i umysłowo było w jego mocy. Został ocalony (a wraz z nim Sprawa) – przez Łaskę [tu znów Łaskę pisze Tolkien wielką literą – przyp. S.A.]: przez najwyższą wartość oraz skuteczność Miłosierdzia [znów wielką literą Miłosierdzie – przyp. S.A.] i wybaczenia krzywd” (List 191).

Mamy mierzyć jak najwyżej

Zdaniem Tolkiena Powiernik wypełnił swoją misję w takim stopniu, w jakim starczyło mu sił umysłu i ciała, a ci, którzy tak ostro oceniają Froda, „mają skłonność do zapominania o tym dziwnym elemencie świata, który my nazywamy Litością lub Miłosierdziem, a który stanowi także warunek konieczny przy osądzie moralnym […]. W jego najwyższej formie jest właściwy Bogu”. Następnie Tolkien mówi coś bardzo katolickiego: „samym sobie musimy przedstawiać absolutny ideał bez żadnych kompromisów”, dlatego mamy mierzyć jak najwyżej – i być może uda nam się coś osiągnąć. Według tej reguły powinniśmy stawiać wysoko poprzeczkę samym sobie, natomiast „do innych, a w każdym razie do tych, o których wiemy wystarczająco dużo, by wydać osąd, musimy stosować skalę złagodzoną przez «miłosierdzie»: […] musimy ocenić ograniczenia siły danej osoby i porównać to z potęgą danych okoliczności”.
Bliskie to jest szczególnie duchowości świętego Ignacego z Loyoli, założyciela jezuitów: tych zakonników często oskarżano o zbytnią pobłażliwość wobec penitentów, nie odmawiano im jednak zachowywania surowości wymagań wobec siebie. (…)

Klamrą, która zamyka temat łaski i miłosierdzia we Władcy Pierścieni, jest scena w Shire, już pod koniec powieści, gdy Frodo nie pozwala zabić Sarumana. Inni hobbici dziwią się temu, ale Saruman rozumie decyzję Froda i z mieszaniną podziwu i nienawiści mówi: „Wyrosłeś, niziołku”. Frodo faktycznie wyrósł. Z kogoś, kto porywczo denerwuje się, że Bilbo po prostu nie zabił Golluma, staje się kimś, kto zaczyna rozumieć, czym jest łaska i miłosierdzie. Potrafi szafować miłosierdziem, udzielać go innym, nawet tym bardzo zepsutym, jak Gollum czy Saruman.

 

Fragment książki ks. dra Stanisława Adamiaka „Teologia Tolkiena”, Stacja 7, Kraków 2021
Śródtytuły pochodzą od redakcji

Miłosierdzie według Tolkiena