publikacja 01.03.2018 00:00
O prawdziwych wzorcach kobiecości, walce o samą siebie i bezsensie fajerwerkowego życia mówi dr Monika Waluś.
Monika Katarzyna Waluś – doktor teologii, mariolog, autorka książki: „Leksykon. Inspiratorki, liderki, założycielki katolickich wspólnot Polski”. Wykłada m.in. na UKSW i w WSD w Płocku. HENRYK PRZONDZIONO /foto gość
Agata Puścikowska: Jak grzyby po deszczu wyrastają przeróżne inicjatywy kobiece. Spotkania, kluby, stowarzyszenia, które zrzeszają kobiety i próbują je zintegrować oraz uformować. To nowość?
Monika Waluś: Żadna nowość. Kobiety zawsze potrzebowały wspólnot i je tworzyły. Jednak niegdyś działo się to naturalnie i robiło niejako samo, bez nazewnictwa. Gdy młoda matka potrzebowała porady, co robić, gdy dziecko wymiotuje, pytała koleżanki z ulicy, sąsiadki. Teraz zapyta w klubiku albo w internecie, bo relacje między kobietami przeniosły się do sieci. Kobiety niegdyś wspierały się bardziej niż teraz. Były razem w polu, razem z dziećmi, razem szyły, razem podejmowały dzieła miłosierdzia. Co ważne – były ze sobą na różnych etapach życia. Współczesna integracja kobiet to nie pionierka, ale kontynuacja.
Potrzebujemy innych kobiet na różnych etapach życia?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.