Prezydent nie kłamie

Jacek Dziedzina

|

GN 25/2017

publikacja 22.06.2017 00:00

Od kilku tygodni rośnie apetyt przeciwników Donalda Trumpa na uruchomienie procedury impeachmentu. Jeśli jednak prezydent zostanie pozbawiony urzędu, to tylko w przypadku udowodnienia mu… kłamstwa.

Przesłuchanie w Kongresie byłego szefa FBI transmitowano w telewizji. Przesłuchanie w Kongresie byłego szefa FBI transmitowano w telewizji.
TASOS KATOPODIS /EPA/pap

Ani wpływy Rosjan – prawdziwe lub wydumane – w jego administracji, ani nawet samo nakłanianie szefa FBI do „odpuszczenia sobie” śledztwa ws. kontaktów otoczenia Trumpa z Rosjanami nie będą decydujące w przypadku uruchomienia procedury impeach­mentu. W USA prezydentowi wybacza się niemal wszystko. Poza kłamstwem. Biały Dom robi wiele, by udowodnić, że Donald Trump nie skłamał w sprawie nagłego zwolnienia Jamesa Comeya. Atmosfera jednak z tygodnia na tydzień jest coraz gęstsza. Owszem, nakręcana przez media. Ale to od mediów przecież zaczynały swoje życie wielkie afery w USA, które zakończyły lub miały zakończyć kariery urzędujących prezydentów.

Clinton przeprasza

Kiedy 9 września 1998 roku prokurator Kenneth Starr ogłosił, że jego raport o skandalu z Billem Clintonem i Moniką Levinsky jest gotowy i zamierza przekazać go do Kongresu z zaleceniem rozpoczęcia procedury impeachmentu, powiedział wyraźnie, co jest głównym powodem, dla którego prezydent powinien zostać pozbawiony urzędu: krzywoprzysięstwo i tym samym utrudnianie pracy wymiarowi sprawiedliwości. Nie romans ze stażystką w Białym Domu, nie gorszące szczegóły, którymi od paru miesięcy, za sprawą zachłyśniętych swoją rolą mediów, żyła cała Ameryka, tylko właśnie kłamstwo – najpierw na temat „natury stosunków” z panną Levinsky, a potem na temat nakłaniania jej do fałszywych zeznań. Sam bohater tzw. Monicagate w wystąpieniu telewizyjnym przepraszał obywateli za to, że „wprowadził w błąd nie tylko Amerykanów, ale także swoją żonę”. Faktem jest, że sama afera była mocno rozdmuchana przez media i prokuratora Starra. I niemal na pewno w ogóle nie doszłoby do wszczęcia procedury impeachmentu, gdyby Clinton po pierwszych artykułach w prasie przyznał się do wszystkiego, a przede wszystkim nie składał fałszywych zeznań przed śledczymi. Bo amerykański system społeczno-polityczny jest zadziwiającą mieszanką purytanizmu i legalizmu, z przewagą tego drugiego. To znaczy, że mimo przywiązania do tradycyjnych wartości prezydentowi można jednak wybaczyć takie słabości jak zabawy ze stażystką w Gabinecie Owalnym, ale nie wybacza się udowodnionego kłamstwa.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.