Klata, chata, szmata

Jarosław Dudała

|

GN 7/2017

publikacja 16.02.2017 00:00

Telemark to nie tylko wysunięcie jednej narty przy lądowaniu w skokach narciarskich. To przede wszystkim region w Norwegii, na zachód od stolicy kraju, czyli Oslo.

Stacja kolejowa nad jeziorem w Notodden. Stacja kolejowa nad jeziorem w Notodden.
Roman Koszowski /foto gość

Jak tam się żyje? Opowiedzmy tylko o trzech zjawiskach, wymienionych hasłowo w tytule.

Klata

Chodzi o klatkę piersiową, a raczej płuca, których pojemność rośnie na skutek uprawiania sportu. A sport jest w Norwegii, podobnie jak w innych krajach skandynawskich, „religią” panującą. Oczywiście największą popularnością cieszą się biegi narciarskie.

Ta religia ma swoje liczne świątynie w postaci tras narciarskich. Byliśmy na takiej trasie w niedzielne przedpołudnie. Chętnych nie brakowało. Na wąskich, leciutkich nartkach śmigały i dzieci, i osoby starsze. Jedna z pań miała na sobie pas z kółeczkiem, do którego wpięta była kilkumetrowa linka. Na jej drugim końcu biegł… pies – w obowiązkowych psich butach, zapobiegających tworzeniu się brył lodu na spodniej części łap. Możliwa i popularna jest też inna wersja narciarskiego zaprzęgu: mama czy tata ma na sobie uprząż, za pomocą której holuje dziecko siedzące wygodnie w specjalnych sankach, zwanych pulk.

Norwegowie mieli pewnie niezły ubaw, patrząc na dziennikarza z Polski, który po raz pierwszy w życiu założył narty biegowe w wieku 47 lat i człapał nieporadnie, choć nie bez przyjemności.

Narciarska religia ma też swoich kapłanów i kapłanki. Ostatnio najgłośniej mówi się o Therese Johaug. Jak wiadomo, gwiazda norweskich biegów narciarskich została przyłapana na stosowaniu niedozwolonego dopingu w postaci klostebolu. Piękna sportsmenka ze łzami w oczach tłumaczyła, że przyjęła ten steryd nieświadomie w postaci kremu na oparzenia słoneczne. Specjaliści zwracali uwagę, że to niemożliwe, by był to nieszczęśliwy wypadek. Na tym poziomie sportu wyczynowego, a nawet na poziomach dużo niższych, nie ma mowy o przyjęciu środka o nieznanym składzie. Tym bardziej że lekarz, który miał podać Norweżce krem z klostebolem, wcześniej pracował dla firmy, która ten krem produkuje. Nie mógł więc nie znać jego składu.

Co na to norweska opinia publiczna? Czy odwróciła się od swej ulubienicy? Skądże! Wikingowie wierzą Johaug. Współczują, że spotkało ją takie nieszczęście.

Niespecjalnie za to – mówiąc oględnie – lubią naszą Justynę Kowalczyk. Tłem tej niechęci jest pewnie to, że Polka nieraz kradła show norweskim biegaczkom. Ponadto znana z ciętego języka góralka nieraz ostro wypowiadała się na temat zażywania przez norweskie rywalki sterydów wziewnych, rzekomo pomagających im na astmę. Cóż, właściwie u każdego człowieka da się zdiagnozować astmę powysiłkową, jeśli sobie forsownie pobiega na skandynawskim mrozie… Może dlatego Norwegowie – i to wcale nie zawodowi sportowcy – często wożą w swych samochodach aplikatory ze sterydami rozszerzającymi oskrzela. Używają ich ot tak, dla poprawy samopoczucia.

Prócz narciarstwa klasycznego Norwegowie chętnie uprawiają także inne sporty. Nawet teraz, zimą, można spotkać młodzież grającą w piłkę nożną na zaśnieżonych boiskach. Od futbolu popularniejsza jest piłka ręczna. Zwłaszcza teraz, gdy męska reprezentacja Norwegii zdobyła srebrny medal na mistrzostwach świata we Francji.

Chata

A właściwie: hytte. Tak w Norwegii nazywa się domek rekreacyjny, zbudowany często w górach, nad urokliwym fiordem czy kiszkowatym, polodowcowym jeziorem, jakich pełno w tym kraju. Wbrew nazwie to nie byle jakie chaty, ale porządnie, choć po skandynawsku surowo urządzone posesje. I wcale nie tanie. Hytte z pięknym widokiem może kosztować więcej niż całoroczny dom mieszkalny. Mimo to wielu Norwegów posiada takie chaty. Bo czy nie wspaniale jest wyjść rano na świeże górskie powietrze, założyć narty i popędzić w góry?

Szmata

„Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat…” – śpiewamy w popularnej szancie. W Norwegii „szmat”, czyli żagli, nie trzeba długo szukać. Kraj – jako wyżej się rzekło – poprzecinany jest fiordami i podobnymi do nich wąskimi jeziorami. Często są one połączone kanałami i śluzami. Tworzą system, dzięki któremu można przepłynąć od morza daleko w głąb lądu. Potomkowie wikingów lubią żeglować. Wielu z nich posiada własne łódki. Niektórych stać na piękne jachty. Pływanie po norweskich wodach nie jest łatwe. To jednak nie to samo, co żeglowanie po Mazurach. Występują tu pływy, można wpaść na mieliznę. A z lądującego w okolicach Oslo samolotu widać liczne sterczące z morza skały i wysepki, zwane szkierami. Dlatego właśnie ten typ wybrzeża nazywa się szkierowym.

Wiadomo, że zimy w Skandynawii bywają mroźne i śnieżne (tegoroczna akurat jest wyjątkowo mało śnieżna). W takich warunkach woda w wielu portach zamarza. Co zrobić, by lód nie uszkodził łodzi? Najprościej jest wynająć dźwig i pozwolić, by żaglówki zimowały pod plandekami na lądzie. Norwegowie stosują jednak i inny sposób. W niektórych przystaniach można zauważyć bańki powietrza wypływające na powierzchnię wody. Czasami są to wręcz małe fontanny, tryskające pośrodku portu. Taki wymuszony przez człowieka ruch wody zapobiega jej zamarzaniu. Dzięki temu łodzie i jachty mogą zimować bez wyciągania ich na brzeg.

Trolle

Na koniec powiedzmy jeszcze o trollach – bohaterach niezliczonych skandynawskich opowieści. Według jednej z nich to właśnie trolle zbudowały – i to w trzy dni! – największy w Norwegii kościół słupowy (klepkowy). Stoi on od 1242 roku w miejscowości Heddal niedaleko Notodden w Telemarku. Trójnawowa świątynia nazywana jest nawet „drewnianą katedrą”. Wzniesiono ją bez użycia metalu. Poszczególne elementy budowli łączone były za pomocą drewnianych „gwoździ”.

Jeśli rzeczywiście kościół zbudowały trolle, to ludzie niezbyt pięknie im się odwdzięczyli. Tuż obok świątyni wzniesiono bowiem istniejącą do dziś dzwonnicę, a – jak wiadomo z legend – dźwięk dzwonów trolle odstrasza…

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.