publikacja 22.12.2016 00:00
O gotowaniu, nie tylko od święta, mówi redaktor Piotr Semka.
Piotr Semka: – Jestem dzieckiem PRL, więc święta kojarzą mi się z dostępnymi tylko wtedy cytrusami.
jakub szymczuk /foto gość
Agata Puścikowska: Dlaczego poważny publicysta zabiera się nie tyle za gotowanie, bo to się zdarza, ile za wydanie książki o gotowaniu?
Piotr Semka: Jeden z tygodników zareagował ideologicznie poprawnie i... książkę obśmiał. Medialne guru kulinarne wysnuło nawet wobec mnie wniosek, że narodowiec kucharzem dobrym być nie może, bo będzie serwował wyłącznie schabowego i kapuchę. Wiedziałem zresztą, że będą takie reakcje. Niespecjalnie się wzruszyłem. Natomiast powód wydania książki był prosty: przez lata pisania felietonów kulinarnych nazbierało się ich dość dużo, a czytelnicy prosili, by zebrać je w całość. W książce prócz przepisów są historie dań, opisy miejsc, które warto odwiedzić, ludzi, którzy je tworzą. To książka dla tych, którzy mają szeroko otwarte oczy i na gotowanie, i na świat...
Częściej Pan gotuje czy... się gotuje?
Lata pracy w dziennikarstwie nauczyły mnie pewnego spokoju. Oczywiście każdy ma wyidealizowane o sobie wrażenie, ale kiedy byłem młodym dziennikarzem, bywałem bardziej zadzierżysty, ostry, co uważałem też za cnotę. Bardziej lubiłem szarżować, przyciskać do muru. Z biegiem lat można jednak bardziej zrozumieć złożoność ludzkich decyzji i ograniczeń. To odnosi się i do gotowania, i do polityki. Trudno być politykiem, trudno prowadzić restaurację. A młodzi o tym nie wiedzą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.