28.04.2016 00:00 GN 18/2016
Bodaj najważniejszym dogmatem współczesności jest niezależność. Jestem niezależny, myślę niezależnie, postępuję niezależnie – powtarza z dumą wielu współczesnych. Ani to prawdziwe, ani mądre.
Bo po pierwsze każdy jest od kogoś lub czegoś zależny. A po drugie niezależność na przykład od rozumu trudno uważać za cnotę. Należy przypuszczać, że sędziowie, którzy ogłosili, że Anders Breivik, zabójca 77 osób w 2011 roku, jest nieludzko traktowany, bo nie pozwala mu się przebywać z innymi więźniami, też byli niezależni. Ale chyba niezależni od rozumu, od zdrowego rozsądku, od zwyczajnego poczucia sprawiedliwości. Jak widać z tego prostego przykładu, niezależność nie musi być gwarancją niczego dobrego. Tymczasem taką gwarancję może dać zależność. Pod jednym wszakże warunkiem: trzeba być zależnym od właściwej osoby. W pewnym monecie swojego życia Karol Wojtyła zdecydował się na pełną zależność od Boga i Maryi. Kiedy 4 czerwca 1979 roku odprawił na Jasnej Górze pierwszą Mszę jako papież, wyjaśnił, co znaczy być wolnym niewolnikiem: „Bez tej zależności świętej, bez tej ufności heroicznej życie ludzkie jest nijakie. Tak więc słowo »niewola«, które nas zawsze boli, w tym jednym miejscu nas nie boli”. Dzisiaj Kościół jest nierozumiany, kontestowany czy nawet znienawidzony między innymi dlatego, że proponuje zależność w miejsce niezależności. Pod tym względem Kościół katolicki jest absolutnie kontrkulturowy. Mówi ludziom, że mają uznać pełną zależność od Boga.
Trzej byli prezydenci: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski oraz kilku ministrów i znanych opozycjonistów wydało oświadczenie w obronie demokracji w Polsce. Zapewne wszyscy sygnatariusze listu bardzo mocno przywiązani są do niezależności własnych myśli i opinii. Zresztą sami podkreślili, że różnią się w ocenie wielu polskich problemów. Nie będę oceniał treści apelu, poza jednym elementem. Autorzy zgodnie stwierdzili – na co pierwszy zwrócił uwagę w komentarzu w serwisie gosc.pl Bogumił Łoziński – że zagrożeniem dla demokracji w Polsce jest między innymi projekt mający całkowicie zakazać zabijania dzieci nienarodzonych. Projekt ustawy w tej sprawie nazwali „drakońskim”. Mogę jeszcze zrozumieć Aleksandra Kwaśniewskiego, który nigdy bezpośrednio nie odwoływał się do chrześcijańskiej aksjologii. Ale dwaj pozostali byli prezydenci są katolikami. Publicznie przystępują do Komunii św., a w tak jawny sposób sprzeciwiają się nauce Kościoła. Pomijam już fakt, że autorzy apelu dopuścili się grubej manipulacji, przypisując „drakoński” projekt koalicji rządowej. Jak wiadomo, jest on inicjatywą obywatelską i nie jest tajemnicą, że Prawu i Sprawiedliwości nie jest on na rękę, bo otwiera kolejne pole konfliktu. Ale ostatecznie to margines. Fundamentalne pozostaje pytanie, jak ochrona dzieci przed zabijaniem zagraża demokracji i praworządności.
Na koniec pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że odnowiona szata graficzna „Gościa” przypadnie Państwu do gustu. Wiosna to dobry czas na zmiany.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.