Greckie iluzje

Jacek Dziedzina

Grecy wybierali między dwiema iluzjami. Taki już los faktycznego bankruta.

Greckie iluzje

Iluzja pierwsza: głosujemy na TAK, bo nie możemy wyjść z Unii, potrzebujemy dalszej pomocy finansowej od międzynarodowych instytucji…

Od piątku słyszałem to w Atenach od wszystkich, którzy przekonywali mnie, że to jedyny ratunek dla ich kraju. Tak mówił właściciel kilku restauracji, to samo słyszałem od prowadzącego rodzinny hotel, podobnie mówił były oficer armii, a nawet znany grecki duchowny. Oni wszyscy ulegli potrójnej iluzji: po pierwsze, że to głosowanie za lub przeciw Europie (w tym wypadku ulegli raczej szantażowi unijnych „partnerów”), po drugie: że pompowanie kolejnej puli pieniędzy w kraj, który nigdy ich nie odda, jest jedyny ratunkiem. Jakby nie rozumieli, że od co najmniej 5 lat w ten sposób przedłużali własną agonię. Po trzecie wreszcie: ulegli iluzji, że cięcia, od których dalszą „pomoc” uzależniają wierzyciele, są możliwe do wprowadzenia w państwie, które z okazji bankructwa… zafundowało społeczeństwu darmowe przejazdy metrem i transportem publicznym w Atenach (dwie Greczynki „uratowały” mnie na lotnisku, gdy naiwny szukałem automatu z biletami, tłumacząc, że z powodu „fatalnej sytuacji ekonomicznej jeździmy za darmo”…).

Referendum wygrała jednak druga iluzja: żadnych porozumień z wierzycielami, sami sobie z tym poradzimy, sami ustalimy, gdzie trzeba ciąć, żeby wyjść na prostą itd.

Od razu zaznaczę: to nie tak, że za tą opcją głosowali tylko bezrobotni, słabo wykształceni i najmniej zarabiający. Na placu Syntagma w piątek słyszałem to zarówno od pracowników gastronomii, jak i nauczycieli, ale też pracowników prywatnych firm zajmujących się projektowaniem wnętrz, handlem. Nie była to kadra zarządzająca wielkimi korporacjami, z centralami zagranicą, ale często właśnie osoby, których małe biznesy zaczęły podupadać z powodu kolejnych restrykcji narzucanych przez międzynarodowe instytucje i wierzycieli. I choć ich przekonanie, że Grecy, z ich kreatywną księgowością, sami są w stanie narzucić sobie dyscyplinę, by spłacić długi, nazywam drugą iluzją, to jednocześnie przyznaję, że w jednym mają rację: jeśli mamy ponieść koszty, mówią bardziej świadomi, to ponieśmy je wszyscy razem, łącznie z zagranicznymi korporacjami, które teraz wyprowadzają pieniądze z kraju, nie płacąc podatków. Tyle, że to i tak dalej jedna wielka grecka iluzja. Bo samo opodatkowanie zagranicznych korporacji bez równoległej zmiany własnych przyzwyczajeń i trybu życia, nie zapobiegnie temu, co już jest faktem: bankructwu Grecji.

I tak naprawdę, choć głosujący na NIE (OXI) ulegli tej drugiej iluzji, to w pewnym sensie pomogli uniknąć iluzji jeszcze gorszej. Lepiej bowiem jeśli Grecy oficjalnie dowiedzą się, że są niewypłacalni niż mieliby otrzymać iluzoryczną pomoc, przedłużającą… życie w iluzji.

Przeczytaj tekst: Grecy mówią "NIE"