Widzimy leżącą na posłaniu Maryję, tulącą Dzieciątko, a w tle dziurawy dach stajenki, wołka i osiołka…
Konrad von Soest „Boże Narodzenie” tempera na desce, 1403. Ewangelicki kościół parafialny Bad Wildungen
Wydawałoby się, że nic na tym obrazie nie odbiega od standardowych przedstawień Bożego Narodzenia. A jednak tak nie jest, dzięki nieschematycznemu pokazaniu postaci świętego Józefa. Już samo namalowanie go na pierwszym planie jest ciekawym, oryginalnym rozwiązaniem. Józef zwykle przecież na obrazach Bożego Narodzenia jest skryty w cieniu, stojący gdzieś daleko. Czasami artyści w ogóle go nie uwzględniali w kompozycji swych dzieł.
Tymczasem Konrad von Soest wyraźnie chciał „oddać sprawiedliwość” temu cichemu (w Biblii nie zapisano ani jednego słowa padającego z jego ust) świętemu. Józef klęczy nad skrzesanym przez siebie ogniskiem, za chwilę podgrzeje strawę. Wspaniale wywiązuje się ze swej roli opiekuna Jezusa i Maryi. Podtrzymywanie ognia ma tu także znaczenie symboliczne, jako dbanie o domowe ognisko, czyli miłość w rodzinie. Poza Świętą Rodziną artysta z Dortmundu namalował jeszcze jednego człowieka. W tle po prawej stronie widzimy pastuszka otoczonego owcami, wpatrującego się w anioła, który właśnie oznajmia mu Dobrą Nowinę.
Ma to nam przypominać, że właśnie pasterze jako pierwsi oddali pokłon Panu. Obok pastuszka osioł i wół posilają się sianem. O obecności w stajence tych zwierząt nie ma wprawdzie w Piśmie Świętym ani słowa, ale na trwałe weszły one do tradycji Bożego Narodzenia, pojawiając się np. w kolędach. „Boże Narodzenie” jest jedną ze scen poliptyku ołtarzowego, ukazującego najważniejsze wydarzenia z ziemskiego życia Jezusa. Środkowa część przedstawia ukrzyżowanie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.