W filmie „1920 Bitwa Warszawska” jest scena, w której przypadkowo spotkany żołnierz zniechęca głównego bohatera do modlitwy za zmarłą kobietę.
W dosadnych słowach przekonuje, że Bóg wszystko na świecie już poukładał i nie może brać pod uwagę żadnych próśb, bo – i tu pada słowo, które zastąpimy łagodniejszym – na świecie zapanowałby bałagan. Oficer ignoruje jednak te uwagi, zapala świeczkę przed obrazem Matki Bożej i modli się za żonę carskiego generała. Film Hoffmana nie jest dziełem wybitnym, ale bardzo dobrze, że powstał. Z kilku względów warto go zobaczyć, niekoniecznie z racji użytej techniki 3D, którą można traktować jako wyrafinowaną zabawkę dla dużych chłopców.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk