W Phenianie przebywa od 21 września wieczorem liczna delegacja przywódców i działaczy religijnych z Korei Południowej. W jej skład wchodzi 24 przedstawicieli 7 największych wyznań i religii z tego kraju, a przewodniczy im katolicki arcybiskup Kwangdżu – Hyginus Kim Hee-joong. Głównym celem tej bezprecedensowej wizyty jest „ponowne otwarcie drogi ku pojednaniu”.
Ze względu na brak bezpośrednich połączeń komunikacyjnych między Północą a Południem goście z Seulu dotarli do stolicy komunistycznej Korei przez północnochińskie miasto Szenjang. W skład delegacji, która pozostanie w Phenianie do 24 września, wchodzą zwierzchnicy lub inni wysokiej rangi reprezentanci chrześcijaństwa: katolicyzmu i różnych nurtów protestantyzmu, buddyści – również kilku odłamów, konfucjaniści i wyznawcy tradycyjnych religii koreańskich. Formalnie podróż i cała wizyta odbywa się na zaproszenie Północnokoreańskiej Rady Religii – kontrolowanej przez partię komunistyczną fasadowej organizacji, mającej pokazywać nielicznym, odwiedzającym ten kraj turystom zachodnim i chińskim, że istnieje tam jakieś życie religijne.
Po przylocie na lotnisko międzynarodowe Inczeon pod Phenianem abp Kim Hee-joong odczytał wspólne oświadczenie zwierzchników religijnych. „Zaniesiemy na Północ dążenie do pokoju, żywione przez każdą grupę religijną na Południu. Mamy nadzieję, że jeśli wszyscy, którzy kochają religię w obu krajach, zjednoczą się, aby osiągnąć pokój, wówczas będzie można utworzyć wspólny most ku pojednaniu” – głosi dokument. Liderzy religijni podziękowali też rządowi w Seulu za to, że wyraził zgodę na wyjazd.
Nie było to bynajmniej proste, gdyż po ubiegłorocznych prowokacjach zbrojnych Północy przeciw Korei Południowej, które kosztowały życie kilkunastu mieszkańców tego kraju, władze seulskie zabroniły wszelkich kontaktów między obu krajami. W kwietniu ubiegłego roku wojska z Północy zatopiły należący do Seulu okręt marynarki wojennej, a w listopadzie zbombardowały wyspę Yeonpyeong. Trwający do dzisiaj kryzys, jaki wybuchł wówczas między obu państwami, należy do najpoważniejszych w całej historii ich stosunków wzajemnych.
Przywódcy religijni z Południa zabiegają o wznowienie przez Północ dialogu z ich krajem i o uruchomienie stałych korytarzy humanitarnych w celu dostarczenia pomocy głodującym Północnokoreańczykom. Program ich wizyty przewiduje też spotkania z wysokimi przedstawicielami administracji państwowej.
Na początku września podobną wizytę złożyło na Północy 37 mnichów buddyjskich z Południa. Reżim komunistyczny zgadza się na takie spektakularne wydarzenia, licząc na to, że uzyska dzięki temu dalszą pomoc finansową. „Wiemy, że Phenian może wykorzystać naszą wizytę dla własnych celów. My jednak chcemy jedynie odnowić kontakty i dać pozytywny sygnał społeczeństwu Korei Północnej” – oświadczył arcybiskup Kwangdżu.
Mimo szlachetnych intencji, przyświecających rozpoczętej podróży, wielu katolików z Południa wątpi w skuteczność tych działań. „Phenian nie wykazuje żadnego szczerego otwarcia się na religię, gdyż gdyby to nastąpiło, reżim upadłby w ciągu kilku miesięcy” – powiedział anonimowy informator włoskiej agencji misyjnej AsiaNews. Zaznaczył, że religia uczy przede wszystkim wolności i źle współistnieje z dyktaturami. „Dlatego nawet jeśli słuszne są takie akcje, jak ta podróż, sądzę, że władzom północnokoreańskim chodzi raczej o zdobycie więcej pomocy humanitarnej od ludzi religii z Południa” – uważa rozmówca agencji.
W Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej (KRLD) wolność wyznania w praktyce nie istnieje. Dozwolony jest tam jedynie kult „Umiłowanego Przywódcy” Kim Dzong Ila i jego ojca Kim Ir Sena – „Wiecznego Prezydenta”. Społeczeństwo jest zorganizowane ściśle hierarchicznie, a ten, kto wyznaje jakąś religię, jest spychany na daleki plan. (przeczytaj artykuł: Piekło w raju GN29/2011)
A przecież nie zawsze tak było i jeszcze przed uzyskaniem niepodległości w 1949, m.in. dzięki armii chińskiej, Phenian bywał nazywany „Jerozolimą Dalekiego Wschodu”. Żyło tam wielu katolików i protestantów, którzy na początku XX wieku wnieśli ogromny wkład w rozwój społeczny kraju. Liczna była także obecność buddystów różnych nurtów, a sporą liczbę wyznawców miały też Kościół prawosławny oraz szamanizm i kulty tradycyjne. Wszystko to zniszczono doszczętnie w wyniku represji, gdy do władzy w kraju doszli w połowie lat czterdziestych minionego stulecia Kim Ir Sen i jego ekipa. Dziś trudno ustalić nawet przybliżoną liczbę ludzi wyznających jakąkolwiek religię. Źródła watykańskie mówią o ok. 800 katolikach, ale AsiaNews, opierając się na własnych danych, uważa, że jest ich nie więcej niż 200, przy czym byłyby to wyłącznie osoby w bardzo podeszłym wieku.