Społeczeństwo wyznające zasadę, że większość ma rację, tworzy państwo wyznaniowe.
Mój ostatni felieton, w którym krytykowałem projekt ustawy o związkach partnerskich, nie spotkał się, rzecz jasna, z samymi pochwałami. Oponenci pisali, że większość społeczeństwa popiera wprowadzenie tych związków, albo przypominali, że Polska nie jest państwem wyznaniowym, a demokracja to rządy większości. Powtarzały się też zarzuty, że „dla Kościoła zawsze ważna jest forma, a nie praca nad uzdrowieniem tego, co chore i złe”, albo stwierdzenia, że nie jest celem ustawy poprawianie moralności społeczeństwa.
Myślę, że te wypowiedzi są dość reprezentatywne dla znacznej części społeczeństwa, które istotnie coraz przychylniej myśli nie tylko o związkach partnerskich, ale też o wychowywaniu dzieci przez związki jednopłciowe. Jeśli nie wydarzy się coś nieprzewidzianego, Polacy będą w swoich poglądach ewoluować zgodnie ze scenariuszem nakreślonym gdzieś na zachodnich salonach i w końcu także u nas będą legalne jednopłciowe „małżeństwa”. I na tym się nie skończy, bo nie skończy się też kreatywność ideologów. Będą więc może „małżeńskie” trójkąty, czworokąty, jakieś związki międzygatunkowe czy co tam jeszcze komu do chorej głowy przyjdzie.
I co – wtedy też powiemy: „no trudno, sondaże, demokracja, rządy większości, zajmijmy się meritum, a nie formą”?
Jasne, że trzeba pracować nad „uzdrowieniem tego, co chore i złe”, ale czy to wyklucza upominanie się o „formę”, czyli o właściwy stan prawny? Ta „forma” ma ogromne znaczenie dla stanu moralności w społeczeństwie. Prawo, które zezwala na złe rzeczy, przekonuje społeczeństwo, że te rzeczy są dobre. W takiej Francji za wpisaniem aborcji do konstytucji głosowali nawet konserwatyści, a społeczeństwo praktycznie bez oporu temu przyklasnęło. Podobnie wprowadzenie eutanazji w Holandii radykalnie zmieniło tamtejszą mentalność społeczną w odniesieniu do ludzkiego życia. U nas by takie rzeczy teraz nie przeszły. Dlaczego? Jesteśmy głupsi? Przeciwnie – u nas prawo stanowione wciąż jeszcze jest zasadniczo zgodne z prawem naturalnym i to oddziałuje na poglądy obywateli.
Oczywiście wiem, że nie jest celem naszej władzy poprawianie moralności społeczeństwa, ale czy to ją uprawnia do psucia tej moralności? I skąd to nabożeństwo do opinii większości, skoro dobrze wiemy, jak zmienna i sterowalna jest ta opinia?
Byłoby miło, gdyby przynajmniej katolicy nie powtarzali naiwnych sloganów, że Kościół nie ma się zajmować sprawami zewnętrznymi, tylko wnętrzem. I co to w ogóle za prawda objawiona, że Kościół nie dba o wnętrze, gdy sprzeciwia się niszczeniu tego, co zewnętrzne? Sprzeciwia się – a nie nawołuje do wojny. Wyraża swoje stanowisko, które wynika z Ewangelii, a nie z sondaży.
Nie ma powodu, żebyśmy jako chrześcijanie rezygnowali z wpływu na dom, w którym sami mieszkamy, i w imię skupienia na „meritum” pozwolili go rujnować.
KRÓTKO:
Tylko zbrodniarki
ONZ pracuje nad traktatem o zbrodniach przeciwko ludzkości. W projekcie dokumentu odrzucono dotychczasową definicję słowa „gender” (oznaczającego płeć żeńską albo męską) z uwagi na jego „ewoluujące znaczenie”. Kilka krajów, w tym Watykan, wyraziło zaniepokojenie tym faktem. Przedstawiciel Stolicy Apostolskiej podkreślił, że „ani praktyka państw, ani opinio iuris nie popierają definicji płci odmiennej od tej, która znajduje się w Statucie Rzymskim”. Ostrzegł też, że „brak jasnej definicji płci zakorzenionej w biologicznej rzeczywistości dwóch płci osłabi nasze wysiłki na rzecz zapobiegania i karania przestępstw, które w sposób nieproporcjonalny dotykają kobiet, takich jak gwałt, niewolnictwo seksualne i handel ludźmi”. Instytut Ordo Iuris zwraca uwagę, że prace nad projektem stanowią przykład ideologicznej presji wywieranej na państwa członkowskie ONZ. „Jeżeli płeć jest płynna, to trudniej będzie zidentyfikować sprawcę, zapobiegać popełnianiu przestępstw oraz pociągnąć go do odpowiedzialności, co istotnie zagraża bezpieczeństwu kobiet w szerszej perspektywie prawnej” – przestrzega Julia Książek z Ordo Iuris. Cóż, wiadomo, że jak facet ma siedzieć, to woli jako kobieta, a skoro pojęcie płci „ewoluuje”, to coraz łatwiej mu będzie się nią „stać”. W ten sposób ONZ może doprowadzić do tego, że każdy kryminalista okaże się kobietą. Albo jeszcze kimś innym, ale na pewno nie mężczyzną.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.