Są takie rejony teologiczne, w które niektórzy boją się zapuszczać. Aniołowie zdecydowanie w takich terytoriach naszych lęków pomieszkują, zapewne za sprawą naiwnego oleodruku, na którym kładka, dziewczę w sukienczynie, chłopię w porciętach.
No i ten anioł, który ich popycha jakby tchnieniem do przodu, a lico ma czerwone i przypudrowaną twarz. Takeśmy sobie to pokojarzyli od dzieciństwa, od odpustów wiejskich i miejskich, od wielkiego święta i od nie więcej niż infantylna wiary. „Aniele Boży, stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój, rano, wieczór, we dnie, w nocy bądź mi zawsze ku pomocy, broń mnie od wszystkiego złego i zaprowadź mnie do żywota wiecznego” znamy od dzieciństwa. Łatwo było zapamiętać, bo rymy „częstochowskie” zawsze robią dobrze na pamięć. Ale zafiksowanie się na nich bardzo niedobrze robi na skojarzenia, no bo właśnie: zamyka się taki teren w pamięci, ogradza drucianym płotem postępu, nie mając nawet odrobiny świadomości, że robi się sobie samemu wielką krzywdę.
Teologiczna prawda o Aniołach Stróżach to nie święty obrazek z dzieciństwa ani kolorowanka sprzed Pierwszej Komunii, tylko całkiem spora dawka zdrowej duchowości, której okoliczności sprzed lat nie powinny w żaden sposób zaburzać. W Katechizmie Kościoła Katolickiego opisano ją tak: „Życie ludzkie od początku aż do śmierci otoczone jest opieką i wstawiennictwem aniołów. Każdy wierny ma u swego boku anioła jako opiekuna i stróża, by prowadził go do życia” (KKK 336). Kto ma wątpliwości, czy się nie pomyliłem, przepisując ten fragment, czy może korekta nie wyłapała pomyłki, niech przeczyta sam – tak, katechizm mówi dwa razy o życiu: „ludzkie, od początku aż do śmierci” i „życie” jako takie, do którego jesteśmy prowadzeni właśnie przez naszych Aniołów opiekunów – Stróżów.
No dobrze, ale – i z tym zapewne mamy największy problem, bo jak to objąć wyobraźnią – co ten anioł robi na co dzień? Patrzy na mnie, chodzi za mną, śpi obok w nocy? Kłopot z tymi wyobrażeniami jest taki, że przykładamy do ducha niebieskiego kalkę codziennych czynności i – co jeszcze gorsze – skojarzeń z tym, co znaczy komuś „stróżować”. „Czyż jestem stróżem brata mego?” – odpowiedział Kain chwilę po zabiciu Abla pytaniem na pytanie o to, gdzie jest jego brat. A w wielu wspólnotach ludzi uzależnionych przypisuje się tę funkcję niektórym członkom po to, by pilnowali tych, którzy wciąż stanowią zagrożenie dla siebie samych. O! I to mi się najlepiej układa w całość z naszymi Aniołami Stróżami, których zajęciem – jak to ujęto w katechizmie – jest „prowadzenie do życia”. Tego prawdziwego, wiecznego. A co do dzieci, dziecinnej pobożności, sukienczyn i porciąt, albo i lic anioła malowanych na czerwono, to przypomina się, jak w zeszłym roku ks. Arkadiusz Nocoń w jednym ze swoich felietonów wspomniał dziewczynkę, małą Monikę, która w jednym z numerów „Małego Gościa Niedzielnego” poprosiła swojego Anioła Stróża: „Ukochaj ode mnie Pana Boga”. Całkiem dojrzale, czyż nie?
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.