Prymas Glemp usłyszał od Jana Pawła II, że nie jest odpowiedzialny za śmierć ks. Popiełuszki.
Trafnie abp Wojciech Polak określił prymasa Józefa Glempa jako „człowieka Opatrzności głoszącego prawdę o Opatrzności Bożej i przyjmującego ją z ufnością w swoim życiu”. Faktycznie kard. Glemp umiał zawierzać Panu dziejów sprawy ważne, dotyczące Polski i Kościoła, ale także wydarzenia trudne, których po ludzku do końca nie pojmował. Wspomnę jeden przykład, osobiście mi bliski, dotyczący relacji kard. Glempa z ks. Popiełuszką. Rozmawiałam z księdzem prymasem na ten temat, gdy przygotowywałam jego biografię. Wyrzucał sobie, że „nie zdołał ocalić życia ks. Popiełuszki”. Dlaczego? Bo nie zmusił go do opuszczenia parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie. Gdyby go zmusił, ks. Jerzy zaprzestałby głoszenia kazań podczas słynnych Mszy za Ojczyznę i zapewne uniknąłby śmierci.
Rzeczywiście nie zmusił. Gdy na początku 1984 r. ks. Popiełuszko był za te Msze coraz bardziej prześladowany przez SB, grupa warszawskich hutników zwróciła się do prymasa (w tajemnicy przed ks. Jerzym) z prośbą, by wyraził zgodę na „wyjazd” Popiełuszki z Polski, na przykład do Rzymu na studia. Był to idealny plan, jak sądzili robotnicy, ocalenia duchownemu życia. Prymas Glemp uznał, że jest to możliwe i na tę ideę przystał, postawił jednak warunek: jeśli zgodzi się na to sam ks. Jerzy. Szkopuł w tym, że on właśnie się nie zgodził. Tłumaczył kardynałowi, że nie może zdradzić ludzi, którzy mu ufają, że obowiązkiem jego sumienia jest pozostanie z nimi w Warszawie. „W tej sytuacji nie mogłem go wysłać do Rzymu. Nie mogłem działać wbrew woli mojego księdza, który nie robił nic innego, jak głosił Ewangelię” – tłumaczył gorzko prymas. Toteż śmierć ks. Popiełuszki określał później dobitnie: „Był to także mój dramat, sprawa najtrudniejsza w całej posłudze prymasowskiej”. Dodawał jednak: „W tym dramacie widzę zamysł Opatrzności”. Mocno odczuwał ciężar, nawet gdy od Jana Pawła II usłyszał, że jako biskup nie mógł postąpić inaczej i że nie jest odpowiedzialny za to, co oprawcy zrobili z ks. Popiełuszką. Zarazem wiedział, że nie wszystko można przewidzieć i nie o wszystkim zdecydować. Ufał w zamysł Opatrzności, w reżyserię Pana Boga, który potrafi ze śmierci wyprowadzić dobro i sprawić, że „krew męczenników staje się posiewem nowych chrześcijan”.
Milena Kindziuk