Gdy naukowcy dowiadują się czegoś nowego, media często traktują to jako dowód ich ignorancji. Dla mnie jest dokładnie odwrotnie. Trzeba sporo wiedzieć, żeby móc zadać odpowiednie pytanie i by zrozumieć, czego się nie wie.
Kilkanaście dni temu w „Science” napisano, że astronomowie odkryli planetę, która podważa naszą wiedzę o planetach pozasłonecznych. Jest dość blisko, bo zaledwie 50 lat świetlnych od nas, i ma rozmiary Neptuna, a więc jest kilkanaście razy większa od Ziemi. Ale nie krąży wokół gwiazdy takiej jak Słońce, tylko wokół tzw. czerwonego karła. To obiekt dużo mniejszy od Słońca, a jasność, z jaką świeci, jest około tysiąca razy mniejsza od jasności naszej gwiazdy.
Jak to możliwe, że tak duża planeta krąży wokół tak niewielkiego obiektu, i to na dodatek po bardzo ciasnej orbicie (pełny obrót planety wynosi niecałe 4 dni)? Nie wiadomo. I to jest w tym najlepsze. Im więcej poznajemy, tym częściej napotykamy zjawiska, obiekty, procesy, których nie rozumiemy. Nauka polega na tym, by robić wszystko, żeby udało się je zrozumieć. I gdy w końcu nam się to uda, nie siadamy wygodnie w fotelu, bo znalezienie jednej odpowiedzi rodzi kolejne pytania. To trochę jak reakcja łańcuchowa podczas reakcji rozszczepienia jądrowego.
27 maja 2021 roku detektor wybudowany na pustyni w Utah w USA zarejestrował cząstkę o niespotykanej wcześniej energii. Pochodziła z tej części kosmosu, w której, jak się wydaje, jest… pusto. A przecież im wyższa energia cząstki, w tym bardziej spektakularnym zdarzeniu powinna ona powstać. Tyle tylko, że w miejscu, z którego cząstka nadleciała, niczego nie ma. Wcześniej niczego takiego nie rejestrowano. Nawet maksymalnie rozpędzone w największych ziemskich akceleratorach cząstki niosą energie miliony razy mniejsze niż to, co złapano w maju 2021 roku. Co to było? Skąd się wzięło? W jakich procesach powstało? Nikt nie zna odpowiedzi na te pytania. I tak można by mnożyć te naukowe przykłady. Badania mózgu rozwijają się w niesamowitym tempie, co nie zmienia faktu, że wciąż doświadczamy, jak niewiele wiemy. A geny? Im lepiej je poznajemy, tym częściej dochodzimy do wniosku, że są one tylko częścią układanki, na której końcu są wygląd, zachowanie, preferencje i predyspozycje konkretnego człowieka.
Gdy naukowcy dowiadują się czegoś nowego, media często traktują to jako dowód ich ignorancji. Dla mnie jest dokładnie odwrotnie. Trzeba bardzo dużo wiedzieć, żeby móc określić, czego się nie wie.
Tomasz Rożek